1.Rozdział "Fikcja"

28 2 0
                                    

"Otwieram oczy. Wokół mnie ciemność, która mknie przez najrozmaitsze myśli. Stoję, może otworzy przede mną to na co czekam, czyli rzeczywistość lub rąbek tajemniczości. Skulona jak mały robaczek uciekający przed śmiercią. Nic z tego, nadal cisza. Więc by uniknąć tej durnej śmierci wstaję i idę szukając jakiejkolwiek istoty żywej.
Czuję!
Niestety to tylko klamka do otwierania zwykłych drzwi.
Może nie są takie zwykłe?
Widzę, że pod klamką jest coś w rodzaju dziurki od klucza, a moje nadgorliwe oko chcę wpędzić mnie w inną odchłań. I znów to dziwne uczucie, że gdzieś tam dziwna dziurka była, a ja w nią już kiedyś oko wsadziłam. Ale cóż mówi się trudno i teraz patrzę przez durnowato-dziwną dziurkę i nic z niej nie mogę wyczytać.
Co teraz? Zaraz!
Może nic z niej nie mogę wywnioskować, ale powinnam usłyszeć.
Taak!
Słyszę i to bardzo wyraźnie. Mam złe przeczucie, ten dziwny dźwięk nie należy do przyjemnych, kwalifikuje się raczej do tych strasznych oraz śmiercionośnych dźwięków.
Jakby łzy?
Zdecydowanie to są łzy, teraz muszę znaleźć jakiś głos, by dowiedzieć się do kogo te zły należą.
Yyy....? Coś jest nie tak? O nieee!
To są jakby moje łzy.
Skoro to ja płaczę, to kto jest tam i dlaczego ja jestem w tej rzeczywistości? Jaki ja mam związek z tą sytuacją?
Spoglądam w dziurkę jeszcze raz z nadzieją na lepszą podpowiedzieć. Zaczynam powoli wytężać swój wzrok by zobaczyć o co chodzi w tym dziwacznym, nieznanym świecie. Tam daleko w oddali spostrzegam dziewczynę, a może kobietę lub gościa w długich prostych włosach. Ona wchodź na coś w rodzaju stołka, a może krzesła. Nie jestem pewna, ponieważ zasłania mi szaro-czarna mgła, która miesza się ze łzami o barwie krwistej jak najczerwieńsza krew. Obraz znikł. Zamiast go usłyszałam krzesło, które z wielkim trzaskiem upadło na podłogę. W tym samym momencie coś albo ktoś wziął moje ciało jakbym była marionetką, nie mam nad nim teraz żadnej kontroli. Jedna z moich długich, szczupłych rąk jest trochę zabawna, trzyma się czegoś i za wszelkącenę nie zamierza odpuścić, za to reszta patyczkowatego ciała ucieka w stronę trzasku wywołanego przez brązowe krzesło.
Dlaczego? Nie wiem?!
Ciało miota się na wszystkie strony, natomiast ja nie umiem nic z niego wywnioskować. Pomimo wszelkich starań. Nadal nie wiem co to za tajemnice. Nagle widzę wokół siebie bardzo duża ilość krwi. Zaczynam powoli nią oddychać. I znów mój wzrok psuje świat, a dookoła nie ma nic oprócz klamki. Moja dusza zachowuje dziwną energie. Nie wiem jak wyczytać jakiekolwiek informacje.
Po co i gdzie się znajduje? Nie jestem sama prawda? Albo należę do osób chorych, wręcz psychicznych? Może poczułam pozostałości po traumie?
Nie mam zielonego pojęcia co teraz zrobić.
Ale trudno. Chwila! Dlaczego obraz zaczyna znikać?
Nic już nie widzę tylko ciemność. Gdy szukam rzeczywistości czuję tylko zamkniętą przestrzeń.
Chcę wrócić do tamtego świata! Proszę...
W tym momencie zaczynam tracić głos i słuch, a moje płuca nie chcą już pracować.
Co mam robić? Umieram!? Mam szansę na jeszcze kilka oddechów? POMOCY! Nie żyje. Chyba już nie..."

Moje oczy wciąż widzą ciemność, słyszą coś w rodzaju słów :
- Jaggi-san! Wstawaj! Ejjj.... Obudź się, bo zaraz znikniesz z tego świata. - po tych słowach mogłam tylko domyślić się, że to moja matka się tak drze- Boże! Jaggi-san żyjesz czy dzwonić po pomoc? - woła z końca kuchni.
- Żyję, żyję- mówiąc tak pięknie stworzone zdanie, już wiedziałam jak bardzo moja rodzina życzy mi śmierci.
Super
- Uff... Znowu krzyczałaś przez sen, a na twoich policzkach widzę łzy. Ten sen co zwykle?
- Tiaa...- wydukałam- Chyba tak. Chcę być jakby sama.- odrzekłam w taki sposób, że dałam jej jasne " co się wpierdalasz w nie swoje problemy ".
- Skoro tak chcesz - widziałam, że jej nie była inspirująca. Zawsze gdy jej smutno ma szklane oczy oraz usta ułożone prosto, tak prosto, że mogę nie widzieć jej wiśniowych ust. Ja też nie jestem w dobrym humorze, zwłaszcza po tym incydencie w śnie i najkrótszej rozmowie w domu. Nigdy nie wiem co mogą oznaczać te sekrety, sny bez dna. Nawet jeśli mają drugą stronę i tak nie potrafię jej zdobyć
Czemu? Nie mam pojęcia.
Inni nie chcą bądź nie widzą tego życia tylko ja mam szansę zobaczyć świat za zamkniętych drzwi. Chociaż nie znam treści tego przeżycia, ale lubię czegoś nie wiedzieć, a potem to szukać w każdym podtekście. W najmniejszej treści snu musi być symbol, który przechodzi w historię lub marzenia ludzkie. Seny o wielu treściach trudno określić, ale ich znaczenia trudno znaleźć, a tym prędzej zrozumieć.
Leżę i patrzę w sufit, wciąż nie umiem stwierdzić ile dni już tak gnije
dwa, trzy, a może cztery? A może po prostu jeden, jedyny dzień. Mam wrażenie gdyby ta chwila miała być wieczną, taką bez końca. Niestety nie można wiecznie robić tej samej rzeczy czy cały czas żyć jedną chwilą. To nie jest możliwe. Mrugam kilkakrotnie, by obudzić moje zmysły. Ciało obolałe od koszmaru, próbuje wstać, bez skutku. Znów kochany spokój. Boje się żyć w samotności, bez rodziców, rzeczywistości czy powietrza.
- Kurwa! Ruszysz się na to śniadanie czy masz zamiar tam zezgonować? - właśnie ten głos ukazał mi świadomość czasu. Oczywiście muszę odpyskować, więc czas brać się do pracy.
- Oczywiście, buntowniczo-stuknięta mamo!- krzykłam z wielką łaska w gardle. W piżamie w biało- niebieskie kropeczki otwarłam szafę. Nic w niej nie było.
Ehhh... Trudno idę bez ubrań (piżamie). Po prostu coś zjem i potem szukam wczorajszych ciuchów.
Schodzę powoli z stromych jak góry na Antarktydzie schodów. Na górach znajduje się czerwona wykładzina. Nie wygląda to źle, ale tragedii też nie ma. Z góry trafiłam na znamy mi świat pod nazwą " Kuchnio-przedpokój ".
- Płatki czy jajko? - burknęła mama.
- Tosty. - gdy widziała moją subiektywną minę, wiedziała, że nie ma dla niej linii obrony.
- Mokoto! Chodź na spacer! - spokojnie to mój pies nie brat.
Heh...
Trudno żyć z myślą, że nie widzisz życia takiego jakie by mogło być. Na ogół należę do rodziny szczęśliwej, niestety na pozór. Brat, który jest ode mnie starszy o rok,
To nie znaczy, że mądrzejszy,
zrobił by dla mnie wszystko. Matka, z którą nie mam ciekawego kontaktu i ojciec, którego uwielbiam. Czasami mam wrażenie, że ja i tak rodzina to nie do końca to czego powinnam oczekiwać.
Może podmienili mnie w szpitalu lub nie jestem ich prawdziwą córką? Bo innych opcji nie mogę znaleźć.
Mam nadzieję, że znajdę swoją historię, bo bez niej . Nie potrafię żyć jak reszta. Moja przeszłość jest cząstką mnie i bez zapomnianych chwil nie odnajdę siebie w przyszłości.

Uwięziona w sekrecie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz