Rozdział 19

3K 214 15
                                    

Poruszałem się zwinnie między stolikami. Sytuacja, w której wylądowałem... To było zawstydzające. Ayano zmusiła mnie do obsługiwania klientów w stroju pokojówki. Niby sam obiecałem pomóc, ale... Wszyscy tutaj rozbierali mnie wzrokiem, a ja starałem się wytrzymać. Bez zamordowania kogokolwiek lub popłakania się. Mogłem jednak zostać w domu... Podszedłem do kilku nowo przybyłych klientów by wziąć od nich zamówienie. Każdy z nich próbował ze mną flirtować, jednak przez mój upór nie za bardzo im to wychodziło. W pewnym momencie jeden z nich zaczął wyciągać rękę w stronę spódnicy, którą z rozkazu siostrzyczki musiałem nosić. Moje oczy automatycznie przybrały krwawo-czerwony kolor.
- Proszę mi uwierzyć proszę pana. NIE CHCE PAN TEGO ZROBIĆ. - powiedziałem "miło" z sadystycznym uśmiechem pojawiającym się na mojej twarzy. Mina kolesia od razu się zmieniła. Tylko, że nie w sposób jakiego oczekiwałem. Dostał krwotoku z nosa. Wewnętrznie skrzywiłem się, a na zewnątrz zupełnie to zignorowałem. Przysięgam, że w pewnym momencie powstanie tu większa rzeź niż po wszystkich atakach wszystkich bijū razem wziętych! Ale przynajmniej po utracie takiej ilości krwi będzie boleć go głowa. Zauważyłem, że jego koledzy dyskretnie sięgają po chusteczki lub serwetki i przykładają je sobie do nosa.
- Obrzydliwe... - mruknąłem pod nosem, a ich krwotoki zwiększyły się. Naprawdę, co z tymi wszystkimi ludźmi?! Czemu wszyscy tutaj to masochiści?! Cóż, przynajmniej przyciągam uwagę. Staruszek będzie wisiał mi dużo ramenu, bo wątpię by przy takiej frekwencji przegralibyśmy ten festiwal. Różnego rodzaju imprezy i święta cały czas odbywały się w Konosze. Dzisiaj był Festiwal Jedzenia. Z tego powodu zorganizowano konkurs na największą ilość gości, w którym Ichiraku brało udział. Jak, że normalnie nie wystarczyłoby miejsca to staruszek postanowił rozstawić dodatkowe stoliki. Kiedy mu w tym pomagałem Ayano wpadła na jakże "świetny" pomysł by pobawić się w cosplay. Po uzgodnieniu tego ze staruszkiem stwierdziła, że tematem będzie dwór królewski. Tak wylądowałem w stroju pokojówki, o czym od razu zaczęły rozchodzić się plotki i z każdą chwilą mieliśmy coraz więcej klientów. Wziąłem kilka tac z daniami i zacząłem podawać posiłki gościom. Gdy rozdałem wszystkie, wróciłem do zbierania zamówień. Podszedłem do pojedynczego stolika i już miałem pytać, co podać, gdy wyczułem znajomą aurę. Podniosłem powoli wzrok.
- Raito... - wysyczałem zirytowany jego spojrzeniem. W głowie policzyłem do dziesięciu by odzyskać równowagę ducha i nie przywalić mu.
- Co podać? - zapytałem zimno na co on zachichotał.
- Ciebie~ - odpowiedział flirciarskim tonem. Szczerze? Nie spodziewałem się czegoś innego od takiego kogoś jak on... Mam nadzieję, że nie będę musiał zniżać się do jego poziomu. Ayano zamordowałaby mnie za ubrudzenie tego "cudnego" stroju. O ile bym przeżył zakopanie żywcem... Musiałem użerać się z nim jeszcze kilka minut. W końcu zagroziłem mu, że go wyrzucę. Od razu zadziałało. A patrząc jaki szczęśliwy to dzień... To spodziewam się tu Rena, Sasuke i wszystkich Kage do cholery! Zacząłem warczeć pod nosem. Nagle ktoś pociągnął mnie za ogon i już chciałem nieźle nastraszyć osobę, która odważyła się to zrobić, ale nie po prostu mogłem. Za mną stało kilkoro dzieci bawiących się moim ogonem i przytulających do niego. Takich małych dzieci. Sepleniąc, pytały się siebie nawzajem czy jest prawdziwy. Dzieci są urocze. O ile nie ryczą... Jako, że nie miałem co robić zacząłem się z nimi bawić moim ogonem. Próbowały go łapać, gdy ja go im zabierałem. Starałem się utrzymać pokerface. Już wiem czemu ANBU zawstydził się gdy mnie zobaczył w piżamach jako pięciolatka. Dzieci są słodkie, dopóki nie płaczą. Choć w sumie... Nie. Jednak nie rozumiem pedofila. Po kilku minutach staruszek zawołał mnie bym dostarczył dania do stolików. Wziąłem od niego znów kilka tac na raz i zacząłem szybko oraz zwinnie roznosić zamówienia. Maluchy przyczepiły się do mnie, a ja ignorowałem je skupiając się na pracy. Gdy pozbyłem się wszystkiego podbiegło do mnie kilka kobiet. Zaczęły od razu przepraszać za swoje pociechy i je zabrały. Czyli jak jestem chłopakiem to wszyscy mnie mieszkańcy mnie nienawidzą, a gdy wyglądam jak dziewczyna to uwielbiają? Nie fair. Dyskryminacja.
~~~~Time skip~~~~
Przez cztery godziny obsługiwałem klientów. Nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie to, że przychodziło ich od groma. W pewnym momencie zabrakło nam miejsc. Dla dwudziestu osób, które przyszły na raz. Raito wyszedł chwilę temu. Na szczęście.
- Naru! Chodź tu na chwilę! - zawołała mnie Ayano. Od razu skierowałem się w jej kierunku. Nagle poczułem jak ktoś podcina mi nogi. Była to jakaś kobieta około trzydziestki, nie wyróżniająca się w ogóle. Super. Pierw faceci rozbierają mnie wzrokiem, a teraz dziewczyny nienawidzą. Ja chce już wrócić do moich zaplecionych włosów i oversized bluz. Poczułem jak ktoś mnie łapie. Od razu, po aurze, wiedziałem kto to. To był Ren. Pomógł mi wstać uśmiechając się miło. Chciałem się odsunąć, ale on mi na to nie pozwolił. Przyciągnął mnie bliżej do siebie. Pls help. I nagle jak rycerz na białym koniu pojawił się Sasuke. Uwolnił mnie z uścisku Chinoike. Atmosfera w okolicy stała się naprawdę napięta. Oczy obu chłopaków stały się czerwone. W tych należących do Sasuke pojawił się sharingan, a u Rena pokazał się ketsuryūgan. Goście zaczęli powoli się ulatniać, aż w końcu ulica pozostała kompletnie pusta.
- Co ty sobie wyobrażasz? - głos Uchiha był... przerażający. Oh shit. Mam ochotę zniknąć tak szybko jak ci wszyscy faceci po zobaczeniu reakcji kosmity na to co zrobił Chinoike. I oczywiście doszło do bójki. Zdziwiło mnie to, że Sas bez problemu dorównywał starszemu. Nagle znikąd pojawił się Raito.
- Co się tu w-w-wyrabia? - jego głos załamał się, gdy zobaczył złość młodego Uchihy. Savee mee someonee.
- Molestował Naruto. I chciał go pocałować. - wywarczał onyksowooki... A w odpowiedzi Raito zrobił minę pikachu z mema. Co jest z nim nie tak?
- A to i tak wiadome, że ja będę pierwszym, który to zrobi.
-... Nope. Za młody jesteś. Ja to zrobię. Jestem starszy. - słysząc jak Raito prowokuje Sasuke zacząłem powoli kierować się w stronę Ayano i staruszka. Nawet przez chwilę nie spuszczałem wzroku z dyskutujących. Choć w sumie już bijących się. Nie sądziłem, że do tego dojdzie.
~ Ależ to było do przewidzenia. Wcześniej czy później, stałoby się. ~
~... ~
~ A! I wygra Sasuke. ~
~ Nani? ~
~ Oh, uwierz mi. Sporo o nim nie wiesz. ~
Spojrzałem się w kierunku walczących. Młodszy Uchiha został odepchnięty na chwilę na bok. Chakra wokół niego zgęstniała na tyle, że była doskonale widoczna. Było jej od cholery. W jego oczach nie było już zwykłego sharingana. Na jego miejsce pojawił się mangekyō. Automatycznie pozostała dwójka cofnęła się od niego. Na ich reakcję u chłopaka na twarzy pojawił się uśmiech. Pełen chęci mordu, rządzy krwi. Urzekający uśmiech.. SHIT
~ HA! ZAKOCHAŁEŚ SIĘ! ~
~ NOPE! ~
Nagle zrobiło mi się gorąco. Szczególnie na twarzy. Szybciej niż dźwięk znalazłem się przy Ayano i staruszku. Wszedłem za ladę i schowałem się pod blatem mrucząc niezrozumiale przekleństwa skierowane do Kuramy.
- Uhu~ Ktoś tu ma swojego faworyta~ - próbowała się ze mną droczyć dziewczyna, ale byłem zbyt zawstydzony by odpowiedzieć. Nienawidzę was wszystkich, i demonów, i ludzi. Głośne huki zderzających się ze sobą technik były doskonale słyszalne w całej okolicy, jak nie w całej wiosce. Skorzystałem z tego, że nikt nie zwracał na mnie uwagi i się zmyłem.
~~~~Pov. Sarutobi~~~~
Byłem w trakcie ważnego spotkania, gdy coś zatrzęsło ziemią. Hałas był ogromny. Razem z moimi gośćmi skierowałem się w jego stronę. Już zaatakowali? Dookoła pojawiła się masa ANBU. Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Jak wielkie było nasze zdziwienie, gdy ujrzeliśmy tylko trójkę bijących się osób. Jednego ucznia Akademii, nukenina, którego przyjęto jako cywila i założono pieczęć blokującą większość mocy oraz osobę niebędącą ninja.
- Co tu się do diabła wyrabia?! - podniosłem ton, a cała trójka ustała w miejscu. Spojrzeli na mnie i tak patrzyli przez chwilę. I wrócili się bić! Nagle podeszła Mikoto.
- Spokój. - nie było żadnej reakcji na jej słowa. - Naruto tu już kilku minut nie ma.
Dwójka starszych znieruchomiała. Chcieli się rozejrzeć, ale najmłodszy po prostu kilkoma szybkimi ruchami powalił ich na ziemię pozbawiając przytomności.
- Sasuke... Przecież powiedziałam, że go tu nie ma. - powiedziała.
- No i? W przeciwieństwie do nich nie robiłem tego, by się popisać, a po to by wbić im trochę rozumu do głowy i uświadomić o kilku rzeczach. - przerwał i spojrzał na przegranych, którzy odzyskiwali już przytomność. - Sześć do minus trzech do zera.
- Co? - zapytali równocześnie identycznie głupim tonem.
- To. Raito ty go próbowałeś porwać, molestujesz go i stalkujesz. On to wie. A zrobiłeś mu broń, ale przez tą sytuację z dzisiaj wychodzisz na zero. - rzucił nonszalancko.
- A SKĄD TY NIBY MASZ SZEŚĆ?! - wykrzyczał Raito, nie mogąc nie przyznać racji młodszemu w tym, że nawalił.
- Jestem jego przyjacielem z dzieciństwa i spędziliśmy razem mnóstwo czasu, dbałem o niego, zrobiłem mi śniadanie, przytuliłem się z nim, uspokoiłem go, gdy był wściekły, uratowałem go przed... kimkolwiek jesteś. I jeszcze kilka rzeczy, ale nie chce mi się liczyć, więc prawdopodobnie mam jeszcze więcej punktów, bo zirytowałem go tylko raz. - rzucił obracając się na pięcie. Machnął ręką na pożegnanie i poszedł w tylko sobie znanym kierunku. Pozostała dwójka z wyczuwalną depresją nawet się nie podniosła z ziemi. Westchnąłem.
- O co tu chodzi Mikoto? - zapytałem.
- O nic na tyle ważnego, że musiałbyś wychodzić z biura, staruszku. - odpowiedziała tajemniczym tonem. Pokręciłem zrezygnowsny głową. Spojrzałem w niebo. Słońce już powoli zachodziło. Księżyc już był widoczny na niebie. Czerwony? Już chciałem spokojnie wracać do biura, gdy nagle po całej okolicy rozległ się huk i dało wyczuć ogromny powiew powietrza. Lżejsze rzeczy nie przyczepione do podłoża poleciały razem z nim. W oddali można było dostrzec ogromnego węża. Przełknąłem ślinę i zgarnąłem wszystkie myśli do kupy. Byłem Hokage. Musiałem bronić wioski. Więc zacznijmy i zobaczmy co jest silniejsze. Moja chęć obrony tego, na czym mi zależy, czy twoja chęć mordu?

Egzystencja ~ Naruto FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz