Promień Słońca

204 11 4
                                    

-Wild!

Szybko wstałam i podbiegłam do niej. Byłam strasznie osłabiona, dobiegłam do niej używając resztek sił.

-Marika! -usłyszałam głos, krzyknięcie.

-Wild, ocknij się. Proszę. -mówiłam błagalnym tonem głosu.

Klacz miała dużo ran na brzuchu i jedną ranę w okolicy oka. Na ciele miała dużo krwi, zresztą jak ja sama. Miałam rany w okolicach dłoni, rąk, nóg, twarzy, połamane żebra. Ledwo co do niej mówiłam.. Ledwo co oddychałam.

-Wild... Proszę... -mówiłam z łzami w oczach.

Nagle klacz lekko otworzyła swoje oczy. Oddychała głośno. Ruszyła delikatnie kopytem.

-Marika! -usłyszałam ponownie. Tylko głos się zbliżał -Ocknij się wreszcie!

-Wild, proszę wstań..

Klacz podjęła się próby wstania, ale jej się nie udało. Upadła znowu na ziemie.

-Nie... Nie zostawiaj mnie.. Proszę. -łzy ciekły po policzkach.
Zwierzę patrzyło na mnie brązowymi oczami. Delikatnie dotknęłam jej pyska.
Widziałam, że Wild cierpiała, ja również, bo wiedziałam, że to koniec.

-Marika! Wstań!

-Wild... Nie możesz mnie tu samej zostawić.. Nie możesz..

Klacz próbowała podnieść swój łeb, ale nie miała siły. Zaczęłam dławić się łzami. Gardło mi się zacisnęło. Miałam spuchnięte policzki od łez. Zaczęłam się rozglądać. Miałam szczerą nadzieję, że ktoś zaraz przyjdzie i nam pomoże, ale myliłam się. Nikt nie miał zamiaru przyjść.

Po chwili patrzyłam z bólem w oczach na klacz. Łzy mimowolnie ciekły po policzkach, spadały na rany i skóra zaczęła mnie szczypać. Nie zwracałam uwagi na ból fizyczny tylko na ból psychiczny.

Wild właśnie odchodziła..

-Wild... Nie rób mi tego.. Pamiętasz jak mówiłam Ci, że nigdy Cię nie zostawię? Pamiętasz? -Zapytałam mając nadzieję, że odpowie ludzkim głosem. W końcu była Starbreedem. Ale i tak nie miała siły na wypowiedzenie słów. Usta mi zaczęły drżeć.

-Marika!! -usłyszałam ponownie już bardziej stłumiony głos. Moje oczy zaczęły wędrować po każdym miejscu, po każdej osobie, nawet tej niewidzialnej. Oczy powoli zamykały się, próbowałam z tym walczyć.

Widziałam, że powoli jej oczy same się zamykają, ale z tym walczyła, żeby jak najdłużej pobyć na świecie.
Nawet sama uroniła pojedyncze łzy, wtedy wiedziałam, że Wild, klacz którą kochałam, lada moment odejdzie. Zniknie jak dym, który unosi się na wietrze.
Zostaną po niej tylko wspomnienia.
Ale na zawsze pozostanie w tej historii.

Patrzyłam na nią, sprzeciwiając się losu. Tak bardzo nie chciałam, żeby odeszła. Żeby mnie zostawiła samą.
Ale rozumiałam, że musi kiedyś odejść.

-Wild.. Pamiętaj, że Cię kocham.. I nigdy nie przestanę. Obiecuje... -powiedziałam dławiąc się łzami. -Nigdy o Tobie nie zapomnę. Byłaś najlepszą klaczą jaką kiedykolwiek poznałam. -ciągnęłam. -W pewnym sensie... Czuje jakbyśmy były połączone magiczną Więzią, która musi zniknąć. Będzie niewidoczna, ale wciąż będzie. Nigdy się nie zerwie.

Przełknęłam głośno ślinę, zaczęłam się powoli trząść. Odczuwałam jeszcze większy ból i fizyczny i psychiczny.

Spojrzałam w prawie niewidoczne niebo przez dym. Łzy spływały po policzkach. Mój dawny blask oczu roztopiły właśnie łzy. Wszystko co było, wtedy stało się szare w moich oczach.

Spojrzałam znowu na klacz. Nagle zobaczyłam niebieskiego motyla, który siadł na mojej dłoni. Patrzyłam na niego.

-Wild...Pamiętaj, że... Że jesteś moją rodziną. Choć dużo rzeczy o Tobie nie wiem.. I raczej się już nie dowiem. To jesteś moją rodziną. I zawsze nią będziesz.. -rzekłam. Niebieski motyl ruszał swoimi drobnymi skrzydłami. Wiedziałam co on oznacza.

Pustka w moim sercu narastała coraz bardziej. Przymknęłam na chwilę oczy, żeby poukładać sobie co się właśnie działo.
Przed oczami przeleciały mi wszystkie wspomnienia z klaczą.

Otworzyłam oczy i ponownie spojrzałam na nią.

-Będę za Tobą tęsknić Wild...

Wild uroniła parę łez i zarżała smutnie. Motyl uniósł się i powoli siadł na grzywie klaczy.

Nagle moje serce zostało przebite. Pękło na kawałki.
Wild powoli zamykała oczy.

-Kocham Cię Wild... -rzekłam. -Żegnaj Wild... -powiedziałam patrząc na jej zamykające się oczy.
Położyłam się przy niej i ją przytuliłam.

Z moich oczu popłynęły szczere łzy. Głos, który mnie nawoływał, nagle ucichł. Krzyki innych osób były coraz bardziej stłumione i przesiąknięte nienawiścią. Próbowałam wstać, jednak nie miałam na tyle siły.

Przymknęłam oczy, Czułam ból. Ból tak mocny. Ból tak straszny. Ból tak niewyjaśniony. Ból psychiczny, który był silniejszy od fizycznego.
Moje serce było przesiąknięte bólem. Bólem, który po raz pierwszy poczułam.

-Marika!?...Gdzie jesteś?! - rozejrzałam się dookoła, osoby, która mnie nawoływała, nie byłam w stanie dostrzec.

Spojrzałam w niebo, a promień słońca uderzył w moje oczy. Tego potrzebowałam. Zbyt za bardzo. Zobaczyłam dym, unoszący się nad budynkiem, a dokładniej nad platformą.

Nagle dostrzegłam Ashley, która patrzyła się w jeden, dany, określony punkt. Patrzyła się na niego i stała zakrywając usta, a do jej oczy napłynęły łzy. Popatrzyłam słabo na punkt. Moje oczy same się zamykały.

Usłyszałam znów te same krzyki, które były zbyt za blisko. Słyszałam huk, który trwał mniej niż 2 sekundy.

-A-...Ashley... -powiedziałam słabo, a ona popatrzyła się na mnie i szybko klęknęła przy mnie.

-Marika... Boże... Jesteś tutaj... -rzekła przytulając mnie.

-Ash-Ashley.... Muszę.... Tam wrócić.. -powiedziałam, a z moich oczu znów popłynęły łzy.

-Nie dasz rady! Zabiją Cię tam!

-To mnie zabiją... I tak jestem już u kresu sił... -rzekłam prawie niesłyszalnie - Chcę tylko... Uratować Jorvik, Ashley... Dla... Wild.
-Al-

-Wiem... Że jej nie ma, ale... Tu żyłam ja i ona... Nie pozwolę, na to by inaczej to się skończyło.... -popatrzyłam na dziewczynę z trudem, nie miałam prawie sił by mówić, a co dopiero wstać i pójść dalej.

Popatrzyłam ponownie w niebo, promienie słoneczne otulały moją twarz, na której były łzy.

-Nie. Nie pozwolę Ci tam pójść! Nie pozwolę Ci się zabić, Marika!

-Ale tylko... Wtedy Gdy się poddam, uratuje Jorvik... -rzekłam.

-Będziesz uciekała i się ukrywała, Nie pozwolę Ci odejść... Musisz mieć plan, jak to wszystko zatrzymać....

-Może.... Może masz rację.....

-Musisz mieć plan i czas na to wszystko..

-Wiem, Ashley....

Dziewczyna pomogła mi wstać i pozwoliła mi się na niej oprzeć. Wiedziałam, że jedynym słuszną deczyją było poddanie się. Jednak nie wiedziałam jak dalej potoczą się losy Jorvik, beze mnie.



***
Tak! Strata Więzi powraca! Jednak to nie jest Prolog, a jeden wstępny rozdział. Wszystko z czasem się wyjaśni, jeżeli chodzi o zaistniałą sytuację w książce.

Tęskniliście za Mariką?

Wiem, premiera miała być 30 maja, ale postanowiłam zmienić, i premiera jest 29.02.2020. Więc na rocznice książki trzeba czekać 4 lata. Brawo ja!

Ps. Z góry przepraszam za błędy.

Burzliwy Promień Słońca |Star Stable Online| ZAWIESZONE|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz