Nowy dzień kursów. Stara ja.
Tym razem miałam ze sobą notatnik (włącznie z zapiskami dnia poprzedniego, kiedy jakaś kobieta pożyczyła mi kartkę). Ale kto pomyślał o długopisie? Nie ja.
Horan zaczął dyktować, a ja czułam się jak czarna owca w stadzie białych. Byłam na linii ognia i czułam to.
On na pewno się czepi. Nie no, na 100%.
Udawałam, że mnie tam nie ma i zaciskałam zęby, wmawiając sobie, że ten różowy kaszkiet, który dzisiaj ubrałam, to peleryna niewidka.
- Procesor Intel Core i9 9900KS posiada 16 MB pamięci, 8 rdzeni, 16 wątków i czy ty znowu nie masz długopisu?
Zabrakło mi tlenu. Kurwa.
- Uhm... - wydukałam jakbym miała wadę mózgu.
Horan odepchnął się od biurka, wziął długopis z blatu i dał mi go, a to wszystko nie opuszczając wzroku z mojej twarzy.
- Zostań po zajęciach - powiedział, a ja przełknęłam ślinę. Bałam się go, serio. Miał wzrok psychopaty. Ale takiego wiecie... Że niby cicha woda, a jednak sekretarka zostaje znaleziona z długopisem w nosie.
Później wydarł się na cały głos.
- Słuchajcie! Robimy zakłady! Kiedy Panna Violetta przyjdzie przygotowana!
Wszyscy zakpili pod nosem, a ja nie miałam nic do dodania. Nie obstawiłabym na siebie nawet dolara.
Kiedy Horan ogłosił koniec, wszyscy wyszli z sali i drzwi zamknęły się, podeszłam do niego. Moje serce grało grunge. Mógł to usłyszeć, jestem pewna.
- Proszę - położyłam długopis na jego biurku, a później odeszłam do ławki, żeby pozbierać swoje rzeczy. Naprawdę chciałam wyjść i byłam bardzo blisko, ale jednak nie do końca chodziło mu o to, żeby oddać długopis.
- Tak właściwie - zaczął. Zatrzymałam się tuż przy drzwiach. Moje marzenia się rozprysnęły, więc mogłam poczuć tą ciecz na twarzy. Ohyda. - Czemu tu jesteś?
Znalazłam (Bóg jeden wie gdzie) odwagę, żeby odwrócić się do niego i spojrzeć mu w te psychiczne oczy.
- Tak jak wszyscy staram się zostać w firmie.
Uniósł brew i prychnął jakby to była niewiadomo jak śmieszna rzecz. Na pewno nie najbardziej głupia jaką powiedziałam.
- Zostać? Przychodząc na kurs kompletnie nie przygotowana? W dodatku pierwsze co chciałaś zrobić, gdy mnie zobaczyłaś, to wgnieść w ścianę, biegając po firmie.
Nie zapomni mi tego...
- To był wypadek! Poza tym to ty się zachowujesz jak prawdziwy dupek.
- Oh naprawdę? - założył ręce na piersi. Lew będzie sie bronił. Zaraz zaatakuje. A ja stałam tam jak ciele i czekałam.
No. Dawaj. Czym mi dowalisz?
- Nie jesteśmy w przedszkolu, Violetta. Może Violka? Przestań się zachowywać jak gówniarz i przychodź na zajęcia przygotowana, albo nie zjawiaj się wcale.
Obszedł biurko dookoła i czekał na moją reakcje. Co mogłam zrobić? Zabuzowało mi, więc od wróciłam się na pięcie i wyszłam, trzaskając drzwiami.
Okej, jebło bardziej niż powinno.
Ja to się nawet obrazić nie umiem.
- Jezus, sorry - w ostatnim momencie złapałam równowagę po czołowym spotkaniu z kobietą, która podała mi długopis na pierwszej godzinie. - Wybacz, cholera. Od paru dni staram się nikogo nie zabić, a prawie ci rozbiłam mózg.
Szatynka zaśmiała się.
- Nic nie szkodzi. Widocznie to przeznaczenie - rzuciła żartem i podała mi dłoń. - Octavia.
Tak skończyłyśmy w jakiejś losowej kawiarni, pijąc espresso i obgadując Horana, bo co innego mogą robić dwie nowe psiapsi poznane na wykładzie? Plotkować o nauczycielu.
- Słyszałam, że nie ma litości. Wszyscy mają go za sukinsyna. I to prawda.
- Jest chamem - pokiwałam głową.
- Podobno jego była z nim zerwała, bo był zbyt bezduszny - zaśmiałyśmy się.
- To choroba?
- Jeżeli tak, Horan potrzebuje leków.
CZYTASZ
📌Notification📌 //Niall Horan//✔️
ChickLitNiall: Zapomnij o tym, to był błąd Ty: Tak? Spoko, cała Twoja osoba to jeden wielki błąd, Horan Niall: :) Z początku cholernie się nienawidzili, ale gdy tylko pojawiła się mała iskierka namiętności, zaczęli patrzeć na siebie z zupełnie innej strony...