Było lato. Tego dnia było dość zimno mocny wiatr. Ja i moich trzech znajomych wybraliśmy sie na opuszczony teren zwany "cegielnią".
Mjejsce jest dosyć duże dóżo rozbitych butelek itp. Już wcześniej planowaliśmy zabawę w chowanego na pary.
Na początku szło jak z płatka chowaliśmy się po różnyh pomieszczeniah. W jednym z pomieszczeń czułam sie nieswojo bo czułam że ktoś chodzi to były dalekie kroki wienc były ciche wiedziałam, że to niebyli moi znajomi bo kiedy sie zbliżali to robili dóżo chałasu. Kiedy przyszła na nas kolej liczenia to moi znajomi schowali sie w biurze które było może o 15 metrów od samej cegielni. Wiedzieliśmy, że są w biurze ponieważ przeszukaliśmy całą cegielnie. Kiedy weszliśny do biura poszliśmy do końca korytarza i skręciliśny w prawo ale na tym staneliśmy. W końcu korytarza zobaczyliśmy męszczyznę miał około 2 metry prawie na łyso zgolone włosy i zniszczoną kurtkę. Mój kolega w szybkim pośpiechu zawrucił i zaczą uciekać, a ja na 2 sekundy zastygłam w miejscu po czym zaczełam uciekać. Przybiegliśmy do cegielni gdzie spotkaliśmy grupkę gimby poprosiliśmy ich o pomoc w wydobyciu naszych znajomych odziwo sie zgodzili. Wtedy jeden z gimnazialistów wybił szybę i podjudził menela. Zaczą nas gonić aż do cegielni mój kolega wyskoczył przez okno, a że ja chciałam szybko wyskoczyć wywaliłam sie niefortunnie i miałam całego obdartego piszczela wtedy odważyłam sie za siebie odwrucic i zobaczyła że w ręce trzymał mały nóż.
Wtedy w panice zaczełam gniać ile sił w nogach aż dobiegłam do ulicy iczułam sie bezpiecznie. Po wszystkim zadzwoniłam do mojej koleżanki czy nic jej niejest a ona odpowiedziała mi że uciekli i uzgodniliśmy gdzie mamy sie spotkać. Kilka miesięcy puźniej kiedy czytałam gazete tam pisało o znalezionym ciele na cegielni w tym momencie zamarzłam. I przysięgłam sobie, że już nigdy w życiu nie pujdę na cegielnię.