Rozdział dwudziesty piąty

1.9K 122 47
                                    

Od nocy kiedy spałam z Syriuszem na kanapie minęło już trochę czasu i znacznie się uspokoiłam. Większa część moich ran i siniaków poznikała, a ja powoli zapominałam o tym co wydarzyło się podczas świąt i zaczynałam czuć się naprawdę dobrze. Bywały cięższe noce, kiedy nie mogłam usnąć, jednak nawet to powoli wracało do normalności. Zaczynałam coraz więcej się uśmiechać i nabierałam chęci na robienie głupich żartów. Sama tego nie potrafiłam wyjaśnić, ale miałam naprawdę dużo pomysłów na kawały w ciągu jednego dnia. Docierało do mnie jak duże znaczenie ma samopoczucie jednostki na zachowanie całej grupy. Ja zaczęłam czuć się lepiej, a chłopcy nie musieli już się martwić, czy wszystko ze mną dobrze.

Niestety były negatywne strony tego wszystkiego. Znacznie częściej lądowaliśmy na szlabanach u różnych nauczycieli, przez co mieliśmy mniej czasu wolnego. Czasami udawało nam się zrobić coś głupiego i nie zostać przyłapanymi, jednak doskonale wiedziałam, że nauczyciele domyślali się, że to nasza sprawka. Doskonale wiedzieliśmy, że nie mogli nam nic zrobić, jeśli nie uda im się udowodnić, że to nasza wina, dlatego nasze żarty czasami dotykały również nas. Widok zaskoczonej miny nauczyciela, kiedy znajdowaliśmy się wśród osób dotkniętych kawałem był na szczęście dobrym wynagrodzeniem za nasze poświęcenie się sprawie. Czasami było nawet zabawniej, kiedy sami wplątywaliśmy się we własny dowcip, udając, że dla nas również jest to pewnego rodzaju niespodzianką.

Niestety tego dnia nie udało nam sie wmówić profesor McGonagall, że nie mieliśmy nic wspólnego z akcją w łazienkach. Woda w kranach wyglądała na normalną, jednak kiedy się spotkała z twardą powierzchnią zamieniała się w czarną, kleistą substancję, której bardzo ciężko było się pozbyć. Jakby tego było mało udało nam się tak ustawić krany, że dało się je włączyć, jednak, aby woda przestała płynąć nie wystarczyło ich zakręcić. Niestety nauczyciele szybko domyślili się, że to nasza robota i nie dali sobie wmówić, że jest inaczej. Ostatecznie zupełnie nieświadomie wydał nas Syriusz, kiedy McGonagall powiedziała, że Filch nas widział, a Black odpowiedział, że to nie jest możliwe ponieważ nie zobaczył go na korytarzu, kiedy uciekał. Po tych słowach nasza wina była oczywista, a udawanie, że było inaczej nie miało żadnego sensu, bo nauczycielka transmutacji nigdy by się na to nie nabrała.

Właśnie w ten sposób znaleźliśmy się wieczorem na szlabanie w sali od transmutacji, gdzie mieliśmy uporządkować całe pomieszczenie. Podzieliliśmy sie pracą, aby poszło nam szybciej, jednak nie za dużo nam to dało. Prawie godzinę spędziliśmy na siedzeniu i rozmawianiu, jedynie co jakiś czas robiąc to co powinniśmy. W końcu wzięliśmy się za poważnie za naszą pracę i szło nam bardzo dobrze, aż James, uciekając przed Syriuszem, który próbował pochlapać go brudną wodą, potknął się o inną miskę z wodą, wylewając wszystko na umytą już podłogę. Remus, Peter i ja spojrzeliśmy na chłopaków ze złością w oczach doskonale wiedząc, że jeśli nie weźmiemy się za to na poważnie to nie skończymy do rana. Z każdą minutą coraz bardziej chciałam wrócić do swojego pokoju, jednak czekało mnie jeszcze dużo pracy, zwłaszcza, że Black z Potterem utrudniali zamiast pomagać.

– James, Syriusz, mam dla was specjalne zadanie– odezwałam się patrząc na chłopaków, którzy w tamtej chwili starali się ogarnąć podłogę.– Może usiądziecie sobie grzecznie i poczekacie, aż skończymy, żeby nie przeszkadzać, co?

– Ja nawet nie rozumiem, czemu dostaliśmy szlaban. W końcu to było całkiem zabawne i kreatywne. Powinni to docenić– powiedział ze śmiechem James.

– Ja się nie dziwię, że dostaliśmy szlaban. Zwłaszcza Syriusz, bo zasłużył– odparł Remus, układając kilka książek na półkach.

Spojrzałam w stronę Blacka, który lekko się skrzywił na jego słowa i wytknął język w stronę Lupina, który nawet na niego nie zwrócił uwagii. Remus cały czas zajmował się swoją częścią sprzątania i było po nim widać, że chce skończyć najszybciej jak to było możliwe. Podejrzewałam, że chłopak chciał sie jeszcze pouczyć, a gdybyśmy skończyli bardzo późno to nie mógłby tego zrobić. Chłopak poświecał dużo swojego wolnego czasu na dodatkowa naukę i czasami zastanawiałam się dlaczego to robił. Wydawało mi się, że większość tej wiedzy już ma, a powtarzanie w kółko tego samegonie wydawało mi się dobrym pomysłem. W końcu mógłby w tym czasie robić dużo ciekawsze rzeczy, zamiast siedzieć nad książkami. Z drugiej strony ktoś z naszej grupy w każdej chwili mógł wymyślić kolejny kawał, a Remus poszedłby wtedy z resztą, po prostu zostawiając naukę na później.

Dalej wykonywałam swoją część zadania, kiedy poczułam dziwne uczucie na karku. Odruchowo podrapałam się w tym miejscu, jednak nic to nie dało. Odwróciłam sie za siebie i spojrzałam w tamtym kierunku, aby zobaczyć roześmianego Jamesa, który trzymał różdżkę w dłoni. Dopiero po chwili zobaczyłam, że chłopak używał zaklęcia, aby mi dokłuczać. Na wysokości mojego karku unosiło się piórko, którym Potter mnie smyrał. Bez chwili zastanowienia zaczęłam iść w stronę chłopaka, który w pierwszym momencie nie miał nawet pojęcia co się dzieje. Dopiero po chwili dotarło do niego, że powinien uciekać, dlatego poderwał się z ławki i stanął ze nią, abym nie mogła go tak łatwo dopaść. Przez kilka minut ganiałam go wokól tej jednej ławki, aż w końcu zaczął zwiewać gdzieś dalej.

Nie miałam pojecia ile czasu za nim biegałam, ale w końcu udało mi się złapać go za kawałek koszulki. James, w formie obrony, położył się na podłodze, starając się zakryć jak najwięcej samego siebie, abym nie miała jak mu oddać. Chciałam przewrócic go na bok, jednak, zanim cokolwiek zrobiłam, do sali weszła profesor McGonagall. Stanęłam w miejscu i spojrzałam w stronę nauczycielki, zupełnie ignorując Pottera, który leżał pod moimi nogami. Byłam prawie pewna, że chłopak nawet nie zwrócił uwagii na obecność kobiety i zdecydowałam, że nie będę go wyprowadzała z błędu. W końcu jego dziwne zachowanie nie było niczym nowym, a fakt, że leżał na podłodze mógł być pewnego rodzaju zemstą.

– Skończyliście już?– zapytała kobieta patrząc na każdego z nas osobno, jednak wydawało się, że nie zauważyła Pottera.

– Tak, pani profesor– powiedział Remus, a ja spojrzałam na niego lekko zaskoczona. Byłam przekonana, że zostało nam jeszcze trochę rzeczy do zrobienia, jednak kiedy rozejrzałam się po sali okazało się, że wszystko było już skończone. Lunatyk i Glizdogon musieli wszystko skończyć, kiedy ja ganiałam za Jamesem.

– Odpowiecie mi na jeszcze jedno pytanie i będziecie mogli sobie iść. Dlaczego Potter leży na podłodze?– zapytała nauczycielka, a ja odruchowo spojrzałam na Jamesa.

– Może się zmęczył sprzątaniem?– odpowiedziałam pytaniem.– Od zawsze był jakiś dziwny. Postaram się go naprawić.

Nachyliłam się lekko nad chłopakiem i powiedzialam mu, że jak tylko wstanie z podłogi to sie na nim zemszczę. Nikt, z wyjątkiem Pottera, nie mógł tego usłyszeć i musiałam przyznać, że świetnie się z tego powodu bawiłam. Wyprostowalam się i spojrzałam na nauczycielkę z lekkim uśmiechem, az w końcu kobieta powiedziała, że możemy już iść. Remus, Syriusz i Peter zaczęli zbierać swoje rzeczy, a ja nadal stałam nad Jamesem. W końcu chłopakowi znudziło się leżenie na podłodze. Krzyknął w stronę Syriusza, żeby mnie zatrzymał, a kiedy Black stanął między mną a okularnikiem, chłopak wstał z podłogi i popędził w stronę wyjścia z sali. Krzyknął pożegnanie w kierunku zdziwionej nauczycielki i już go nie było w pomieszczeniu.

Wiedziałam, że jeśli nie wybiegnę chwilę po chłopaku to nie będę miała szansy go dogonić. Zaczęłam udawać, że nie mam zamiaru za nim biec i po prostu zaczęłam się śmiać. W końcu Syriusz uznał, że nie stanowię większego zagrożenia i odsunął sie z drogi. W tej samej chwili przebiegłam obok Blacka i ruszyłam w pogoni za Potterem, który zwolnił. Musiał pomyślec, że sobie odpuściłam, jednak, kiedy mnie zobaczył, zaczął biec ponownie. Byłam w połowie korytarza, kiedy usłyszalan a soba głos Blacka, który najwidoczniej chciał mnie zatrzymać. Chłopak biegł z torbą na ramieniu, co dawało mi niewielką przewagę, poniewaz w innym wypadku dogoniłby mnie bez większego problemu.

Dopadłam Jamesa w pokoju wspólnym, gdzie zatrzymał się, myśląc, że mnie zgubił. Chłopak uklękł na podłodze i ze śmiechem zaczął prosić, żebym sobie odpuściła. Popchnęłam go lekko, przez co Potter skończył leżąc na plecach na podłodze. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam go łaskotać. Okularnik zaczął się wiercić i śmiać. Próbował się wyrwać, jednak ja nie chciałam na to pozwolić. W końcu złapał mnie za nadgarstki i unieruchomił mi ręce, abym nie mogła mu dalej dokłuczać. Przez chwilę walczyłam, aby uwolnić ręce z jego uścisku, jednak był ode mnie silniejszy.

– Co teraz? Rozejm?– zapytał ze śmiechem.

– Niech ci będzie, że rozejm– odparłam i wstałam z chłopaka, podając mu dłoń, aby mu pomóc. James już się podnosił, kiedy puściłam jego rękę i znowu wylądował na podłodze, a ja stanęłam za Syriuszem, który wszedł do pokoju i poprosiłam go o obronę. 

Kłopoty przychodzą same Where stories live. Discover now