Pewnego pięknego dnia Sokka i Katara wypłynęli łodzią z zamiarem upolowania ryb.
- Tym razem już mi nie uciekniesz.-mruczał pod nosem Sokka cierpliwie czekając aż ryba podpłynie pod ostro zakończony kij- Kataro, patrz i się ucz, tak właśnie łowi się ryby. Katara niezbyt zaciekawiona przechwałkami brata kontynuowała patrzenie w wodę. Nagle dostrzegła rybę, na którą usiłował polować Sokka. Dziewczyna zdjęła rękawice i wykonała kilka zgrabnych ruchów ręką. Ryba z niewielką ilością wody unosiła się nad taflą.
-Sokka, spójrz! - krzyknęła Katara
-Ciii, nie krzycz bo mi ją jeszcze spłoszysz. - uciszył siostrę Sokka-Już czuje jej zapach na patelni.
-Sokka, złapałam rybę! - Katara nie przestawała używać magii wody, tym samym unosić rybę nad taflą. Sokka zrobił zamach i kijem przebił bańke z wodą, w której pływała rybka Katary.
-Ej!-krzyknęła Katara gdy ryba wpadła do wody.
- Dlaczego zawsze kiedy ty robisz te swoje sztuczki ja jestem mokry? - zapytał Sokka z pretensjami.
-To nie sztuczki, tylko panowanie nad wodą a ty..
- Tak tak starożytna sztuka właściwa naszej kulturze bla bla bla. - przerwał siostrze Sokka. - Gdybym to ja umiał robić takie dziwne rzeczy ukrywał bym swoje dziwactwo.
- Mówisz, że jestem dziwaczką?! To nie ja napinam mięśnie za każdym razem gdy widzę swoje odbicie w wodzie. - powiedziała Katara beszczelnie uśmiechając się do Sokki właśnie przeglądającego się w wodzie.
Nagle prąd morski szarpnął łodzią i porwał rodzeństwo. Sokka usiłował wiosłować i omijać kry.
-Uważaj! - krzyknęła Katara widząc, że kry przed łodzią się zsuwają torując przepływ. - W lewo w lewo!
Pomimo refleksu Sokki ogromne kawały lodu zgniotły łódź, rodzeństwo wyskoczyło na pobliski odłam, który spokojnie dryfował.
-To było w lewo? - zapytała pretensjonalnie Katara
- Nie podoba Ci się jak steruję, no to może trzeba było zaczarować wodę i zabrać te krę! - wymądrzał się Sokka
-A więc to moja wina?
- Po co cię zabierałem. - Sokka usiadł na krze- dziewczyny to tylko wszystko psują.
-Jesteś najbardziej nie dojrzałym, nadętym, głupkowatym.. - wściekła Katara wykonywała ruchy rękami, które działały na wodę - Wstydzę się, że jestem twoja siostra.
Góra lodowa za plecami Katary pękła na pół, dziewczyna nawet nie wiedziała, że potrafi coś takiego zrobić. Sokka spojrzał na Katarę i widocznie się przeraził.
-Od kiedy zmarła mama wykonuje wszystkie prace w obozie a ty bawisz się w wojownika! - krzyczała rozwścieczona Katara.
-Eee Katara .. - Sokka wskazał na pękająca górę za siostrą.
-I nawet piorę wszystkie ciuchy! Wąchałeś kiedyś swoje brudne skarpety!? Powiem Ci coś one śmierdzą! - Katara w złości wykonała ruch rękoma, którym podzieliła lodowiec jeszcze na kilka części, mimo tego góra jeszcze się trzymała.
- Kataro przestań! - prosił Sokka.
-Nie, koniec nie będę Ci pomagać. Od teraz radź sobie sam! - Katara machnęła rękoma i ostatecznie rozdzieliła lodowiec na kilka kawałów. Sokka przeraził się widząc rozpadająca się górę lodową. Wielkie odłamy lodu wpadły do wody tworząc fale, które odepchnęły krę rodzeństwa.
-Dobra, awansowałaś z dziwaczki na świruskę. - Sokka nadal nie zaprzestawał docinek.
-Co ty, ja to zrobiłam?
-Tak, moje gratulacje. - sarkastycznie odpowiedział chłopak.
Nagle Woda pod krą zaczęła świecić się na jasny turkusowy kolor. Speszone rodzeństwo wstało i odsunęło się na tyle na ile pozwalała im wielkość kry. Spod wody wyłoniła się wielka kula z lodu, wydzielała turkusowe jasne światło. Katara stała zapatrzona w dziwne zjawisko. W środku dostrzegła sylwetkę człowieka, który nagle otworzył oczy. Zabłysnęły one jasnym światłem.
-On żyje! - Katara wzięła broń Sokki-Trzeba mu pomóc.
-Kataro, wracaj tu! - Sokka pobiegł za siostrą. - Nie wiemy co to jest!
Katara uderzała bronią brata w kule z lodu. Wzięła rozmach i pokrywa kuli pękła, coś jakby wiatr ich odepchnęło. Z kuli prosto w niebo wystrzeliła wiązka jasnego światła zapewne widziana z daleka.
Na nie szczęście wiązkę światła zauważył płynący nieopodal ogromnym statkiem książę Zuko.
-Nareszcie. - mruknął do siebie-Stryju, czy wiesz co to znaczy?
-Że nie skończę swojej gry? - ironicznie odpowiedział staruszek.
- To znaczy, że moje poszukiwania niedługo się skończą. - powiedział Zuko jeszcze raz spoglądając w stronę światła.
-Ehh. - wzdychał stryj.
-To światło pochodzi z bardzo potężnego źródła. To musi być on. - gorączkował się książę.
-Oo to tylko zorza polarna, płynęliśmy już tą trasą książę Zuko. Nie chciałbym żebyś nie potrzebnie się ekscytował. - mówił stryj spokojnie grając w grę- Chodź, siadaj. Wypij ze mną filiżankę uspokajającej herbaty jaśminowej. - zaproponował staruszek.
-Nie chce pić twojej herbaty. Muszę schwytać avatara! - Odkrzyknał Zuko- Sternik weź kurs na światło. - rozkazał książę.