Bakugo nigdy nie zapomniał dźwięku maszyny, która przytrzymywała go przy życiu.
Był taki bezradny, bezbronny. Leżał przykuty do łóżka walcząc o chociaż najpłytszy oddech. Przypięty do aparatury, z maską tlenową na twarzy. Mizerny, blady, wychudzony.
Nie takiego go zapamiętał.
Gdzie podział się jego złoty uśmiech?
Gdzie ta radość w jego oczach?Nie wiedział. Może nie chciał wiedzieć. Może nie chciał przyjąć tego do wiadomości.
Nagle pisk. Na ekranie aparatury pojawiła się długa zielona linia. Nikt nie zareagował. Nikt nie próbował go ratować. On umierał.
Tylko Katsuki nie mógł na to pozwolić.
- NIE! NIE! WSTAWAJ! DEKU, OBUDŹ SIĘ! DEKU! DEKU! - krzyczał dopóki nie rozbolało go gardło. Po chwili po jego policzkach zaczęły płynąć słone łzy. - Kłamstwo... To wszystko to kłamstwo! Deku! Deku, nie! Błagam... Obudź się, Izucchan!
Nie posłuchał go. Nigdy się nie obudził. Jego przyjaciele, którzy byli z nim tego dnia w szpitalu - Kirishima, Kaminari, Sero - musieli siłą odciągać go od jego martwego ciała. Musiał go tam zostawić, nawet jeśli bardzo nie chciał.
- Zgon nastąpił o szesnastej czterdzieści.
Ta godzina na zawsze pozostała w jego pamięci.
*
Minął rok. Bakugo nie był osobą, która musiałaby długo się zbierać po czyjejś śmierci. Normalnie funkcjonował, jadł, spał, chodził do szkoły. Niby wszystko było normalnie.
Ale nie dzisiaj. Nie w rocznicę jego odejścia.
Siedział na podłodze oparty o łóżko ślepo wpatrując się w szafkę naprzeciwko. Był blady jak trup, tak też się czuł. Nie zareagował, gdy zamek w drzwiach zaczął się przekręcać - wiedział, że to tylko Kirishima, który postanowił przynieść mu dzisiaj obiad.
- Jak się czujesz? - zapytał Eijiro, wchodząc do pokoju. Blondyn zignorował jego pytanie. - Przyniosłem ci jedzenie. Zostało mi trochę gulaszu wieprzowego, i pomyślałem, że-
- Jego ulubiony posiłek. - przerwał mu. - Podły jesteś, Shitty Hair.
Chłopak zaśmiał się nerwowo, drapiąc się po karku. Skąd mógł wiedzieć, że właśnie to jedzenie było ulubionym daniem Midoriyi? Nie chciał zrobić nic złego, nie miał złych intencji. Po cichu położył torbę na stolę i zaczął rozpakowywać posiłek, którzy przyniósł dla Katsukiego.
- Był moim najlepszym przyjacielem.
- Co? - zapytał zdezorientowany Kirishima odwracając wzrok na blondyna.
- Nigdy nie chciałem tego przyznać - kontynuował. - Ale był jedyną osobą, która wiedziała o mnie wszystko. Był przy mnie przez całe moje życie. Podążał za mną, ślepo wpatrzony. Desperacko próbował mnie przewyższyć, bym w końcu go zauważył. Ja... Tak bardzo żałuję tego, jak go traktowałem. Gdybym tylko mógł mu to powiedzieć...
Kirishima westchnął ciężko. Przez całe życie Bakugo znęcał się nad Izuku tak bardzo, jak tylko było to możliwe. Wyzywał, bił go, życzył śmierci. Oczy otworzyły mu się dopiero wtedy, gdy zielonowłosy zachorował. Ciężka to była choroba, która zabijała go powoli, ale skutecznie. Po jakimś czasie jego serce było tak niezdatne do życia, że była tylko jedna możliwość - przeszczep, który nigdy nie nadszedł. Przez całą jego chorobę Katsuki opiekował się nim całymi dniami, a mimo to nigdy go nie przeprosił. Zaraz po śmierci Izuku blondyna zaczęły nawiedzać koszmary, a wyżuty sumienia udeżyły ze zdwojoną siłą.
Nagle Katuskiemu pociemniało przed oczami. Poczuł ból i usłyszał krzyk, jednak nie przejął się tym zbytnio. Czuł się jak w transie. Jedyne co widział to ciemność, a tak przynajmniej mu się wydawało. Dopiero po krótkiej chwili zrozumiał, że tak na prawdę znajduje się w kosmosie otoczonym milionami drobnych gwiazd.
A najjaśniejsza z nich stała tuż przed nim.
Izuku Midoriya nie zmienił się wcale. Nadal był zaskakująco niski, a jego intensywnie zielone oczy spoglądały na Bakugo z troską. Ubrany był w mundurek U.A., na ramieniu przewieszony miał swój żółty plecak. Wyglądał na szczęśliwego, jakby zaraz właśnie miał pójść na lekcje.
Katsuki upadł na kolana i zaczął rzewnie płakać. Nie myślał wtedy ani trochę racjonalnie. Gdy tylko go zobaczył, dał upust swojemu smutku, który nagromadził się w nim przez cały ten rok. Midoriya kucnął przed nim i złapał go za ramię.
- Przepraszam! Tak bardzo cię przepraszam, Izuku. - krzyknął blondyn. - Błagam cię wybacz mi...
W tamtej chwili Izuku zrobił najgorszą rzecz, ale i jednocześnie najlepszą - zwyczajnie w świecie uśmiechnął się promiennie, a samym tym uśmiechem przekazał przyjacielowi całą swoją wrażliwość i troskę.
- Ale ja przecież już dawno ci wybaczyłem, Kacchan.
Zanim Katsuki zdążył jakkolwiek zaragować, Deku znikł a on z powrotem znalazł się w swoim pokoju. Pierwsze co zobaczył, to zatroskana twarz Eijiro, którzy desperacko wołał go po imieniu.
- Bakugo! Co się stało? Z kim..Z kim ty rozmawiałeś? Jesteś cały zapłakany!
- Z nikim... - odpowiedział na odczepne nastolatek, ocierając mokrą twarz rękawem. Wtedy też, po raz pierwszy od bardzo dawna, kąciki jego ust uniosły się nieco ku górze.
Izuku był szczęśliwy, mieszkając wśród gwiazd. I czekał na niego.
CZYTASZ
dziecię gwiazd ✮ bakudeku
FanfictionOddałby wszystko by poraz ostatni zobaczyć jego uśmiech. fandom; boku no hero academia paring; romantic? none. platonic? katsuki bakugo x izuku midoriya type; one shot, angst au's; none