Rozdział 21

2.9K 212 10
                                    

Wiele lat temu, gdy nastał pokój po Pierwszej Wojnie Shinobich, cztery główne wioski ninja zaczęły planować. „Jak pozbyć się tych, którzy mogą zniszczyć wszystko?". Chodziło im o Uzumakich i ich Kraj Wiru. Jego ludność była mała w porównaniu do innych, ale składała się jedynie z osób ze sobą spokrewnionych, co dawało im tytuł największego klanu chodzącego po ziemi. Byli jak jedna, ogromna, zgrana ze sobą rodzina. Panowała tam monarchia, ale głosy ludu były naprawdę szanowane. Władcy starali się o jak najlepsze warunki do życia dla każdego mieszkańca. Rządził tam tak zwany „królewski" odłam Uzumakich. Posiadali oni prawie wszystkie umiejętności występujące w klanie. Członkowie tego odłamu rozwijali ich tylko kilka - osoba, która zdecydowała się na największą ilość wybrała trzy. Talentów było od groma, ale nie było czemu się dziwić. Coś takiego jak „Poślubisz tę osobę." czy „Nie ma mowy, że poślubisz tę osobę" nie istniało. Poza tym pochodzili nie od Hagoromo czy Hamury, a od Uzukiego, czyli trzeciego syna Kaguyi, ale nikt o tym nie wiedział. Ten klan zdecydowanie posiadał największą tolerancję. Nie ważna była płeć, wiek (jeżeli żadna z osób nie była poniżej dwunastego roku życia, bo od tego wieku były legalne małżeństwa) czy status. Brakiem jakiegokolwiek szacunku czy tolerancji darzono jedynie śluby wymuszone, polityczne i tym podobne. Najważniejsze dla Uzumakich zawsze były uczucia. Dlatego często dochodziło do mieszania krwi. Przed drugą wojną w klanie występowały m.in nietypowe uwolnienia jak lód czy skwar, widzenie przyszłości i bliskiej, i dalekiej, lecznicza krew, umiejętność zamieniania chakry w przedmioty czy przyzywania wszelkiego typu zwierząt. Przez tą ostatnią Uzumaki posiadali w bibliotece wszystkie zwoje związane z przyzywaniem. Jednak zaginęły one wraz z biblioteką po drugiej wojnie. Walka z tym klanem była wielkim ruchem czterech nacji - tylko czterech, bo piąta, czyli Kraj Ognia, nie zgodziła przyłączyć się ze względu na sojusz. Jednak nie zamierzała pomagać w walce Uzumakim. W ten sposób ich zdradzili. Jedynymi, którzy pomogli, był klan Uchiha. Wspierali ich przez całą wojnę. I właśnie dlatego zostali odsunięci od ostatnich, najbardziej krwawych walk, nazywanych Kampanią Krwawego Księżyca. Nazwa wzięła się od ostatniej potyczki. Nacje miały znaczną przewagę pod względem liczebności, bo aż stukrotną. Wśród ich wojsk byli najwspanialsi shinobi ich dziejów. Posiadali oni niesamowite Kekkei Genkai, takie jak metal, magnetyzm i wiele innych, potężnych. Jednak gdy stanęli do walki nic im to nie dało. Udało im się uśmiercić wielu Uzumakich, ale i tak przegrali. Siła woli wiru dała niesamowitą potęgę klanowi. Była tak silna, że morze i księżyc zmieniły kolor, na kolor krwi ich wrogów. Na, dla niektórych piękną, a dla innych przerażającą, krwawą czerwień. Jedynymi ocalałymi z walk byli potomkowie Uzukiego i to w niewielkiej ilości. Po odpowiednim zapieczętowaniu wyspy rozeszli się we wszystkie strony świata czekając, aż ktoś obejmie tron, by Kraj Wiru zmartwychwstał jak feniks z popiołów. - opowiadała Kaguya blondynowi, który nie miał pojęcia co tu znów robi. Gdy skończyła uśmiechnęła się do niego i przytuliła.
- Dasz sobie radę, moje dziecko. - pogłaskała go po głowie. Był jej pierwszym potomkiem, którego pokochała po śmierci swojego najmłodszego syna. Chciała mu zapewnić matczyne ciepło, którego brakowało po tym, jak jego ziemska matka umarła. Choć nawet jakby Kushina przeżyła to i tak by to robiła.
W końcu przyszedł czas, na to by chłopak wrócił do swojego świata.
~~~~Pov. Naruto~~~~
Otworzyłem powoli oczy i podniosłem się. Byłem w szpitalu. Rozejrzałem się powoli. Ku mojej uciesze nie miałem na sobie stroju pokojówki. Mam nadzieję, że to Tsunade mnie przebrała. Poczułem ból w rękach. Gdy na nie spojrzałem były całe w bandarzach.
~ Nauczyć cię leczenia się? ~
~ Tak. Przyda się... ~
Odwiązałem bandaże z moich rąk. Były na nich poszarpane rany.
~ Co się stało? ~
~ Podczas krwawej pełni ilość twojej chakry wzrosła. Jeszcze nie trenowałeś kontroli nad nią, więc po zakończeniu nadmiar energii rozszarpał twoje ręce. Udało mi się ukierunkować chakrę tak, by było to jak najmniej szkodliwe dla ciebie. ~
Przytaknąłem i zacząłem wykonywać instrukcje Kuramy. Otoczył swoją chakrą jedną z moich rąk w miejscu ran. Miałem prowadzić i używać jej, gdy on ją kontrolował. Przychodziło mi to bez większych problemów, co mnie naprawdę ucieszyło. W cholerę teorii jednak coś dało! W chwilę wyleczyłem całą rękę i brałem się już za drugą. Nagle do pokoju weszła pielęgniarka. Gdy tylko zobaczyła, że jestem przytomny, wyleciała z pokoju jak burza. Kilka minut później przyszła czerwonowłosa kunoichi.
~ Mito. ~
~ Żona Pierwszego Hokage? ~
Odpowiedział mi tylko pomruk. Ona spojrzała na mnie i powoli podeszła. Usiadła na krześle, gdy ja dalej skupiałem się na leczeniu. Czułem się dziwnie, jakby coś mnie ograniczało. Te ściany... Blokują wyczuwanie aury i chakry.
- Rozmawiasz z Kyūbim? - zapytała wprost. Pokiwałem głową, skupiając się dalej na tej samej czynności. Kurama chciał mi to trochę utrudnić i już mniej pomagał.
- Dużo? - ciągnęła dalej. Przesłuchanie?
- Cały czas. - odpowiedziałem spokojnie. Mito zmarszczyła brwi i badawczo mi się przyglądała. Chciała wybadać moje uczucia. W tej chwili nie mogła nic wyczuć oprócz skupiania się na ręce, co było oczywiste i doskonale widoczne. W tej chwili jestem oazą spokoju. Przynajmniej dopóki nie pojawi się któryś z tamtej dwójki Uchiha lub Ren. Wtedy wywalę ich przez okno. Jak Tsunade.
- Co mówi? - w jej głosie pojawiło się zainteresowanie. No tak. W końcu wcześniej Kurama z nią nie rozmawiał. Miał focha za zapieczętowanie go.
- Masz na myśli, co mówi zwykle czy co mówi teraz? - dopytałem.
- Powiedz mi co mówi teraz. - rzuciła od razu.
- Wyjaśnia mi jak mam leczyć rękę. - gdy to powiedziałem na jej twarzy pojawiło się zdziwienie. W końcu Lis miał reputację złego i okrutnego.
- A co mówi zwykle? - zapytała ostrożnie.
- To zależy od sytuacji. Na przykład kiedy jestem w biurze Hokage, nabija się z tego jak staruszek podporządkował się radzie cywili. Albo narzeka na to, że Konoha to już nie wioska shinobi, a ogromny ośrodkiem turystyczny. - mruknąłem i skończyłem leczyć rękę.
~ Jestem jeszcze gdzieś ranny? ~
~ Nie. ~
Pytałem się o to Kuramy, bo podali mi leki uśmierzające ból. Ktoś normalny czułby coś mając rozszarpane ręce, a ja nie czułem nic. Chciałem wstać z łóżka, ale nagle ręka Mito zatrzymała mnie.
- Co robisz? - zapytała stanowczo.
- Wstaję. - rzuciłem krótko i po chwili byłem już przed łóżkiem. Przeciągnąłem się i spojrzałem za siebie. Czerwonowłosa dalej patrzyła się w miejsce, gdzie przed chwilą leżałem i trzymała rękę, jak wcześniej. Była totalnie zdezorientowana.
- Huh? Coś nie tak? - zapytałem zmartwiony. Odwróciła się w moim kierunku i patrzyła wzrokiem mówiącym "Co do cholery?!". Spojrzała z powrotem na łóżko i potem znów na mnie. Zrobiła tak kilka razy, a ja nie wiedziałem o co chodzi. W końcu wstała i ustała przede mną. Zaczęła na szybko wykonywać standardowe badania, w międzyczasie sadzając mnie na łóżku. Co chwilę pomrukiwała coś pod nosem.
~ Nah. Jest medyczką, więc nie ma się co dziwić. Dla niej twoja regeneracja nie jest normalna, bo mimo posiadania mnie w sobie, jej nie miała. ~
~ Nie miała? ~
~ Nope. Zapieczętowała mnie w sobie, gdy była już dorosła i przez to jej ciało nie przyzwyczaiło się do mojej chakry. Kushina została moją jinchūriki, gdy miała chyba dziesięć lat? ~
~... Przespałeś to, prawda? ~
~Nie... ~
~ JAK MOŻNA PRZESPAĆ MOMENT, W KTÓRYM CIĘ PIECZĘTUJĄ?! ~
~ Nie wiem, ale da się. A żebyś ty widział moją minę, kiedy się obudziłem w jakimś dzieciaku zamiast staruszce... ~
Ktoś machał mi ręką przed oczyma. Popatrzyłem na czerwonowłosą zirytowanym spojrzeniem. Ja tu rozmawiam. Zaczęła mówić coś o tym, że mam leżeć i nie wstawać, a najlepiej spać. No to tak zrobiłem. Położyłem się i zasnąłem, nie słuchając jej monologu.

Egzystencja ~ Naruto FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz