-Już wysyłam taksówkę. Do widzenia! - powiedziała młoda dziewczyna wesołym głosem. Lecz po rozłączeniu się wzdychnęła cicho. 20-letnia dziewczyna czuła rutynę. I nie tylko. Czuła też ogromny smutek. Siedząc sama w cichym biurze miała czas aby rozmyślać. O czym pewnie zapytacie. Cóż, jest tego sporo.
Pierwszą rzeczą, do jakiej powróciła było przedszkole. Już nawet nie pamięta gdzie ono było. Wtedy odizolowała się od innych dzieci. Załamał ją wyjazd jej ukochanej ciotki za granicę. Miała wtedy góra pięć lat, więc nie ma co się dziwić. W końcu ciotka była jej bardzo bliska. Przez co nie potrafiła wrócić do życia grupy. Była sama, a inne dzieci uważały ją za dziwadło. Najgorsze jednak dopiero miało nadejść.
W wieku trzech lat jej biologiczna mama poślubiła jej ojczyma. Trzy lata później, kiedy jej siostra miała dwa latka, a braciszek pół roku, przeprowadzili się z Tarnowa do Pawęzowa. Pawęzów to malutka wieś zaraz za Tarnowem. Jest to niecałe 25 minut jazdy autobusem. Dla dziewczynki, która miała na oko sześć latek była to nowość. Nie było już dużego miasta, klasy z dużą ilością dzieci, czy niebezpiecznej drogi z domu do przedszkola. Zastąpiło je wiejska cisza, klasa licząca ledwo jedenaście dzieci i prosta droga, która nie trwała dłużej niż 5 minut. Było to dla niej nowe. Wieś jest mała i dzieci znały się od urodzenia. Ona była intruzem z wielkiego miasta, gdzie nie wiedziała jak się odnaleźć. Mimo to zerówka minęła spokojnie. Miała nadzieję, że w końcu zdobędzie przyjaciół... Do czasu.
Pewnie myślicie "jakim cudem mogło coś się zepsuć". A jednak. W pierwszej klasie odszedł obiekt jej westchnień, ale to nie to zmieniło wszystko. Doszła nowa dziewczynka, znana innym. Była celebrytką. Piękna twarz, bogaci rodzice, najlepsze ciuchy, świetny styl i siostra w starszej klasie. To jest gotowy przepis na sukces. A nasza bohaterka? Nie miała tego wszystkiego. Jedak miała nadzieję, że zaprzyjaźnią się. I to był błąd. Celebrytka poczuła zniewagę, gdy nasza bohaterka przywitała się z nią jak równy z równym. W końcu to nie ta sama liga. Zanim mała się zorientowała jej klasa była nastawiona przeciw niej. Została przy niej tylko jedna osoba, a przynajmniej tak myślała.
Minęły 3 lata. Nasza bohaterka miała swoją paczkę przyjaciół szkolnych. Ulę. Daniela i Przemka, którzy byli młodsi o rok oraz Monikę z tej samej klasy. Ciemnowłosa bardzo ich lubiła. Aż w końcu doszedł do szkoły nowy chłopak. Był dwa lata młodszy i zagubiony. Dziewczynka postanowiła mu pomóc. Była miła i uczynna. Pokazała mu wszystko. Jednak jego klasa miała negatywny wpływ i nie lubiła brunetki. To, co się stało, było ciosem w jej serce. Pewnego dnia popchnął ją na drzwi od toalety. Brakowało dosłownie milimetrów, aby uderzyła głową w klamkę. Zapamiętała ten dzień i bała się.
Pewnie się spytacie, czemu opowiadam o kolegach, ze szkoły, ale nie opowiadam o jej przyjaciołach. Na pewno jakiś miała. A i owszem, miała. Kamil, Adrian, Martyna... Znała ich od pieluszki. Kamil i Adrian mieszkali na Woli Rzędzińskiej, a ona i Martyna spędzały tam większość czasu. Razem się bawili i wpadali w kłopoty. Byli niemal jak prawdziwe rodzeństwo. Do czasu. Przyjęli do swojej grupy taką Kingę. Była sama, więc chcieli dać jej ciepło. Przyjęli ją do grupy. A ona rozwali ją od środka. Skłóciła ich, pożyczyła i nie oddała mnóstwa pieniędzy. Najpierw odeszła Martyna. Potem Kamil. Następnie zniknęła Kinga, która zobaczyła, że osiągnęła cel. Zostali tylko ona i Adrian. Jednak nie potrafili już nawet gadać ze sobą. To za bardzo bolało, bo ich obecność nawzajem przypominała im też o reszcie przyjaciół i wspaniałych czasach. Rozeszli się w swoje strony.
I tak minęły lata. Teraz jesteśmy w szóstej klasie podstawówki. Konkretniej w czerwcu. Daniel wpadł na głupi pomysł. Chodził do wszystkich dziewczyn i pytał się jaki smak lodów lubią. Kiedy one odpowiadały, to on porównywał je do męskich przyrodzeń. Nikt nie brał tego na poważnie. No... Prawie nikt. Monika nie zrozumiała żartu. Dała naszej bohaterce dwa liściki. Na jednym pisało tak: "Nie o takie lody mi chodziło.". Natomiast na drugiej widniał napis: "Chodziło mi o lody w różku lub na patyku". Nasza bohaterka wyrzuciła te karteczki. Nie były jej potrzebne. Lecz Monika wyciągnęła je z kosza i wsadziła je Danielowi do spodni. Konsekwencją tego był skandal na całą wieś. A Ona została wezwana do dyrektorki. Okazało się, że Monika chciała zwalić całą winę na nią, bo bała się konsekwencji. Jednak ciemnowłosej udowodniono niewinność. Wyszła z płaczem z gabinetu i wtedy jej klasa, łącznie z Celebrytką na czele zachowali się w porządku. Zajęli się nią i pocieszyli.
Powiedzcie mi jedno. Czy wy też, jak szliście do nowej szkoły, to mieliście pozytywne myśli? Tak? Widzicie, nasza brunetka też. W końcu, nowa szkoła, nowe możliwości, koledzy, przyjaciele. Zaczynają się romanse, pierwsze wypady z kolegami, wymiana doświadczeń. Ale pierwsze wrażenie zawsze jest mylące. Nasza bohaterka trafiła do znacznie większej placówki. W Pawęzowie nie ma szkół gimnazjalnych. Musiała jechać albo do Tarnowa, albo do Lisiej Góry. Wybrała jednak Tarnów z sentymentu. Zapisała się do gimnazjum im. Romana Brandstaettera. Teraz to jest inna szkoła, ale nie ważne. Była w klasie E, czyli matematyczno-informatycznej z elementami grafiki komputerowej. Pierwsze dwa tygodnie minęły świetnie. Znalazła "koleżanki". Jednak nikt jej nie przygotował na to, co było później.
Pierwszym problemem był jej ubiór. Uwielbiała bojówki i duże bluzy. I to było głównym obiektem drwin. Była wyzywana i nazywana chłopakiem. Nikt nie chciał z nią gadać. Zaczęła chodzić i do szkolnego psychologa i do psychologa dziecięcego. Nerwów tak bolał ją brzuch, że często była zwalniana. Chciała to ukryć przed rodzicami, bo wtedy mieli problemy finansowe, lecz nie udało się. Jej rodzina martwiła się o nią. A ona czuła się źle, bo mieli przez nią kolejne zmartwienia. Do dziś pamięta, jak z płaczem zadzwoniła do ojczyma, aby ją odebrał po tym, jak cała klasa krzyczała, że ma wszy. Raz nawet siedziała na podłodze w toalecie i płakała. Gdyby nie jej rodzina, wsparcie i pewno postanowienie, to ta historia skończyła by się tutaj. Jednak postanowiła walczyć. Nie dla siebie, a dla rodziny. Dla matki, która o nią walczyła, dla ojczyma, który był dla niej niczym biologiczny ojciec i dla rodzeństwa, dla którego była wzorem siły i odwagi. Jednak to co stało się później... To historia na inny dzień.
C.D.N.
YOU ARE READING
One Short
RandomNaszła mnie mała wena, więc napiszę opowiadanie. nie jest to żadne wyjątkowe AU czy świat mangi lub anime. Po prostu historia z życia. Całkowicie szczera niczym spowiedź. Ta historia jest 100% prawdziwa. Są na nią świadkowie. Lecz nie zdradzę kto, b...