7. Automat do kawy*

9.1K 236 68
                                    

-Operacja przebiegła pomyślnie-odrzekł lekarz.-Ale niestety czeka go długa rehabilitacja. W zasadzie to nie niestety. To bardzo dobra wiadomość! Chłopak żyje, a to jest najważniejsze, prawda?

Po tej informacji odetchnęłam z ulgą, podobnie jak mama i Adam. Nawet nie wyobrażałam sobie co by się stało gdyby umarł. Pewnie ten SMS dręczyłby mnie przez całe życie, a ja dostałabym jakieś depresji albo coś. Bo w końcu nie pomogłam mu kiedy był pijany. To przeze mnie wsiadł nietrzeźwy za kierownicę. To z mojej winy tu teraz leży.

-Mam jeszcze jedno pytanie-odezwał się Adam.-Jak dokładnie doszło do tego wypadku? Wiemy tylko tyle ,że był pijany, nic więcej.

-Najprawdopodobniej uderzył w drzewo-odpowiedział lekarz.-Później dachował i wpadł do rowu. Chłopak miał wiele szczęścia.

Nagle po chwili Chris wyjechał z sali operacyjnej. Prowadziło go wiele lekarzy, jednak on był pod narkozą i smacznie sobie spał jakby nigdy nic. Zaczęłam się mu powoli przyglądać, przez co mogłam dostrzec jego poobijane ręce, tak samo twarz. Z czasem zauważyłam także, że jedną nogę miał w gipsie. Był to naprawdę nieprzyjemny widok, dlatego jak najszybciej odwróciłam wzrok.

***
Czekaliśmy w szpitalu, aż dopóki Chris się nie obudzi. Wyglądaliśmy dosłownie jak zombie. Co godzinę Adam brał sobie kawę z szpitalnego automatu. Natomiast mama co chwilę na to narzekała i zaczęła powtarzać mu żeby się uspokoił, ale Adam i tak robił swoje. Nigdy nie widziałam go w takim stanie, w sumie nic dziwnego, jego syn miał poważny wypadek. A poza tym mieszkam z nim dopiero kilka dni. Nie widziałam jeszcze wiele jego wersji.

I w tym momencie postanowiłam również pójść zakupić chociaż jedną kawę, ponieważ nie piłam dziś nawet ani żadnego łyka kawy, a nie spałam już od kilku dobrych godzin. Była dokładnie 10, co oznaczało, że siedzieliśmy tu już prawie 7 godzin. Kiedy pomyślałam, że będę musiała przepisać jeszcze dzisiaj lekcje mimo tego, że jest piątek, coś mnie walnęło. Sama sobie tak narobiłam, ponieważ w sobotę umówiłam się na nockę razem z dziewczynami z naszej paczki. Ciekawe czy w ogóle uda mi się na nią pójść po tym wszystkim.

Stanęłam wprost przed automatem, po czym kliknęłam odpowiednie przyciski, ale nic się nie zadziało. Nie mogłam uwierzyć w to, że byłam aż tak bardzo ułomna. Z nerwów zaczęłam uderzać w maszynę, ale również nic. Nagle mój wzrok powędrował na znaną mi już twarz. Był to ten bandyta, z którym ostatnio widuje się prawie codziennie. Stał przy wejściu do szpitalnej „jadalni", obserwując uważnie tą powaloną sytuacją.

Widać było, że jego niebieskie oczy były przemęczone, co świadczyło że siedział tu tak samo długo jak ja. Był ubrany w czarne rurki i tego samego koloru koszulkę. A brązowe włosy miał roztrzepane po całej głowie. Po prostu wow....Patrzyliśmy się tak na siebie przez długi czas, dopóki się nie odezwał.

-Czyżbyś się we mnie zakochała?-zapytał nieznajomy swoim zachrypniętym głosem, przyprawiając mnie o dreszcze. Dlaczego on znowu dzisiaj wyglądał tak tak idealnie? On był po prostu cały do cholery idealny...

Veronica, Veronica wyrzuć to sobie z głowy, to pewnie przez niedobór snu. Taaaaaaak, to z pewnością przez to. Tak naprawdę to jest niczego sobie, ale nie ładny. To tylko takie twoje wyobrażenie...-zaczęłam powtarzać w kółko swoich myślach jak głupia, podczas gdy on wciąż tam stał i patrzył na mnie rozbawiony.

-No co tam wymyśliłaś w swojej główce?-odrzekł rozbawiony chłopak.-Hm?

Kompletnie zapomniałam, o tym że zadał mi wcześniej jakiekolwiek pytanie. Poczułam się przez to odrobinkę skrępowana, ale zignorowałam to durne pytanie i wyskoczyłam do niego z moim problemem.

-Mógłbyś mi pomóc z tym czymś?-zapytałam wskazując na automat stojący obok mnie.-Zapłaciłam kurde 5 złotych, a on jeszcze nie chce mi dać walonej kawy!

Pewnie wyglądałam jak debilka, ale on nie lepiej wyglądał podczas tego całego „napadu" na mnie. W moich oczach wyglądał tak samo jak ja w tym momencie. Po chwili zastanowienia, stanął tuż za mną, przez co mogłam poczuć jego ciepły oddech na moim karku. Był o dwie głowy ode mnie wyższy, dlatego wyglądałam przy nim jak mały krasnoludek. Nie jak krasnoludek, ale jak mały krasnoludek.

-Ojj Veronico, ty to jednak jesteś głupiutka-uśmiechnął się, pokazując przy tym swoje białe ząbki. Jego palec automatycznie powędrował na  przycisk „OK", a po chwili wyszedł bez słowa.

Razem z jego wyjściem, kawa zaczęła się magicznie robić, a ja stałam przed maszyną w lekkim szoku i zaskoczona swoją głupotą. Po chwili sięgnęłam po moją kawę i zaczęłam się zawzięcie zastanawiać skąd on znał moje cholerne imię? Nie przypomniałam sobie, żebym kiedykolwiek wspominała mu o moim imieniu. Nie będę ukrywała, ale byłam troszkę przerażona.

Był bandytą, przystojnym bandytą. Przecież na pewno wiedział wszystko o każdym mieszkańcu, w tym o mnie. Ale jakim cudem skoro mieszkałam tu dopiero od jakiegoś czasu? Mimo to troszkę się uspokoiłam, wymyślając jakiś kolejny inny powód. Choć przyznam, że i tak nadal nad tym się zastanawiałam. Kiedy zorientowałam się, że stoję tu już dobre 5 minut, wyszłam z pomieszczenia i wróciłam do mamy oraz Adama. Jak się okazało, Chris się już obudził, ale mimo to musieliśmy czekać na wizytę, ponieważ ktoś już o dziwo u niego był. Co było naprawdę dziwne.

Po jakiś 15 minutach z sali, w której leżał Chris wyszedł on, ale co on chciał w ogóle od naszego Chrisa? Spojrzał na mnie kątem oka, po czym założył szybko swoją kurtkę i wyszedł z szpitala.

W mojej głowie tkwiło wiele skomplikowanych myśli. A co jeśli się znali, a mój brat też był razem z nim jakimś gangsterem? Przecież to mogło być prawdą, bo skąd niby znałby moje imię? Może doskonale wiedział, że jestem jego siostrą i że mam na imię Veronica? Może wiedział o mnie o wiele wiele więcej?

Do sali weszłam dopiero po 10 minutach, bo tylko wtedy mogłam tam wejść. Zamknęłam cicho drzwi, a następnie usiadłam na łóżku tuż obok Chrisa.  Nie wiedziałam od czego zacząć, dlatego po prostu przez jakiś czas w ogóle nic nie mówiłam. Od czego w ogóle miałam zacząć?

-Przepraszam.... żeee... ci nie pomogłam...-szepnęłam i chwyciłam go za dłoń.-Naprawdę przepraszam, nie wiem co bym zrobiła gdybyś umarł.

-Mogłaś nie mieć po prostu ochoty tego robić, po tym co tobie zrobiłem-odrzekł jakby nigdy nic.-Na twoim miejscu równie dobrze też bym ci nie pomógł.

Po tych słowach cicho się zaśmiałam, ale mimo to i tak czułam się winna. I tak po moim policzku spłynęła łza i i tak nie poczułam się lepiej. Może i mi to wybaczył, ale czy ja sobie to wybaczyłam? Chciałam jak najszybciej zmienić temat, dlatego zadałam pierwsze lepsze mu pytanie.

-To co było powodem opijania się, a może kto?-zapytałam niepewnie. Może nie powinnam była oto pytać, bo przecież wciąż chyba istnieją jakieś głupie zasady, ale musiałam jakoś zmienić temat, prawda?

-No cóż, lubię się czasem tak o opić z kolegami-odpowiedział jakby było to normalną rzeczą. Nie skomentowałam tego i zaczęłam kierować się powoli ku drzwi.

-A i jeszcze-dodałam na koniec.-Wiem kim była osoba, która była u ciebie przed nami...

Powiedziałam, po czym wyszłam z sali, zostawiając chłopaka w wielkim mętliku.

Mój kochany dupekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz