Weszłam do domu i od razu rzuciłam torbę w kąt, następnie biegnąc do lodówki. Nalałam sobie zimnej wody do szklanki i oparłam się plecami o blat.
Boże!, jak dobrze, że do wakacji został trochę ponad miesiąc! Pani od matematyki uważa, że muszę poprawić jeszcze jedną kartkówkę, aby na koniec mieć czwórkę. I w sytuacji, gdyby wychodziła mi ze średniej trójka, byłabym mega szczęśliwa, że jest taka łaskawa... ale, cholera!, moja średnia z tego przedmiotu to pięć setnych więcej, niż trzeba mieć na czwórkę.
– Ale wtedy będzie mocna czwóreczka – powiedziałam, naśladując jej głos i wymachując w powietrzu jak ona – w moim przypadku – nieistniejącym długopisem.
Nie minęła sekunda, a usłyszałam śmiech mojego brata. Zdziwiona odwróciłam się w stronę wejścia do pomieszczenia.
– Co tam siostra? – spytał, nadal się śmiejąc. – Problemy w szkole?
– A daj spokój – odpowiedziałam słabym głosem i odłożyłam pustą szklankę na blat stołu. – A ty co robisz w domu? Przecież miałeś mieć z chłopakami próbę.
Mój brat razem z kilkoma przyjaciółmi założył zespół – chociaż to za dużo powiedziane; oni po prostu lubią grać i śpiewać, i czasami – baaardzo rzadko – dają występy na domówkach albo osiedlu.
– Jak ja się cieszę, że mam tę męczarnie za sobą. I będziemy mieć próbę, ale u Michaela nie wypaliło, bo coś tam z prądem – powiedział , wznosząc oczy ku górze – dlatego chłopaki przyjdą do nas.
Jęknęłam.
Tylko nie to...
Miałam nadzieję, że w tym tygodniu uda mi się uniknąć spotkania z Jamesem.
Nienawidziłam go, nienawidziłam, gdy robił sobie ze mnie żarty i mówił dwuznaczne rzeczy. On, niestety, doskonale o tym wiedział i mimo mojego ignorowania jego zachowania albo proszenia o przestanie, cały czas doprowadzał mnie do białej gorączki. Nie wiem, czy jemu sprawiało to przyjemność, ale ja czasami miałam naprawdę dosyć.
– Noah, do której będziecie ćwiczyć? Bo, nie wiem, czy wiesz, o dwudziestej drugiej zaczyna się cisza nocna – przypomniałam bratu, jakby był idiotą.
– Spokojnie, Zoe – zaczął, uspokajając mnie dłonią – sąsiedzi uwielbiają naszą twórczość – dokończył i wypiął pierś.
Zaśmiałam się, widząc go takiego dumnego.
– No nie wiem. Jones ostatnio był się poskarżyć, że nie dajecie mu spać. Przeszkadzały mu te wasze, cytuję, bumbumbum.
– Jak następnym razem przyjdzie, powiedz, że specjalnie dla niego możemy również zagrać i zaśpiewać jakąś spokojną balladę. – Podniósł palec do góry. – Ze specjalną dedykacją. Będzie zachwycony. Dobra, zaraz będą chłopaki.
– O, to ja idę do pokoju – powiedziałam, kierując się do wyjścia. – Nie przeszkadzajcie mi.
Położyłam nogę na schodach, gdy usłyszałam głos Jamesa za sobą:
– Gdzie się wybierasz, moja droga? Posłuchaj mnie trochę, krzycz moje imię! – Zaśmiał się, a ja zacisnęłam usta w cienką linię. – Nie mogłem wczoraj zasnąć i napisałem dla ciebie piosenkę. O miłości – dodał. – Co jeszcze mam zrobić, żebyś szansę mi dała ooooo – zaczął śpiewać.
– Daj jej spokój, stary – powiedział mój brat, śmiejąc się.
– Wal się – powiedziałam i ruszyłam na górę.
– Łamiesz mi serce – powiedział zrozpaczonym tonem, ale już się nie zatrzymywałam.
Przekręciłam klucz w drzwiach pokoju i zamknęłam oczy, upajając się to chwilą spokoju. Najpierw ta sytuacja z matematyką, a teraz jeszcze James. Pozostali kumple Noah byli naprawdę w porządku. Nie raz mi pomogli, kiedy potrzebowałam pomocy – czegokolwiek by to nie dotyczyło. Naprawdę ich lubiłam... Jamesa w zasadzie na samym początku też, ale pewnego dnia kiedy weszłam do garażu, gdzie mieli jedną ze swoich pierwszych prób, rozmawiali o „laskach" i od tamtej pory chłopak nie daje mi spokoju.
Postanowiłam wyrzucić z głowy obraz Jamesa i zacząć uczyć się do matematyki, bo jednak na tej czwórce mi zależało, a wiedziałam, że jeżeli nie poprawię którejś kartkówki, to nic z tego nie będzie.
Przebrałam się w dresy i rozciągnięty podkoszulek i usiadłam do książek.
Po jakiejś godzinie postanowiłam zejść do garażu, żeby posłuchać trochę, jak grają. W zasadzie... najbardziej interesował mnie głos Jamesa – uwielbiałam go słuchać. Miał taki mocny głos z nutką chrypki. Nie raz zdarzało mi się stać przed drzwiami, żeby tylko go posłuchać.
Kiedy wyszłam z pokoju, niczego nie usłyszałam – żadnych dźwięków ani rozmów. Pomyślałam, że może zrobili sobie przerwę albo nastrajają instrumenty. Mimo wszystko postanowiłam sprawdzić. Wychyliłam lekko głowę przez drzwi, naprawdę tak mało, że nie było jej widać, ale w garażu nikogo nie było.
– Przyszłaś pokrzyczeć moje imię? – wyszeptał mi do ucha James, a podskoczyłam tak bardzo, że gdyby nie jego ramiona, prawdopodobnie spadłabym ze schodków. – Spokojnie, maleńka, nie chciałem cię wystraszyć.
Moje serce zabiło mocniej, gdy z tej odległości patrzyłam na jego twarz.
Nie lubiłam go – to prawda, ale nie mogłam zaprzeczać, że był przystojny, bo to byłoby jedno wielkie kłamstwo. Dziewczyny – o czym doskonale wiedziałam – uwielbiały jego jasne oczy. Sama musiałam przyznać, że nigdy takich nie widziałam tak bardzo niebieskich, że nawet nie miałam porównania i do tego zawsze błyszczących się jak dwie gwiazdy. Jego ciemne włosy kontrastowały z nimi, przez co wydawały się jeszcze jaśniejsze. Do tego był wysoki. Bardzo wysoki – kiedyś podsłuchałam jego rozmowę z chłopakami, gdy mówił, że ma metr dziewięćdziesiąt siedem. Zawsze, gdy chciałam na niego spojrzeć, musiałam ostro zadzierać głowę do góry. Tak jak teraz.
Zauważyłam, jak na jego ustach pojawia się szelmowski uśmiech.
– Czemu mi się tak przyglądasz?
Błyskawicznie spuściłam głowę, czując, jak policzki zaczynają mnie piec.
Cholera!
– Wiem, jak działam na dziewczyny – zaczął niskim, lekko schrypniętym głosem – jednak twoje zmieszanie najbardziej mi się podoba.
Zaczęłam się wyrywać.
– Puść mnie!
– Najpierw się uspokój, bo znowu się zachwiejesz i spadniesz.
Kiedy zrobiłam tak, jak mówił, rozluźnił uścisk po chwili już całkowicie mnie wypuszczając.
Gdy się otrząsnęłam, powiedziałam:
– Chciałam się was tylko spytać, czy chcecie coś do picia albo jedzenia – spróbowałam sprostować, wymyślając na poczekaniu kłamstwo.
Pokazał głową w stronę kuchni.
– Już sobie poradziliśmy. Jednak jeżeli kiedyś zachoruję, skorzystam z twoich usług. Kupię ci nawet kuse ubranie, w którym będziesz chodziła po moim mieszkaniu i spełniała moje zachcianki – powiedział, puszczając mi oczko i uśmiechając się szeroko.
– Niedoczekanie twoje! – krzyknęłam i przepchnęłam się przez niego, idąc szybkim krokiem do pokoju.
Zanim weszłam na schody, usłyszałam głęboki śmiech Jamesa.
Co za idiota!
YOU ARE READING
My brother's friend
Teen FictionMiałam już dosyć tego dupka! James odkąd go tylko poznałam - zatruwał mi życie. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że przyjaźnił się z moim bratem i chcąc nie chcąc musiałam go prawie codziennie oglądać! Pewnego dnia, gdy brat Zoe rozmawiał...