Rozdział 7.

125 13 14
                                    

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


— Nie wierzę, że zapisałeś tak Crowley'a w kontaktach. — Benny nie wytrzymał i zaczął się śmiać. Co spotkało się z przepełnionym chęcią mordu wzrokiem Deana. Starszy szybko zreflektował się i odchrząknął. — No stary, ale czego ty się spodziewałaś?

Dean oparł się czołem o siedzenie przed sobą. — Nie wiem i nie chcę na razie o tym myśleć.

Po tym jak Dean skończył rozmowę z Crowley'em miał nadzieję, że mama nie zacznie drążyć tematu. Jednak kobieta martwiła się o niego i słysząc krzyk mężczyzny w telefonie syna, nie mogła tego tak zostawić. Po tym jak Castiel wyszedł a Sam udał się do swojego pokoju, poprosiła Deana o szczerą rozmowę. Winchester naprawdę walczył wtedy, aby nie powiedzieć jej prawdy. Mary powiedziała, że nie chcę sprawiać mu problemów. Mogłaby zrezygnować z rehabilitacji, za którą płacił. Zresztą, wiele razy się o to kłócili. Rehabilitacja kilka razy w tygodniu wynosiła prawie całą pensję, która kobieta otrzymywała, czyli prawie dwa tysiące. Radziła mu nawet, aby zmienił pracę, twierdziła, że dadzą radę. Prosiła, żeby Dean z powrotem się do niej wprowadził, ponieważ widzi w nim pewne zmiany. Chłopak wtedy nie wytrzymał i zaczął płakać, poprosił, żeby dała mu jeszcze trochę czasu a ona już nic nie mówiła, jedynie zgarnęła go w swoje ramiona.

— Czyli zamierzasz wykorzystać okazję i nieco zabalować? — zapytał Benny. Może i nie znał Deana jakoś długo, ale był jedyną osobą z zewnątrz, oprócz Sama, która znała jego sekret. Po za tym od roku robił za jego ochroniarza, nie jedną imprezę Winchestera już przeżył.

— Zabalować? Cholera, stary. Będziesz mnie z podłogi zbierał. — Mruknął Dean z czołem wciąż przyciśniętym do fotela.

— Nie pierwszy raz, ale pamiętaj, żeby uważać...

— Jasne, mamo. — Chłopak przerwał przyjacielowi a w jego głos przepełniony był ironią. Dean często zostawał na imprezach, na których grał. No bo przecież nie mógł przegapić okazji do zabawy, a to, że raz za bardzo go poniosło, to już nie jego wina. Tłumaczył się trudnym okresem w życiu i tym, że były to jego początki. Crowley przymknął na to oko, mimo, że musiał przekupić kilka osób, aby nie wydały tożsamości rapera. Od tamtej pory Benny stał się jego cieniem, pilnował go, chodził za nim dosłownie krok w krok.

Nagle czerwony Jeep z przyciemnionymi szybami zatrzymał się na najbogatszej dzielnicy w mieście. Dean poderwał głowę do góry i spojrzał przez okno. — O kurwa, jak Crowley mówił, że chata jest konkretna to nie myślałem, że aż tak.

Ogromny dom ozdobiony był mnóstwem kolorowych światełek, które późnym wieczorem dawały niesamowity efekt. Przed domem znajdował się ogród z cała masą przeróżnych roślin. Kwiaty, drzewa, mały staw obok, którego stała śliczna drewniana altanka. To wszystko idealnie do siebie pasowało. Jednak to jeszcze nie było to na tyłach willi została specjalnie zrobiona na tą okazję średniej wielkości scena. Kawałek dalej były stoły z jedzeniem i napojami w tym procentowymi. I oczywiście to czego każdy po takim domu mógł się spodziewać - ogromny basen. Dean jak tylko go zobaczył błagał, żeby dzisiaj w nim nie wylądować.

Raper |DESTIEL|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz