DIECI: Nie prowokuj mnie.

27.9K 1.2K 1K
                                    

Miłego czytania ;)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Zostaw ją, idiotko.

Blondynka natychmiastowo mnie puściła i odsunęła się na bok. Złapałam się za ramię i spojrzałam w bok na osobę, która mnie uratowała.

Była to wysoka dziewczyna z czarnymi włosami do ramion. Nie wiedziałam kim jest. Szła szybko w naszym kierunku, a gdy była blisko powiedziała:

- Co ty wyprawiasz, Camilla? Już kompletnie cię pojebało? Atakujesz Bogu winne dziewczyny na ulicy? - westchnęła i pokręciła z niedowierzaniem głową.

Czyli ją znała.

- Ona nie jest taka niewinna, jasne? Najpierw myśli, że może odebrać mi Vincenzo, a później chce mnie zabić.

- Ty jesteś jakaś chora psychicznie, kobieto. Nie chciałam cię zabić tylko po prostu przez nieuwagę wpadłam na ciebie, ale przeprosiłam, jasne? Więc czego ty się jeszcze czepiasz? A jeśli chodzi o twojego ukochanego, to już ci powiedziałam, że to on lata za mną, a nie ja za nim i nic na to nie poradzę, więc z łaski swojej odpierdol sie odemnie, dobrze? - chciałam do niej podejść, ale nieznajoma dziewczyna zatrzymała mnie ręką.

- Stop. Ktoś mi powie o co chodzi? - spojrzała najpierw na mnie, a później na Camille.

Zauważyłam, że miała dwie blizny na twarzy. Jedną małą na czole i drugą większą na policzku, ale mimo to nadal była śliczna.

- Niech ci ona wytłumaczy, ja się śpieszę. - dziewczyna odrzuciła swoje długie włosy do tyłu, po czym odwróciła się i odeszła.

- Boże... wszystko okej? - zapytała mnie brunetka.

- Tak, tak, na szczęście nic nie zdążyła mi zrobić. - założyłam włosy za ucho i uśmiechnęłam się lekko.

- To dobrze... czasami jest nieobliczalna, zwłaszcza jeśli chodzi o Vincenzo. - prychnęła. - A właściwie to jak się nazywasz?

- Venus Rogers.

- Aah, więc to ty.

- Tak to ja jestem ofiarą Vincenzo, a ta laska myśli, że to ja za nim latam. - przewróciłam oczami. - A ty? Jesteś jego podwładną?

- Można tak powiedzieć, ale nie do końca. - zaśmiała się. - Jestem Daniela Salerno, żona Donato Salerno, którego zapewne już poznałaś. Miło mi cię poznać, Venus. - wyciągnęła rękę w moją stronę z szerokim uśmiechem gdy ja stałam z szeroko otworzoną buzią.

Ona sobie żartuje, prawda?

- Ale ty masz na myśli, tego Donato... że tego idiotę z mięśniami, które są większe od mojej głowy? - skrzywiłam się, a ona głośno się roześmiała.

- Tak, dokładnie tego. - pokiwała twierdząco głową, ale ja nadal nie mogłam w to uwierzyć.

- Biedaczka... pewnie cię uwięził i zmusił do małżeństwa?

- No, można tak powiedzieć. - powiedziała rozbawiona.

- Wiedziałam. - westchnęłam. - Nie no, a teraz tak serio, naprawdę jesteś jego żoną?

- Naprawdę, Venus. Donato nie jest taki zły, mówię ci. Jak się go pozna bliżej to jest do zniesienia. - puściła mi oczko.

- Przepraszam cię bardzo, ale nie przekonasz mnie do tego. Nigdy.

- No nic, może jednak kiedyś się uda. Więc powiesz mi o co pożarłaś się z Camillą?

- Praktycznie to nawet dobrze nie wiem, ona ma do mnie jakiś problem. - wzruszyłam ramionami. - Przyszła kiedyś jak robiłam awanturę Vincenzo i powydzierała się na mnie, że on jej jest no i takie tam, a teraz na nią wpadłam, bo uciekłam właśnie przed nim. - uśmiechnęłam się, przypominając sobie tą sytuację.

MAFIOSO / ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz