VIII. Panna Evans

164 17 20
                                    

 Skonfundowane spojrzenie rodzicielki sprowadziło Melanie na ziemię. 

- Wiem już o tym, co się tu dzieję. W tym mieście. - Sprostowała, czym oświeciła swoją rozmówczynię. Wprowadziło to większy sens tej wymianie zdań.

- Mel, ja naprawdę -

- Nie, skończ. Przeprowadzamy się. Nie możesz nas narażać na takie niebezpieczeństwo. - Oznajmiła stanowczo i zatrzasnęła drzwi do swojego pokoju. Nie zaprzątając już sobie głowy uczuciami kobiety, brunetka ułożyła się na wznak w swoim łóżku i zakryła się kołdrą. Rozluźniła spięte mięśnie i podjęła próbę zaśnięcia.

 Na dźwięk budzika, Melanie niechętnie podniosła się i zeszła do kuchni. Tam przywitał ją talerz z apetycznie wyglądającym śniadaniem, którym była oczywiście jajecznica. Naprawdę, jak można tak ciągle jeść jedno danie?

 Ciemnowłosa ponownie podreptała na górę, aby skorzystać z toalety. Ubrała czarne jeansy i niebieską bluzę z kapturem, po czym zaczęła się malować. Gdy spojrzała w lustro, mogła tylko zgadywać jak mało spała tej nocy. Podkrążone oczy wcale nie dodawały jej uroku, więc starała się je ukryć za pomocą korektora. Kiedy już się jej to udało, podkręciła lekko rzęsy, nadała kształtu brwiom i nałożyła bezbarwny błyszczyk na usta. Brunetka nie miała w zwyczaju mocno się malować, ponieważ uważała to za stratę czasu.

Chwyciła w dłoń szczotkę i rozczesała swoje długie włosy. Kiedy uznała, że jest już gotowa, chwyciła swój czarny plecak i ponownie znalazła się na dole. Stanęła przy drzwiach żegnając chłodno rodzicielkę i wyszła.

Tym razem nie spóźni się na autobus, ani nie uderzy głową w słup.

- Hej, Melanie! - Usłyszała nawoływanie znajomego jej chłopaka.

- O, cześć Harry. - Odpowiedziała przystając, aby zdążył ją dogonić.

- Idziesz na przystanek? - Zapytał szatyn, na co przytaknęła i razem udali się do wcześniej wspomnianego miejsca. Podczas spaceru rozmawiali ze sobą na najróżniejsze tematy, a sama Melanie zaczęła się czuć coraz pewniej w jego towarzystwie.

- Ej, a... Do jakiej szkoły tak właściwie uczęszczasz? - Zagadnęła.

- Uh, chodzę do trzeciej klasy liceum im. Thomasa Jeffersona. To ten budynek obok muzeum kultury japońskiej.

- Naprawdę? Też tam chodzę, dzisiaj mój pierwszy dzień. - Ucieszyła się na wieść, że będzie znała kogokolwiek w tej szkole, w końcu nie jest łatwo być tą "nową". - Jestem w drugiej klasie.

Tak debatując dotarli do celu, gdzie niestety musieli się rozdzielić. Na korytarzach rozbrzmiał dzwonek, więc brunetka za pomocą okrojonej mapy placówki odnalazła poszukiwaną salę lekcyjną. Jak się okazało, zajęło jej to trochę więcej czasu niż planowała, przez co spóźniła się.

- Brawo, pierwszy dzień a Ty już spóźniona. - Karciła samą siebie zanim odważnie wstąpiła do klasy. Tam przywitał ją średniego wieku nauczyciel matematyki.

- Dobrze panno Evans, usiądź proszę. - Zarządził mężczyzna. Zajęła miejsce w ostatniej ławce aby nie przeszkadzać nikomu swoją osobą. Wykładając otrzymane wcześniej książki usiadła i skupiła się na dalszym rozwoju lekcji.

𝐍𝐢𝐞 𝐓𝐲𝐦 𝐑𝐚𝐳𝐞𝐦 || 𝐂𝐫𝐞𝐞𝐩𝐲𝐩𝐚𝐬𝐭𝐚Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz