Dym Wśród Drzew

23 2 0
                                    

Grzebień przy pomocy mej dłoni delikatnie oplatał się między moimi włosami rozczesując je i układając, pozbywając się wszystkich poplątanych miejsc i sprawiając, że dzięki temu dziś, podczas dni otwartych będę wyglądał idealnie. Dokładnie za 25 minut musiałem wyjść z domu całkiem przygotowany by zdążyć na busa który odwiezie mnie prosto pod szkołę, byłem sam w domu, rodzice już dawno pojechali do pracy, a rodzeństwa nie posiadam.

Odkładając grzebień spojrzałem w swoje lustrzane odbicie, przy czym uśmiechnąłem się sam do siebie. Dziś był i dla mnie i dla szkoły, bardzo ważny dzień, bedą przychodzić do nas nastolatkowie przez obowiązek wyboru szkoły średniej, a ja jako przewodniczący, oprowadzał będę po niej dzieci z ważnych i pochodzących z wyższych warstw społecznych rodzin.

Westchnąłem głęboko nadal patrząc na siebie, ujrzałem wtedy, że mój czarny swetrowy golf jest trochę krzywo ułożony, więc moja dusza perfekcjonisty zmusiła mnie bym to poprawił. Pierwszy raz od dawna byłem aż tak elegancko ubrany, zazwyczaj chodzę w trochę luźniejszych, kolorowych ciuchach. Po kilku minut zachwycania się nad swoim pięknem, w końcu odszedłem od lustra wiszącego w dość ciasnym przedpokoju.

Przed wyjściem musiałem jeszcze pogasić wszystkie światła w domu i ubrać buty, kurtkę sobie darowałem, gdyż było dość ciepło, a wracając ze szkoły nie chciałoby mi się jej nieść.

Pogoda na dworze rzeczywiście była znośna, ale jako, że było jeszcze dość wcześnie, zimny wiatr powiewał ulicami, przymrażając mi przy tym lekko policzki.
Przystanek był kilkadziesiąt metrów mojego domu, więc nie musiałem się za bardzo śpieszyć, jednak też, pilnowałem się żeby, jak to ja, nie zapatrzeć się na nic.

Droga nie trwała za długo, a mój bus przyjechał w przeciągu od mojego przyjścia, a sama podróż do szkoły niestety codziennie zabiera mi nawet do 45 minut, a w tym też musiałem się pilnować by nie usnąć i nie ominąć odpowiedniego przystanku.

Nienawidzę jak w busach jest dużo osób przez co, przy wyjściu trzeba się przeciskać, aby móc się wydostać. Tak było i tym razem, ledwo udało mi się wysiąść zanim kierowca nie odjechał, ale na szczęście udało mi się wygrać tą walkę z tłumem.

Teraz tylko musiałem przejść kilkanaście metrów by przekroczyć bramę szkoły ku której szedłem, gdy byłem w środku zauważyłem, że jak zwykle nikogo jeszcze nie ma, do szkoły przejeżdżam zawsze około 50 minut przed rozpoczęciem lekcji, dlatego zazwyczaj podczas tak ciepłych dni jak te, idę sobie do szkolnego sadu przedtem kupując kawę z automatu.
Moja szkolna rutyna znów się spełniła, a ja trzymając kubek z napojem w ręku, szedłem do zielonego i chyba najładniejsze miejsce na terenie szkoły.
Promienie słońca przelatujące między drzewami nadawały przyjaznego klimatu, a zielona trawa powodowała, że można było poczuć się tutaj jak w jakimś lesie.

Zachwycanie się tymi pięknymi aspektami tego miejsca zakłócić mi smród dymu papierosów, były one zakazane na terenie szkoły, a takie zachowanie było surowo karane. Mój wzrok szybko skierowałem w stronę źródła tego zapachu, moim oczom ukazał się niski i drobnej postury chłopak, miał on czarne włosy z długą grzywką, a w jego bladej dłoni widniało nic innego, jak tylko ten ochydny papieros.

Szybkim krokiem ruszyłem w jego stronę, nie byłem przez niego zauważony, gdyż miał on słuchawki i patrzył w zupełnie inną stronę, sytuacja ta dawała mi duże korzyści.
Gdy już byłem krok od niższego chłopaka, ten spojrzał na mnie z pytającym wzrokiem gdy ja chwyciłem go za rekę i wyrwałem fajkę, po czym zgasiłem ją o płot ze srogą miną. Nie byłem zadowolony tym co robił ten chłopak przebywając w tym miejscu, moja mina i wzrok również nie wyglądały zbyt miło, co tu się dziwić? Ktoś smrodził w mojej "oazie spokoju".

-Nie wiesz, że na terenie szkoły obowiązuje całkowity zakaz palenia?-Zapytałem dość poważnym, jednak nie agresywnym glosem. Nie chciałem go skrzyczeć ani nic, tylko wbić mu do głowy zasady tu panujące.

-Nie, nie wiedziałem..-Odrzekł chłodno, patrząc na mnie swoimi błękitnymi, wkurzonymi oczyma, które lekko przysłaniala czarna grzywka.

-Um...Jesteś tu nowy?-Zapytałem lekko zakłopotany, nie chciałem słyszeć takiej odpowiedzi, myślałem, że to jakiś drugo-klasista którego trzeba pouczyć. Tym razem trochę zawaliłem.

-Przyszedłem do tej szkoły, tylko na te pieprzone dni otwarte..-Odpowiedział mi tak samo zlewczo jak przed chwilą, raczej nie był zadowolony z mojego początkowego zachowania.

Młody chłopak nie był typowej azjatyckiej urody, w dodatku jego wypowiedzi były proste i nawet przy nich lekko się jąkał mylił, więc najpewniej tak jak ja pochodził z zagranicy. Zdziwiła mnie jedynie jego wulgarność i dystans, raczej mi niezbyt ufal, ehh, jestem słabym przewodniczącym.

Przez to, że aż tak się zamyśliłem, mój wzrok był wręcz dziwnie Wpatrzony w twarz chłopaka. Najwyraźniej był on nim skrępowany, przez co odsunął się ode mnie o kilka kroków. No cóż, chyba będzie mi trudno się z nim dogadać, ale takie już jest życie. Mam nadzieję, że chłopak nie sprawi zbyt wielu problemów osobie która będzie go oprowadzać.

Oboje chwilę staliśmy w niezręcznej ciszy. Młody nie wyrażał zupełnie żadnych chęci do nawiązania kontaktu ze mną, a ja zmusić go do tego nie mogę. Przez jeszcze kilkanaście minut byliśmy tam zajmując się własnymi sprawami, ja dopijałem swoją, chłodną już, kawę, a młody przeglądał coś na telefonie słuchając muzyki.
Z sadu wyszedł on trochę przede mną nawet się nie odzywając ani słowem, stwierdziłem po chwili, że po prostu musiał iść się stawić do kierowniczki dni otwartych o przyznanie opiekuna.
Gdy o tym pomyślałem, wyplułem trochę kawy którą miałem w buzi i zacząłem biec w stronę szkoły, przecież ja też byłem opiekunem oprowadzających nowych uczniów.

Na miejscu nie poznałem zbyt dobrych wiadomości, oprócz tego, że oberwałem dość mocno mentalnie od mojej wychowawczyni, za to jak potraktowałem syna jednej z najbogatszych rodzin z Tokio, to dowiedziałem się, że to szczęśliwie właśnie ja będę oprowadzał tego knypka dziś po szkole.

Chyba gorzej już być nie mogło, na informacje które przekazała wychowawczyni jedynie głośno westchnąłem i pokiwałem porozumiewawczo głową. Szykował się dziś zarazem ciekawy, jak i trudny dzień z rozpieszczonym dzieckiem zagranicznych bogaczy.
No, ale cóż, jakoś będzie trzeba się z nim dogadać i sprowadzić tego jakże wspaniałego nastolatka, do naszej szkoły, by miała ona wsparcie finansowe od jego rodziny.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 08, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Smak Twojej Skóry...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz