Rozdział I
Tego dnia miało nie wydarzyć się kompletnie nic szczególnego, zapowiadał się kolejny, nudny poniedziałek, przynajmniej one tak myślały. Było wcześnie rano, kiedy Mia i Rose siedziały w kuchni i jadły śniadanie. Dziewczyny od niedawna mieszkały na Brooklynie. Była to dosyć spontaniczna decyzja, ale wiedziały, że na ich maleńkiej wsi, nie ma perspektyw, także trzy tygodnie temu spakowały walizki i pojechały zażyć wielkiego świata.
Mieszkanie, które wynajmowały było niewielkie, ale bardzo ładnie urządzone, składało się z dwóch sypialni, kuchni i łazienki. Okolica, gdzie znajdowało się ich małe królestwo nie należała do zbyt bezpiecznych, dlatego przyjaciółki zawsze wracały razem.
Rose zajmowała się konstrukcją najdziwniejszych wynalazków, często spotykała się z wielkim zdziwieniem, ponieważ nadal wiele kobiet nie chciało skierować swojej ścieżki zawodowej w tę stronę. Za każdym razem, kiedy słyszała : „Jak to, kobieta wynalazca?" Mroziła kogoś wzrokiem, a następnie dobitnie pokazywała swoje umiejętności. Nie należała do osób, które dawały sobie w kaszę dmuchać i raczej nie była typem dziewczyny „sierotki", wręcz nienawidziła, kiedy ktoś ją tak postrzegał.
Dziewczyna nie wyróżniała się z tłumu jeśli chodzi o jej wygląd, była ładna, miała zielone oczy i nosiła okulary, które zresztą bardzo lubiła. Miała bardzo gęste włosy, które często spinała w kok, żeby jej nie przeszkadzały. Dziewczyna liczyła sobie komfort i praktyczność, więc nie stroiła się jakoś, bo praca uniemożliwiała jej to.
Mia bardzo różniła się od Rose, zajmowała się chemią i fizyką, dodatkowo była ogromną fanką historii, więc często badała stare artefakty i inne pierdoły. Pomimo jej zawodu nie była ona nudziarzem, można powiedzieć, że drzemały w niej 2 dusze: skupionego naukowca i bardzo zakręconej osoby. Czasami zastanawiała, ile razy jeszcze czegoś zapomni, albo przewróci się na prostej drodze. Kolejną cechą Mii było jej gadulstwo, dziewczyna potrafiła gadać godzinami, bardzo lubiła poznawać ludzi i z nimi rozmawiać. Dziewczyny łączyła jednak miłość do wina i kahlui- meksykańskiego likieru kawowego, oraz wspólna nienawiść do nocnych klubów.
Mia miała blond włosy średniej długości, również nie należała do wysokich osób. Była bardzo blada i miała niebieskie oczy. Włosy także często spinała, ponieważ zdawała sobie sprawę, że każdy wypuszczony kosmyk może spowodować ogromną katastrofę. Jej garderoba składała się głównie z białych kitlów i w sumie w nich najczęściej można było ją spotkać.
Śniadanie trwało w najlepsze. Rose szkicowała kolejny projekt, a Mia pochłaniała swoje notatki, ledwo trafiając kanapką do ust. Był poniedziałek, w którym nie musiały się aż tak spieszyć, w pomieszczeniu unosił się zapach naleśników, a w tle można było usłyszeć cicho grające radio.
-Wiesz, o czym zapomniałyśmy?- spytała Rose
-Nie, chyba wszystko mamy-odparła Mia niepewnie wyciągając głowę zza sterty papieru.
- Naprawdę, uważasz, że niczego nam nie brakuje?
-Tak... Boże o co Ci chodzi...
-A znasz może, napój bogów, który jest spożywany, przez masę ludzi na całym świecie, najczęściej rano?
-Kawa! No tak, przepraszam, wiem miałam ją zrobić, ale wyobraź sobie, że kwanty nie dają mi jakoś spokoju... zaraz będzie gotowa...- powiedziała przepraszająco.
-Ach te kwanty! Spokojnie rozumiem, ja też jakoś nie umiem się do końca skupić, staram się zaprojektować nowy silnik samochodu działający na parę wodną, coś takiego w stylu maszyny parowej, ale wykorzystywałaby ona energię z solarów słonecznych.- zaczęła swój wykład.
YOU ARE READING
Nowa Historia- Avengers Fanfiction
FanfictionMia i Rose to szalone przyjaciółki, którym pewnego dnia udaje się spełnić marzenia