Rozdział 4

796 21 1
                                    

Ania

Kiedy przybyłam do bazy, pierwsze co zauważyłam, to Wiktora. Siedział na czerwonej kanapie, w pokoju gdzie mogliśmy odpocząć między wyzwaniami. Nie chciałam żeby mnie zauważył wiec szybko zawróciłam i skierowałam się do wyjścia, jednak on był czujny i wypatrzył mnie, a następnie krzyknął.


- Anka zaczekaj! - przyspieszyłam kroku, wyszłam z budynku i usiadłam na pobliskiej ławce. Zobaczyłam biegnącego w moją stronę Wiktor.

- Aniu, proszę pogadajmy...

- Przepraszam za to wczoraj... Nie powinnam - wstałam i znów chciałam uciec, jednak mężczyzna złapał mnie za nadgarstek.

- Anka, chce żebyś wiedziała, że będę o ciebie walczył. Znamy się krótko, ale już stałaś się jedną z najważniejszych osób w moim życiu... Proszę powiedz mi czy podczas pocałunku coś zrobiłem źle? - Jego ton był spokojny, jednak stanowczy i smutny. Cofnęłam się i z powrotem usiadłam obok niego.

- Nie Wiktor, to był najwspanialszy pocałunek w moim życiu... Też coś do ciebie czuje i jesteś dla mnie strasznie ważny... Ale to moja wina, ja nie powinnam...

- Dlaczego? - spytał.

- Bo mam męża... - wyraz twarzy mężczyzny zmienił się ze smutnego w zaskoczony - tyrana... - do powiedziałam, a łzy popłynęły z moich oczu. Gdy usłyszał słowo "tyran" i zobaczył moją reakcje, mocno mnie objął. W jego silnych i mężnych ramionach czułam się bezpieczna i kochana. Minęła chwila, cały czas milczeliśmy. Nagle Wiktor spytał.

- Czy mogę do ciebie mówić kochanie? - totalnie mnie to zaskoczyło.

- Ty nadal chcesz być ze mną, mimo wszystko, mimo to, że mam męża?- spytałam wciąż nie dowierzając.

- Jasne - delikatnie podniósł mój podbródek do góry tak żeby nasze wzroki mogły się spotkać. Popatrzył mi głęboko w oczy i powiedział - Aniu kocham cię ... - nasze usta znów się spotkały, a języki splotły w miłosnym tańcu. Namiętność, czułość i pożądanie aż raziły od pocałunku. Kolejne moje marzenie się spełniło... Znów mnie pocałował. Kiedy skończyliśmy nasz miłosny gest powiedziałam - Też cię kocham ... I... O niczym nie marze bardziej, niż o tym żebyś mówił do mnie "kochanie".

- Będę ci to mówił codziennie... Kochanie... - Wiktor po raz kolejny złożył pocałunek na mych ustach, a ja byłam w niebie, w naszym wspólnym niebie....

Naszą magiczną chwilę przerwało wezwanie.


- Pa kochanie - szepnął mi do ucha Wiktor.

- Do zobaczenia.- delikatnie go pocałowałam i ruszyłam w stronę karetki, co chwile patrząc na mężczyznę.

- Pani doktor w takim dobrym humorze? Co się stało? - spytała Martyna cały czas się śmiejąc.

- Czyżby jakiś mężczyzna miał z tym coś wspólnego? - tak samo rozbawionym głosem spytała Renata. Lekko się zarumieniłam i krótko odpowiedziałam

- Może... A teraz jedziemy! - wsiadłyśmy do pojazdu i wyruszyliśmy na pomoc ludziom.

Wiktor

Byłem strasznie podekscytowany i szczęśliwy. Ona, kobieta na której tak mi zależy, czuje to samo co ja. Poczułem że marzenia jednak mogą się spełnić.
Właśnie skończyłem dyżur. Do szafki Ani wrzuciłem krótki liścik " Kochanie przyjdź dziś do mnie, będę czekał. To mój adres ******. Kocham cię, Wiktor ❤", a następnie udałem się do sklepu. Kupiłem dobre wino i kilka przysmaków, a także wielki bukiet czerwonych róż. Kiedy wróciłem do domu Zosi nie było. Na lodówce zauważyłem karteczkę, "Tato idę na noc do koleżanki. Buziaki twoja Zosia". Nie ukrywam ucieszyłem się, będziemy mieli z Anią cały wolny dom. Przygotowałem stół, zapaliłem świece i czekałem na moją zielonooką blondynkę, którą tak kocham.


_____________________________

Cześć, tutaj znów ja. Z góry przepraszam, że rozdział dopiero dzisiaj, ale miałam problemy techniczne. Mam nadzieje, że część się podoba. 😁

Do zobaczenia wkrótce!

W Naszym Wspólnym Niebie - Anna i WiktorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz