5.

306 7 1
                                    

Wyszłyśmy z galerii w ciszy. Mój humor zmienił się na gorszy, nie miałam już na nic chęci poza wróceniem do domu. Cała droga powrotna była w większości tak jak wspominałam, cicha. Po prostu nie umiałam skupić się na normalnej rozmowie i jak odpowiedzieć Evie na jej pytania bo w mojej głowie nieustannie tkwił moment gdy Collin wyszedł wraz z Ashley. A może po prostu była lepsza ode mnie? może wyglądała lepiej ode mnie.

- Alessa! - wydarła się Eva.

- Co jest? - spojrzałam na nią zdezorientowana.

- Mówię że już jesteśmy na miejscu. Dziewczyno ogarnij się. - uderzyła mnie lekko w ramię.

- Sorry, ale nie umiem usunąć tego gówna z pamięci. - wysiliłam się na lekki uśmiech.

- Została nam jakaś godzina do meczu i spróbuj o nim nie myśleć... - spojrzała na zegarek w telefonie.

- Dobra...

- No tak, ja skoczę po mój sweter bo leży u ciebie i możemy lecieć co?

- To ty idź a ja pójdę do Maxa i zaraz do mnie przyjdziesz. Zapytam się go. - rzuciłam jej klucze od domu.


Miała rację, to on wprowadził się na mój teren i nie będzie znów układał mojego życia. Zapukałam do jego drzwi które po krótkim czasie delikatnie się otworzyły, stał za nimi pan Michael. 

- O cześć Alesska. - zawsze lubił zdrobnić moje imię. Jego tata był naprawdę cudownym człowiekiem, z resztą oni wszyscy tacy są. Nie to co niektórzy...

- Dzień dobry, jest może Max? - uśmiechnęłam się do niego podając mu dłoń. 

- Jest na górze ale chyba niedługo wychodzi więc musisz się pośpieszyć. - odwzajemnił gest wpuszczając mnie do środka. 

Stawiałam szybkie kroki co drugi stopień schodów zauważając moją mamę w ich salonie. Czasem mam wrażenie że ona mieszka u nich niż ze mną. Zapukałam dwa razy i nacisnęłam klamkę jego drzwi.

- Alessa może nie teraz? - wyszedł szybko wyprowadzając mnie za ramiona z progu jego drzwi. 

- Czemu? - zmarszczyłam brwi.

- Bo mam... syf  w pokoju. - podrapał się z tyłu głowy. 

- Przestań Max, twój pokój nigdy nie jest czysty więc co cię wzięło. - wyminęłam go i weszłam do jego pomieszczenia.

- Mogłeś wymyślić coś lepszego niż syf w pokoju, szerloku. - znów. Znów tej jebany głos który kiedyś był moją codziennością a teraz jest taki, obcy choć nadal bliski...

- Przepraszam ale chciałem uniknąć niepotrzebnego kontaktu... - dodał Max w moją stronę. Doceniam jego troskę ale muszę mu się odegrać.

- Jakiego kontaktu. - udawałam że go nie rozumiem. - Przyszłam zapytać o twój mecz o którym mi nie wspomniałeś. - spojrzałam wprost w jego oczy.

- No tak, dziś mam mały debiut ale nie chciałem cię... - nie dałam mu skończyć wtrącając swoje słowo.

- Nie obchodzi mnie co lub ktoś. Cieszę się że grasz i chciałam to zobaczyć razem z Evą. - odparłam poprawiając swoje rozpuszczone włosy i widziałam kątem oka jak Collin marszczy brwi opierając się plecami o ścianę dokładnie nam się przyglądając. Czuję jakbym miała zaraz zemdleć. 

- Tylko że Collin jedzie też. - dodał jeżdżąc po mojej twarzy swoimi oczami widząc moje stanowcze zachowanie. 

- Mniejsza z tym, jedziemy? - kiwnęłam głową w stronę wyjścia. Max tylko wskazał ręką na drzwi w którą stronę się udaliśmy, chłopak odbił się od ściany i szedł w naszą stronę. Chyba obydwoje nie wiemy co robimy. Uśmiechnęłam się w głębi czując jego ciężki wzrok na sobie. 

AlessaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz