Szliśmy tak już z dobre pięć minut. Nie wiedziałam gdzie mnie prowadzi, teoretycznie nie powinnam z nim iść, w końcu wcale go nie znam. To że przed chwilą mnie uratował, nie oznacza wcale że nie ma takich samych zamiarów jak Ci kolesie z przed chwili. Może zaprowadzi mnie do jakiejś starej chaty a tam przywiąże do kaloryfera i będzie więził oraz zmuszał do jakichś dziwnych, okropnych rzeczy.
Jednak coś w środku podpowiadało mi żebym z nim poszła.Więc idę już tak z nim od pięciu minut, z kolei tajemniczy koleś nawet na moment nie puścił mojej dłoni. Mało tego, trzymał mnie na tyle mocno jakby bał się że gdy mnie puści ja od razu wezmę nogi za pas i uckiekne. Cóż, pewnie normalna dziewczyna by tak zrobiła, z resztą normalna dziewczyna raczej by z nim nigdzie nie szła.
Ale ja przecież nie jestem normalna.Ten koleś przez cały ten czas nie odezwał się ani słowem.
Dziwne jest to wszystko.
W końcu się zatrzymał. Staliśmy teraz przed takim niewielkim domem, nic nadzwyczajnego. Po chwili nieznajomy pociągnął mnie w jego stronę, otworzył drzwi i po chwili weszliśmy do środka. Wiedziałam że gdy drzwi się za mną zamkną, może się zdarzyć dosłownie wszystko. Mogę już na przykład nie wrócić do domu, pff jakiego domu. Zapomniałam, przecież ja nie mam gdzie mieszkać.Gdy drzwi się za mną zamknęły, wstrzymałam na chwilę oddech, i czekałam na to co się stanie. Może ten koleś poleci zaraz po siekierę albo mnie ogłuszy i przywiąże do jakiegoś krzesła w piwnicy, a tam to już na pewno nikt by mnie nie usłyszał i nie znalazł. W końcu nikt by mnie nie szukał.
Ale nie. Ten tylko stał przede mną tyłem, jakby za wszelką cenę nie chciał abym zobaczyła jego twarz. Czyżbym go znała?.
Tyle że nie kojarzę nikogo kto mieszkałby w tym domu.Chłopak po chwili jednak zdjął kaptur i powoli, niepewnie odwrócił się w moją stronę.
W tamtym momencie dużo nie brakowało żebym zemdlała. Czułam się jakbym zobaczyła ducha, w sumie dużo mu do niego nie brakowało. Też był blady, wyglądał jakby nie spał prze tydzień, oczy miał podkrążone a źrenice wyglądały jak pięć złotych. Normalnie duch.
Ale to jeszcze nie było najgorsze. Teraz już rozumiem dlaczego przez cały ten czas ukrywał przede mną swoją twarz. Tak. Znam go, i to bardzo dobrze. A przynajmniej tak myślałam dopóki mu kompletnie nie odbiło i nie zwariował.
Szczerze nie wiedziałam co mam powiedzieć, co zrobić. Byłam w takim szoku że po prostu stałam w miejscu i patrzyłam na niego.
– Cześć Nina. - odezwał się pierwszy.
Jego głos nie brzmiał jak jego głos. Był taki bez życia, bez energii.
Obojętny na wszystko, jednak z drugiej strony dało się z niego wyłapać nutkę radości. Chyba cieszył się że mnie widzi. Cóż, w końcu trochę się nie widzieliśmy.– Cześć..Tymek.
Czyli jednak...uratowałeś mnie drugi raz.– Tak wyszło. Wiesz, w końcu jestem twoim aniołem stróżem.
A raczej byłem..– Ta.. byłeś. Teraz z tego co widzę to nie jesteś aniołem a wrakiem człowieka. Wyglądasz jak duch.
– Wiem. Załamałem sie trochę i potem już samo poszło. - skwitował i oparł się o ścianę.
Zaśmiałam się, nie mogłam uwierzyć że to powiedział.
On się załamał?. A kto został potraktowany jak ostatni śmieć i zostawiony na chodniku jak pies. JA. Ja kurwa, nie on. On mnie tylko tak potraktował. I to niby on jest załamany?. Błagam.– Proszę Cię, nie rozśmieszaj mnie. Jeśli ty jesteś załamany to ja powinnam już nie żyć. To ja powinnam być zalamana, po tym jak mnie potraktowałeś.
Ale to ty jesteś załamany?. Ty zrobiłeś to co zrobiłeś i poszedłeś w pizdu. To ja siedziałam zapłakana na chodniku z bolącym policzkiem i rozciętą wargą. Czując się jak bezwartościowy śmieć. A przecież niczego takiego nie zrobiłam!. Nie zasłużyłam sobie na to!. - krzyknęłam wyrzucając ręce w powietrze.
CZYTASZ
Amore // Zakończone
Teen FictionNina, wracając z koncertu do domu, musi przejść przez park. Zostaje tam zaczepiona przez kilku chłopaków. Wokół nie ma żywej duszy. Tylko oni, park i światła latarni. Nagle znikąd pojawia się chłopak i postanawia pomóc dziewczynie.