Urojony bohater (1)

697 23 13
                                    

„Grzech ma tylko początek, nigdy koniec." Homer

Obudziłam się z cichym krzykiem. Bawełniana piżama była lepka na krzyżu od potu. Przez kręgosłup przechodziły mi zimne dreszcze. Przełknęłam z trudem ślinę, w gardle czułam suchość. Podciągnęłam nogi pod siebie i objęłam je ramionami. Oparłam czoło na kolanach i odetchnęłam głęboko. W domu panowała głucha cisza, słyszałam jedynie buczenie urządzeń elektrycznych. Po paru minutach moje tętno wróciło do normy. Jedna z niewielu nocy, gdy demony przeszłości powracały do mnie. Przydałyby się jego ramiona. I zapach wody kolońskiej. To na pewno by mnie ukoiło z powrotem do snu.

Wstałam z łóżka. Zapaliłam małą lampkę i złapałam pierwszą lepszą świeżą koszulę nocną. Otworzyłam okna, by wpuścić odrobinę świeżego, kwietniowego powietrza. Wzięłam szybki zimny prysznic, mając nadzieję, że zmyję z siebie odświeżone wspomnienia. Tamte zdarzenia były dla mnie niczym świeżo zszyta rana, która za każdym razem gdy miałam koszmar się otwierała. Byłam świadoma, że czyny, których dokonałam, nigdy nie zostaną w moim odczuciu odkupione. Wyrzuty sumienia zostaną ze mną na zawsze. Ale miałam jedynie nadzieję, że tajemnicę zabiorę ze sobą do grobu. Wyszorowałam ciało ręcznikiem mocno, aż pojawiły się zaczerwienia na skórze.

Po wyjściu z łazienki skierowałam się do pokoju Rose. Uchyliłam lekko drzwi, by zajrzeć do środka. Różowa lampka stojąca obok łóżka dziewczynki rzucała kolorowy cień na ścianę obok. Rose była opatulona kołdrą od stóp do podbródka. Klatka piersiowa unosiła się miarowo przy każdym wdechu i wydechu. Zamknęłam za sobą drzwi i na palcach podeszłam do łóżka. Kucnęłam, patrząc się na spokojną twarz dziecka. Odgarnęłam kosmyk włosów opadający jej na nos.

– Jesteś jedyną z niewielu dobrych wspomnień, kochanie. – wyszeptałam w przestrzeń. – Kocham cię, Rosie. Nawet nie wiesz, jak bardzo.

***

Stoisz nad zlewem i przyglądasz się brązowej fiolce, którą obracasz w palcach lewej dłoni. Drugą dłonią opierasz się o lepiący się blat. Patrzysz z czystą nienawiścią na buteleczkę. Czujesz, że Twoje remedium stało się jednocześnie źródłem Twoich problemów.

To przez nie przybrałaś na wadze.

I właśnie dlatego koledzy i koleżanki z pracy naśmiewają się za Twoimi plecami.

Powolnym ruchem odkręcasz białą plastikową nakrętkę i przechylasz pojemniczek. Małe, kremowe tabletki wysypują się i lądują w zlewie. Następnie puszczasz gorącą wodę z kranu. Aż ze zlewu unosi się para. Obserwujesz, jak rozpuszczają się pod wpływem temperatury wody. Przenosisz swój wzrok na widok za oknem.

Widzisz panoramę miasta. Szklane wieżowce sięgają nieba. Choć jest dość jasno, widzisz rozrzucone po całym nieboskłonie gwiazdy. Przymykasz powieki i wsłuchujesz się w dźwięk klaksonów, silników spalinowych. Czujesz, jak miasto tętni nocnym życiem. Pod opuszkami dłoni czujesz pulsowanie, jakby miasto faktycznie żyło, dotykasz tego fizycznie, nie tylko mentalnie. Masz wrażenie, że słyszysz szczęk szklanek, gdy znajomi wznoszą toast za coś. Słyszysz cichy dźwięk rozmów przy piwie. Nagle ten spokój rozdziera krzyk – płaczliwy, osoba ta jest czymś przerażona. Boi się czegoś.

Czujesz przypływającą odwagę – ucisk w żołądku przeradza się w prąd, który kieruje się w stronę kończyn dolnych, a potem idzie w górę, coraz wyżej, aż dociera do Twojej głowy.

To miasto Cię potrzebuje. Jesteś jego jedynym obrońcą. Policja jest bezradna wobec przestępstw. Nie znajdują winnych gwałtów, prześladowań, pobić. Jesteś niczym Daredevil z komiksowego uniwersum, który ratuje szarych ludzi.

BehawiorystkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz