Rozdział I - Narodziny Bohatera

4 1 0
                                    

- Wstawaj Wróbelku! Musimy rozpalić ogień w beczce żeby ten wstrętny mróz nas nie zabił! - Róża była bardzo zdeterminowana by obudzić Wróbelka. Zaspany chłopiec przeciągnął się, ziewnął i razem z siostrą rozpalili ogień. Kiedy się przy nim ogrzewali, wielkie gówno spadło mu na czerep.
- Co to? Och fuj!
Wróbelek rozpaczliwie próbował strząsnąć ptasią kupę.
- Cóż... Mówią, że to przynosi szczęście. Jak czterolistna koniczyna. Chyba jednak wolę koniczynę. Spójrz Wróbelku! Zamek Fairfax wygląda tak pięknie pokryty śniegiem. Wyobraź sobie jadalnię. Lord Lucien pewnie je teraz kaczkę. Musi być bardzo samotny odkąd jego żona
i kochana córeczka umarły. Sam
w tym wielkim zamku. Gdybyśmy tylko mogli tam zamieszkać.
Mieszkali tylko we dwójkę w czymś gorszym od budy dla psa. Tych skleconych kilka desek było nafaszerowanych dziurami, a śnieg leżał na podłodze. Buda była na obrzeżach Starówki Bowerstone zdala od ludzi. Zapomniana. Nagle do ich uszu dobiegły odgłosy tłumu.
- Co się tam dzieje? Chodź ze mną braciszku!
Na drodze wpadł na nich jakiś dziad.
- Witaj Różo! Wyglądasz na głodną. Rozważyłaś moją propozycję?
- Aż tak głodni nie będziemy. Odpowiedź brzmi nie.
- Wrócisz, a ja będę czekał!
Mężczyzna odszedł. Przed nimi stał tłum. Wszyscy ściśnięci byli wokół jakiegoś wozu.
- Panie i panowie. Przemierzałem świat gromadząc wspaniałe
i mistyczne przedmioty, które teraz mogę wam sprzedać za okazyjną cenę. Rozważcie to! To absolutnie magiczne lustro. Tak długo jak będziecie w nie spoglądać ono uczyni was pięknymi.
- Biorę je!
- Bardzo mądrze! A teraz pamiętaj: magia działa tylko wtedy gdy spoglądasz w nie w całkowitej ciemności. A to prawdziwe cudo! To małe, niepozorne pudełko zostało naprawdę stworzone przez starożytnych. Używali sami władcy Starego Królestwa. Wystarczy trzy razy zakręcić korbką, a spełni się jedno życzenie. Jedyne pięć sztuk złota.
- Nie ma czegoś takiego jak magia. - Róża zakwestionowała wiarygodność pudełka. Jakaś kobieta w czerwonej sukni z kapturem słysząc to odwróciła się do nich. Była ślepa i nieco zgarbiona w modlitewnej pozie.
- Smutne to czasy kiedy dzieci są zbyt strudzone życiem by wierzyć
w magię. Większość dzieci w twoim wieku mocno w nią wierzy.
- Widzę, że masz problem ze wzrokiem ale uwierz mi: ta pozytywka to śmieć.
- Tak myśli handlarz. Nie ma pojęcia co posiada. Ale ty wiesz prawda? Jakaś część ciebie wierzy w magię.
Kobieta oddaliła się ale Róża jeszcze zdążyła ją zatrzymać.
- Co? Ty myślisz, że to możliwe?
- Za pięć złotych monet otrzymasz wiadomość.
- Za pięć złotych monet można jeść przez tydzień.
- Posłuchaj mnie Różo: pod koniec tygodnia ty i twój Wróbelek będziecie równie daleko od spełnienia waszego marzenia. Wnętrza tego pięknego zamku.
Odeszła. Wróbelek jeszcze zawołał:
,,Stamtąd nie ma drugiego wyjścia!" Ale kobieta już poszła.
- A co jeśli to prawda? Założę się, że moglibyśmy zdobyć pięć sztuk złota
i w końcu się stąd wyrwać.  Poszukajmy pracy. Napewno jest ktoś kto da nam złoto za... coś.
Stojący pod murem strażnik zawołał je.
- Hej dzieciaki! Chodźcie tu na chwilę!
- Cześć Derek! Zgubiłeś coś?
- Moje nakazy! Wiatr wywiał mi je
z ręki. Mogą być teraz wszędzie, a ja nie mogę opuścić posterunku! Może wy je dla mnie znajdziecie. Byli byście jak mali wspólnicy.
- A ile nam dasz za nie?
- Ile dasz?! Posłuchajcie! Ci ludzie to najbardziej poszukiwana piątka przestępców w Bowerstone!
- Tak? A jak bardzo chcesz ich dostać?
- Dobra! Jedna sztuka złota za wszystkie pięć nakazów.
- Zgoda!
- Nakazy poleciały w tamtą stronę. Do tego gościa z pudełkiem od obrazków.
Jak tylko doszli do sceny z tłem dziwnie ubrany człowiek w czerwonym berecie z goglami kłucił się z kilkoma mieszczanami. Widząc dzieci porwał Wróbelka i ustawił na podium.
- Zaraz wam pokażę! Chłopcze, chcesz mi pomóc w pokazaniu tym idiotom jak działa aparat? Zapłacę.
- Skoro już tu stoję...
- Cudownie! Ty też chodź młoda damo! Przyjmijcie pozycje! Świetnie. To będzie bardziej popularne niż zaraza! Wywołanie obrazu zajmie tylko trzy miesiące, a potem zacznę pokazywać zdjęcie! Już czuję zapach złota!
- Trzy miesiące! Hahaha.
- Mamy pierwszą sztukę złota! Hej tam leży nakaz! Jeden z głowy.
Zza rogu dobiegł skowyt psa. Dzieciaki z okolicznych domów zbiegły się!
- Szybko! Rex dopadł psa! - wołały.
- Idziemy Wróbelku!
Rex czyli miejscowy gówniarz dopadł kundelka, zapędził w róg i straszył drewnianym mieczem.
- Ha! Podoba ci się głupi kundlu!? I co teraz zrobisz?
Róża przebiła się przez dzieci.
- Hej! Co ty wyprawiasz? - napuszyła się.
- Bawię się! Co ci do tego? - walnął ją
z dyńki.
- Uderzył dziewczynę!
- Tak. A teraz załatwię smarkacza!
Wróbelek wyciągnął swój drewniany miecz. Wszystkie dzieci w jego wieku miały takie miecze, a te które nie miały, nie zasługiwały na szacunek. Posiadanie takiego miecza to obowiązek. Więc sprał go mieczem jak worek zboża.
- Ah przestań!
Rex uciekł. Poszedł sobie, a Róża wstała.
- Ał! Już go miałam!
- Jasne...
- Hej piesku. Biedactwo. To straszne co on ci zrobił. Nie bój się, nic ci nie zrobimy. Ktoś musi się tobą zająć.
Psina podniosła uszy, zamerdała ogonem, zapiszczała.
- Przykro mi ale my nie możemy cię zabrać. Ledwie dla nas starczy jedzenia. Twój urok nic tu nie ugra.
A teraz odpocznij.
- Weźmy go!
- Wróbelku, nie możemy. Nie mamy dość jedzenia dla psa.
- Weźmy go!
- Nie.
- Weźmiemy go!
- Nie. O spójrz tam! Jest nakaz!
Róża pobiegła dalej. Wróbelek odwrócił się do psa.
- Nazwę cię Oskar.

*

Udało im się zebrać wszystkie nakazy i pięć sztuk złota. Od razu pobiegli do handlarza.
- Cześć. Chcemy kupić pozytywkę. Oto pieniądze.
- Bardzo dobrze! Proszę. Idźcie
w jakieś ciche miejsce, pokręćcie trzy razy i wypowiedzcie życzenie. Miłej zabawy.

*

- Chcę... Chcę...
Pudełko pięknie zagrało, zawirowało
i puff!
- Co!? Gdzie to zniknęło?! Pięć sztuk złota! Chodźmy spać!
Na miejscu jeszcze czekał na nie pies.
- A ty co? Dobra witamy w naszym raju! Śpij Wróbelku.
Wróbelek nie chciał na prawdę mieszkać w zamku. To Róża wypowiedziała życzenie. Swoje życzenie. Jego brzmiało: chcę być kimś ważnym.

*

- Spokojnie! Dobry pies, dobry, rozwścieczony, bezpański pies!
W środku nocy obudził ich strażnik. Pierwsza wstała Róża.
- Cicho mały! Czego chcesz?
- Pracuję dla lorda Luciena panienko. Chciałby was widzieć w swoim zamku. Wysłano mnie bym was tam zabrał.
Róża wielce rozradowana obudziła Wróbelka.
- Zadziałało! Nasze życzenie się spełniło! Wstawaj Wróbelku!
  Pies wyraźnie zaniepokojony zawarczał raz jeszcze. Róża chciała go uspokoić.
- Spokojnie piesku. Idziemy do zamku. Wrócę po ciebie. Obiecuję!
Na miejscu powitał ich lokaj. Strażnik przywitał się.
- Dobry wieczór Jeeves. To są dzieci,
o które pytał Lord Lucien.
- To cudownie! Witajcie młode panny.
- Dzień dobry panu! - przywitała się Róża.
- I dobranoc panu! - dodał Wróbelek gdyż był środek nocy.
- Chodźcie za mną.
- Codziennie spoglądamy na ten zamek. Oboje. Ale w środku jest naprawdę piękny.
- To wspaniałe prawda? Ah witaj mistrzu Garth!
Nieznajomy przeszedł obok, nie odpowiedział na powitanie.
- Hmm, małomówny człowiek.
- Gdzie jest jadalnia?
- Och! Jadalnia znajduje się...

*

- No i jesteśmy! Lordzie Lucien! Dzieci przyszły!
Wielkie, ciężkie drzwi zamknęły się za dziećmi. Wysoki, chudy mężczyzna stał przy stole zawalonym papierami, odwrócony do nich plecami.
- Dzieci! Doszło do moich uszu, że macie magiczne pudełko. Mogę je zobaczyć?
  Odwrócił się i pokazał profil. Chuda, smutna twarz i oczy... Dziwne. Jakby czegoś bardzo chciał.
- Zniknęło panie. Wypowiedzieliśmy życzenie, a potem rozpłynęło się
w powietrzu.
- Ale przedtem go użyliście?
- Tak panie! Człowiek, który nam je sprzedał, mówił, że jest magiczne.
- Pudełko mnie nie interesuje. Ciekawi mnie, że potrafiliście go użyć. Jakie było twoje życzenie?
- Ugh...
- Nie ma się czego bać.
- Chciałam mieszkać w zamku takim jak ten.
- Może da się to załatwić. Odbudowuję... Pracuję nad czymś wyjątkowym, do tego potrzebuję ludzi, którzy mają talenty. Sprawdźmy czy masz talent. Stań w kręgu.
Wskazał palcem wielki krąg.
- Eee...
- Obiecuję, że nie będzie bolało.
Róża weszła do kręgu, a za nią Wróbelek. Krąg zaświecił się na niebiesko i otoczył błękitną kopułą. Lucien podszedł bliżej.
- Więc to prawda. Wasza krew. Jesteście Bohaterami!
- Bohaterami? Jak w starych opowieściach?
Lucien ostrożnie dotknął powłoki ale szybko cofnął rękę. Magia go zaatakowała.
- AGH. Czym ty jesteś?
Pobiegł do stolika i zaczął nerwowo czegoś szukać w zapiskach.
- Zaraz! Coś tu było...
- Panie! Co się dzieje? Co to za światło?
- Cisza! Jesteście bohaterami, ale żadnym z trzech... Jedno z was jest czwartym.
Sięgnął po muszkiet. Wymierzył w Różę.
- Co się dzieje?
- To nie jest to czego chciałem ale nic nie może mi przeszkodzić.
- Nie! Stój! Nie rób tego! NIE!
TRZRZRZ
Róża padła martwa. Lucien wycelował w jej brata.
- Tobie też nie mogę pozwolić żyć. Przepraszam.
TRZRZRZ
Wróbelek wypadł przez okno najwyższej wieży. Głucho rąbnął o ziemię łamiąc wszystkie zdrowe kości. Jego ciało leżało tam jeszcze chwilę aż zimną rękę dotknął wilgotny nosek psa.
- Dziś nie umrzesz Wróbelku.

Fable 2 - Heroes of AlbionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz