Dzień 2

574 54 14
                                    

Pierwszy dzień obozu.
Poniedziałek.

Stałam poza lasem u boku mamy. Czekamy na uczestników, aby w spokoju z nimi udać się do obozowiska. Chodziarz 'w spokoju' to raczej złe określenie. Westchnęłam i spojrzałam w niebo, ani jednej chmurki. Po pięciu minutach bezczynnego gapienia się w górę, wyjęłam książkę i usiadłam za ziemi opierając się o pień drzewa.

Całkowicie zatopiłam się w lekturze. Kartkowałam kartki, czytając każdy wers, każde słowo. Zagłębiałam się w historii, odnajdywałam szczegóły. Nawet nie zauważyłam kiedy zebrały się osoby. Jak się okazało, już wszystkie.

- Sayuri, wszyscy już są - powiedziała Kaori, a ja tylko zamknęłam książkę i wstałam. Naprawdę odcięłam się od rzeczywistości. Spojrzałam na zebrane osoby, po czym przeniosłam wzrok na mamę. Sprawdzała coś na liście, czyli wszystkie formalności zaliczone.

- W tym roku obóz będzie dość nie typowy! Sobota jest wolna od treningów, jednak spędzamy czas w obozowisku, natomiast w niedzielę idziemy na miasto, jest niedaleko stąd. Jednak najbardziej będzie różnił się początek! Waszym zadaniem będzie zostawić tu wszystkie bagaże i będziecie musieli pobiec na plac główny. Dlatego już współczuję wszystkim dziewczętom, które założyły krótkie spódniczki i wysokie buty. Jakieś pytania? - odezwała się donośnym głosem mama, dziwiąc tym wszystkich. Nawet mnie.

- Skąd mamy wiedzieć, gdzie jest plac?- odezwała się pierwsza osoba. Wysoki chłopak z czarnymi, oklapniętymi włosami. Jego mina była straszna.

- Oczywiście będziecie podążać za moją córką, Sayuri - chwila, co?! Spojrzałam zdezorientowana na kobietę. - Będziecie musieli dotrzymać jej tępa.

- Mamo... - chciałam coś powiedzieć jednak okrutnie zostało mi przerwane.

- Pogadamy później.

- Co się stanie z naszymi walizkami?- teraz odezwała się dziewczyna. Miała blond włosy, były ładne, długie, puszyste i kręcone na końcówkach. Wyglądała jak lalka.

- Zostanę tutaj z Kaori - pokazała na dziewczynę po jej prawej, - jeśli wszystkie walizki nie zmieszczą się naraz, ja pojadę odwieźć te które się zmieściły, natomiast ona zostanie tu i popilnuje reszty.

- Co jeśli nie nadążymy za jej tempem?- powiedziała kolejna dziewczyna pokazując na mnie palcem.

- Możecie się zatrzymać i poczekać, aż jadąc do obozu zabiorę was. Jednak od razu was ostrzegam, nie opłaca się.

- Możemy zmienić buty?

- Ależ oczywiście. W takim razie przygotujcie się - powiedziała i podeszła do mnie. No wreszcie!

- Wytłumaczysz mi to? Wiesz ile ja nie ćwiczyłam?! Nie dobiegnę tam - powiedziałam, zdając sobie sprawę, że to kłamstwo.

- Myślisz, że nie wiem jak codziennie wychodziłaś biegać?

- S-skąd... tch, nie ważne - powiedziałam i stanęłam na początku trasy.

- Dobrze, możecie ruszać!- usłyszałam krzyk mamy i czekałam, aż wszyscy się zbiorą. Nagle zobaczyłam trzy dziewczyny, które miały buty na obcasie, a gruby to on nie był.

- Na pewno chcecie tak biegać?

- Nie wtrącaj się w to - odparła wrednie a ja westchnęłam. Jej decyzja. Odwróciłam się tyłem do wszystkich, rzuciłam Kaori swoją torbę i ruszyłam lekkim truchtem. Słyszałam ciche szepty. Wszystkie były czymś w stylu 'w takim tempie to nawet w tych butach dobiegnę', 'nie musimy się martwić'. Lekko się zdenerwowałam, jednak biegłam dalej.

Mijałam drzewa, krzewy. Jak w każdym lesie. Niestety nie mogłam posłuchać ptaków, czy świstu wiatru bo strasznie gadali. Chyba każdy dzieciak wie, że nie gada się biegając. Przyśpieszyłam lekko i spojrzałam za siebie. Skoro byli tak pewni, że bez problemu dobiegną, ciekawe jak poradzą sobie z tym. Zeszłam z ścieżki. Tym razem biegliśmy przez ściółkę leśną. Taki bieg zdecydowanie był trudniejszy. W końcu trzeba uważać na dołki, korzenie, rośliny (czego większość pewnie nie robi) i pnie. Spojrzałam do tyłu i zobaczyłam, że już brakuje paru osób, między innymi trójki wrednych lasek. Spojrzałam na zegarek na moim nadgarstku. Biegniemy dopiero półgodziny, a już część się wycofała.

Westchnęłam i biegłam dalej, lekko przyśpieszając. Z tyłu rozniósł się jęk niezadowolenia, przez co się uśmiechnęłam. Miało być tak łatwo. Nagle usłyszałam klakson, i spojrzałam w bok widząc samochód mamy z paroma osobami w środku. Potajemnie pokazała mi kciuk w górę na co lekko się zaśmiałam. Pokręciłam głową i biegłam dalej. Przeskoczyłam wystający korzeń, zobaczyłam wiewiórkę na drzewie, zerwałam małą stokrotkę i wreszcie się odprężyłam. Poczułam wiatr w włosach, usłyszałam lekki szum liści, a na mojej twarzy zawitał delikatny uśmiech. Nawet nie zauważyłam kiedy przyspieszyłam, na tyle, że kolejna część grupy padła.

- Już prawie koniec!!- krzyknęłam i biegłam dalej. Pomyśleć, że cały ten bieg zajął nam godzinkę. Zatrzymałam się na placu głównym i oparłam ręce na biodrach, próbując złapać oddech. Spojrzałam w niebo, jednak zaraz potem szybko zamknęłam oczy. Słońce świeciło niewyobrażalnie mocno.

- Dobra robota- powiedziałam do zmęczonych osób i uśmiechnęłam się lekko. Nagle poczułam ból w plecach.

- Nie sądziłam, że dalej masz dobrą kondycję- usłyszałam głos Kaori. Spojrzałam na nią wściekła, a ta tylko uśmiechnęła się.

- Zawiodłam się!- usłyszałam głos mamy i spojrzałam na nią.- Sayuri nie trenowała od dwóch lat, a mimo to aż jedna trzecia obozowiczów nie dała rady jej dogonić. Oczywiście gratuluję tym, którzy dotarli do końca. Osoby, które nie dały rady i przyjechały ze mną, od jutra codziennie rano będą robiły trzy okrążenia wokół obozu!

- Że co?!

- Ostrzegałam, że nie opłaca się- powiedziała mama i uśmiechnęła się sadystycznie.

♤♡◇♧

Dobra, takie krótkie informacje.
Rozdziały będą co drugi dzień.
Przynajmniej tak się postaram.

Pff, powiedziałam informacje, a chcę przekazać tylko to. Cóż mam nadzieję, że się podobało.

Do następnego!!

❞𝐝𝐳𝐢𝐞𝐥𝐢 𝐧𝐚𝐬 𝐜𝐨𝐬 𝐰𝐢𝐞𝐜𝐞𝐣 𝐧𝐢𝐳 𝐤𝐢𝐥𝐨𝐦𝐞𝐭𝐫𝐲❞ nishinoya yūOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz