Wiktor
Obudziłem się w mojej białej sypialni, z ciemną szafą i miękkim futrzanym dywanem. Można było by powiedzieć, że tak jak co dzień, jednak nie zupełnie. Na podłodze leżały porozrzucane ubrania, zarówno męskie jak i damskie a obok leżała moja ukochana kobieta. Miała lekko rozczochrane blond włosy do ramion i zamknięte oczy. Wyglądała pięknie i bez bronnie. Delikatnie musnąłem jej policzek swoją ciepłą dłonią. Niestety tym gestem ją obudziłem. Kobieta podniosła zaspane powieki ukazując swoje piękne zielone tęczówki, w których wręcz uwielbiałem się zatapiać i o których kochałem śnić.
- Witaj słoneczko... - cicho szepnąłem jej do ucha.
- Cześć kochanie - powiedziała zaspanym głosem i pocałowała mnie na powitanie.
- Leż, odpoczywaj i się relaksuj, a ja za chwileczkę wrócę - pocałowałem jej czoło i ruszyłem w stronę kuchni, uprzednio ubierając swoją bieliznę. Gdy otworzyłem lodówkę zauważyłem, że brakuje mi kilka produktów, jednak i tak starałem się zrobić super śniadanie. Z chlebaka wyciągnąłem chleb upieczony przez moją córke, ukroiłem kilka kromek, posmarowałem je masłem i dodałem przeróżne składniki. Ułożyłem na tacy talerz z kanapkami, dwa kubki owocowej herbaty i mały bukiecik czerwonych róż, który kupiłem przed wczorajszą kolacją, z myślą o dzisiejszym poranku. Wróciłem do sypialni, pocałowałem kobietę, a ona do końca się rozbudziła. Sięgnąłem po tace ze śniadaniem i zwróciłem się do ukochanej.
- Proszę Aniu, śniadanie. - posłałem jej szeroki uśmiech a ona go odwzajemniła.
- Jeju, jesteś kochany... Nie spodziewałam się. Na prawdę cię kocham - wtedy namiętnie mnie pocałowała, a ja oddałem pieszczotę. Całowaliśmy się dopóki nie zabrakło nam tchu. Zjedliśmy posiłek, załatwiliśmy poranną toaletę i ubraliśmy się w swoje ubrania. Do dyżuru mieliśmy jeszcze trochę czasu, więc postanowiliśmy usiąść na kanapie w salonie i oglądnąć jakiś film lub serial. Włączyliśmy telewizor, skacząc po kanałach wybraliśmy seans. Objąłem Anie ramieniem, a ona wtuliła się w moją klatkę piersiową. Czułem się przy niej szczęśliwy, mam nadzieje, że to co zrodziło się między nami będzie trwało wiecznie.
Zosia
Wracałam od mojej koleżanki Olgi. Miałam nadzieje, że tata nie da mi szlabanu za wyjście bez słowa. Otworzyłam cicho drzwi kluczem i weszłam do przed pokoju. Usłyszałam czyiś śmiech i głosy. Tata nie był sam. Nie zastanawiając się zbytnio weszłam do salonu. To co zobaczyłam zaskoczyło mnie, ba dosłownie zamurowało. Tata miał w objęciach blondynkę, a do tego się całowali. Gdy mnie zauważyli, kobieta od razu poprawiła się na kanapie, a mój ojciec wstał. Widać było jego zakłopotanie, nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Widząc to tajemnicza blondynka wstała, i podeszła do mnie.
- Witaj jestem Anna Reiter... - przerwała na chwile popatrzyła na mężczyznę i mówiła dalej - dziewczyna twojego taty. - widać było w jej zielonych oczach strach, pewnie przed moją reakcją.
- Dzień dobry jestem Zosia Banach. Miło mi panią poznać. - uśmiechnęłam się do Anny, a ona spytała.
- Czy możemy do siebie mówić po imieniu?
-Jasne - odparłam. Ojciec poszedł do nas, objął kobietę ramieniem. W jego oczach nie było już zakłopotania, lecz radość. - Pójdę do pokoju, mam mnóstwo nauki. Pa Aniu! - chciałam dać im trochę prywatności.
- Pa Zosiu! - usłyszałam za sobą krzyk. Ucieszyłam się, że tata kogoś sobie znalazł, a Ania wydaję się super kobietą. Mam nadzieje, że się polubimy.
_____________________________
Cześć wszystkim! Dzisiaj kolejna część opowiadania. Mam nadzieje, że się spodobała 😁 Pozdrawiam i do następnego! 😉
CZYTASZ
W Naszym Wspólnym Niebie - Anna i Wiktor
RandomAnna Reiter to trzydziesto-dwu letnia kobieta po przejściach. Przyjechała do Polski, by uciec od męża tyrana. Zostaje pracownicą Stacji Pogotowia Ratunkowego w Leśnej Górze. W pracy poznaje trzydziesto-ośmio letniego Wiktora Banacha, którzy również...