Początek

15 0 0
                                        

Pov Zoe                                       6:00
*********                                   *******
Zadzwonił budzik..
-ehhh nie chce mi się wstawać do tej głupiej szkoły... Jeszcze 5 minut...
                                                        6:45
                                                      *******
9 budzików później..
- O NIE! JUŻ 6.45!- o 6.45 przeważnie robię make up.. Gdy zobaczyłam godzinę na zegarze automatycznie zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Przecież zawsze mam czas na przebudzenie do 6.20 i wtedy wstaję i idę prostować włosy a dzisiaj zdecydowanie nie miałam na to czasu.. Co tu zrobić?... Przecież nie wezmę prostownicy do szkoły.. Może po prostu zostawię pofalowane włosy. Umylam twarz i ruszyłam w stronę szafy w moim pokoju. Wybrałam jakiś różowy T-shirt i jasnoniebieskie jeansy. Podeszłam do biurka i zaczęłam się malować. Do szkoły nie nakładam dużego makijażu praktycznie to nakładam tylko: krem bb, korektor, puder, tuż do rzęs i pomadkę lekko barwiącą na kolor malinowy. No dobra jest już 7:05 jakoś się wyrobiłam.. Całe szczęście że zrobiłam sobie wczoraj owsiankę do szkoły i nie muszę dzisiaj robić. Odsłoniłam rolety w moim pokoju. Na moją twarz spadały promienie słońca kwietniowego poranka. Przed wyjściem z mojego pokoju po pryskałam się moim ulubionym perfumem z adidasa. Gdy weszłam do kuchni, wzięłam owsiankę z lodówki i spakowałam ją do plecaka po czym poszłam po buty i ramoneskę. Ubrałam się, wzięłam klucze i wyszłam.
No w końcu ten autobus się pojawił eghhh. Autobus spóźnił się 10 minut przez co spóźniłam się na pierwszą lekcję. Lekcje mijały szybko i zanim się obejrzałam była już przerwa obiadowa. Nie chodzę na obiady w szkole więc spędzałam tą przerwę po prostu gadając z przyjaciółmi... Siedziałam, jadłam owsiankę i bujałam w obłokach...
-Zoe!! - to była Marry, nieźle mnie wystraszyła. Prawie upuściłam swoją owsiankę.
-Marry możesz na przyszłość postarać się mniej mnie wystraszyć?
-hah no dobraaa mam sprawę!
-O co chodzi?
-Pójdziesz ze mną do sklepiku? Proszę
-Teraz raczej nie bo jem..
-No proszeee wstydzę się tam iść..
-Czemuuu?
-No bo.. Tam jest.. Louis
-

Yhymmm... No dobra pójdę z tobą do tego sklepiku..
-Dziękuję!!
Podeszłyśmy do sklepiku i ustawiłyśmy się w kolejkę, akurat parę dni temu zaczął się sezon na sprzedawanie lodów i były ogromne tłumy. Podchodziłyśmy bliżej i bliżej aż w końcu przyszła nasza kolej.
-Hej- powiedział ten Louis, wydawał się być fajnym chłopakiem.
-Hej - powiedziała Marry, ja siedziałam cicho. Praktycznie to prawie traktowałam to jakbym tam poszła za karę.. Ale zrobiłam to dla mojej przyjaciółki. W końcu z tamtad poszlysmy, a po zamknięciu sklepiku Louis przyszedł do nas. Marry oczywiście miała stresa i musiałam powiedzieć żeby się nie martwiła. Podszedł do nas i znowu powiedział hej tym razem też odpowiedziałam. Gadaliśmy już nawet nie pamiętam o czym czyli o niczym ważnym. Marry była nim zachwycona, a dla mnie stawał się coraz bardziej interesujący. W końcu po szkole wróciłam do domu i troszkę o tym rozmyślałam, ale szybko przestałam. Miałam wiele innych rzeczy do zrobienia niż myślenie o chłopaku, o którym nic nie wiem i w dodatku dopiero go poznałam, chociaż nie wiem czy można to nazwać poznaniem się. Po prostu gadaliśmy ze sobą w czym ja prawie w ogóle nic nie powiedziałam. Zbliżał się pierwszy czerwca i festyn z okazji Dnia Dziecka, w którym szkoła organizowała wiele zabaw konkursów itd. Przez cały kwiecień od czasu gdy zobaczyłam Louisa pierwszy raz, wchodziłam na coraz większy poziom zauroczenia. Nie wiem czemu byłam zauroczona w kimś kto podoba się mojej przyjaciółce.. Było to strasznie dziwne, gdyż nie zauważałam jak szybko się w nim zauroczam.. Był jeden z ostatnich dni kwietnia. Na ostatniej przerwie siedziałam sama na korytarzu bo wszystkich przyjaciół rozwiało gdzieś po korytarzu, a więc miałam czas na to, by dokończyć jeść moją owsiankę (tak.. Miałam wtedy fazę na jedzenie owsianki). Siedziałam na podłodze wśród plecaków innych uczniów. Miałam ubraną szarą sukienkę. Na przeciwko mnie siedziała starsza klasa i śpiewali dziecięce piosenki. Nagle zauważyłam Louisa idącego w moją stronę, nie ukrywam troszkę się zestresowałam, ale pomyślałam że pewnie idzie do plecaka. Więc jadłam dalej.
-ja ich nie znam jakby co - powiedział Louis.
Spojrzałam w jego stronę i odpowiedziałam rozbawionym głosem - hah okej -
-jak tam?
- w sumie nic.. A u ciebie?
- też nic - nagle nie wiem skąd zjawili się chłopaki z mojej klasy i zaczęli gadać z Louisem więc schowałam pudełko z owsianką i zaczęłam szukać Tracy. Nagle ją znalazłam, była przy sklepiku, ale on był zamknięty.
Podbiegłam więc do niej
-Tracy!! Powiem Ci coś!! Nie uwierzysz! - Tracy wiedziała o wszystkim razem pisałyśmy o moim zauroczeniu
-Noo? Mów Zoe!
- Louis do mnie podszedł i.... - Zaczęłam jej o wszystkim opowiadać.
- Zoe! Super!!
Poszlysmy razem z Tracy na korytarz, na którym był Louis wraz z jego klasą. Z Tracy chciałyśmy usiąść na pufy niestety Louis tam był a Tracy i inne dziewczyny specjalnie zrobiły tak żebym usiadła obok niego. Po prostu chciały mnie wkurzyć. Gadaliśmy o festynie. Jedna z dziewczyn zapytała czy Louis będzie na festynie on odpowiedział - hmm zastanowię się i tak nie ma tam nic do roboty. - odpowiedziałam na to - proszę przyjdź na festyn-
-czemu? - zapytał Loui
-fajnie by było jakbyś przyszedł- odpowiedziałam mu uśmiechnięta
-no dobra zastanowię się-
-ok-
Przerwa się skończyła, poszliśmy na W-F. Tracy i ja byłyśmy podekscytowane rozmową z Louisem, Tracy najbardziej mi pomagała w takich sprawach. Po szkole jechałam rowerem do domu z Marry nagle za nami zaczął jechać Louis. Marry to zauważyła i od razu posłała mi spojrzenie do tyłu, żebym dyskretnie zobaczyła kto jedzie za nami. Louis nas wyprzedził i zaczął z nami gadać. Ja zapytałam czy przyjmie mnie do znajomych na instagramie. Odpowiedział - zobaczę-
-ok- odpowiedziałam mu. W końcu dojechaliśmy do domu Marry, mieszkała blisko szkoły. Ja niestety nieco dalej i musiałam pojechać dalszy kawałek z Louisem lecz Marry odniosła swój plecak i pojechała z nami, więc nie czułam już się taka zestresowana. Kilka metrów dalej od domu Louisa, pożegnałam się z Marry i pojechałam już sama do swojego domu. W domu zobaczyłam że Louis przyjął mnie do znajomych. Ucieszyłam się ale nasza pierwsza rozmowa na insta była bardzo krótka, tylko hej, co tam, dobrze. Wieczorem wysłałam prośbę o pomoc z wyborem sukienki na jutrzejszy festyn do dziewczyn. Wybrałyśmy wspólnie sukienkę w koronkowe kwiatki, która miała neonowy różowy kolor(zawsze uwielbiałam się stroić na tego typu okazję). Popisałam z dziewczynami jeszcze chwilę na grupie i poszłam spać, by mieć dużo energii na jutrzejszy dzień.

************************************
Następny rozdział pojawi się jutro albo po jutrze. Mam nadzieję że się podobał.

Love StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz