Dzień 3

554 48 21
                                    

Drugi dzień obozu.
Wtorek

Siedziałam na molo i czytałam książkę. Słyszałam śpiewające ptaki, co pozwalało mi się zrelaksować. Ptaki, szelest liści, świst wiatru i kroki. Szybko się odwróciłam widząc niskiego bruneta.

- Co tu robisz?- zapytałam zamykając książkę i patrząc na taflę wody.

- Biegałem- powiedział i podszedł do mnie siadając obok na drewnie.- Niewyobrażalnie zdenerwowało mnie to, że ledwo za tobą nadążyłem!- krzyknął i wyrzucił ręce do góry.
Zaśmiałam się lekko, bo zrobił wtedy naprawdę śmieszną minę. Chłopak widocznie się speszył więc szybko się opanowałam.

- Przepraszam- powiedziałam wycierając małą łezkę w kąciku oka. - Musisz kochać siatkówkę, co?- powiedziałam i oparłam się rękami z tyłu, patrząc ba zachmurzone niebo.

- Tak. To była miłość od pierwszego wejrzenia- powiedział bardzo entuzjastycznie, po czym popatrzył na moja książkę.

- Jaki tytuł?- zapytał, a ja na niego spojrzałam.

- Schowany w mgle - powiedziałam i podałam mu książkę. Przekręcił ją i zaczął czytać o czym jest. Kiedy skończył podał mi ją patrząc w moje oczy.

- Nie moje klimaty- powiedział i wsadził nogi do wody machając nimi.

- A jakie są twoje?

- Szczerze, nawet nie czytam książek- zaśmiał się nerwowo, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Miałam coś powiedzieć, gdy w moim telefonie zabrzmiał alarm. Wzięłam urządzenie do ręki i wyłączyłam budzik.

- Musimy już iść, zaraz jest pobudka i zbiórka- powiedziałam i wstałam, założyłam buty i ruszyłam przed siebie. Usłyszałam z tyłu duży plusk wody, po czym kroku zrównał ze mną chłopak. Wystawił rękę, w której trzymał książkę.

- Zapomniałaś- powiedział, a ja zabrałam ją z jego rąk.

- Kobayashi Sayuri - powiedziałam po chwili ciszy.

- He?

- Tak mam na imię.

- Aaa... Nishinoya Yū- kiedy to powiedział akurat dotarliśmy na miejsce. Pożegnałam się z chłopakiem i pobiegłam truchtem w stronę domku.

****

Stałam przed szeregiem sporej grupki obozowiczów. Obok mnie stała mama i Kaori.

- Suzuhashi, Fuji, Nakayashi, Matsumoto, Yoshida, Zukito, Gensaima, Watanabe, Sasaki! Zaczynacie bieg wokół obozu!- krzyknęła, a wymienione osoby odeszły. Oczywiście nie obyło się bez przekleństw pierwszej wymienionej trójki. Na pewno nie polubię tych dziewczyn. - Reszta ma szybkie poranne ćwiczenia wraz z Kaori, a ja i Sayuri przyrządzimy wam śniadanie. Jakieś zachcianki?

- Płatki z mlekiem!

- Okej, pierwsza prośba przyjęta. Będą jednak jeszcze zwykłe kanapki- znowu odezwała się kobieta i razem z nią skierowałam się do kuchni.

- Ustawcie się w kole i róbcie te same ćwiczenia co ja!- usłyszałam zanim weszłam do pomieszczenia. Od razu wzięłam duży garnek i zaczęłam wlewać tam mleka, jeden karton, drugi, trzeci, czwarty. Przestałam liczyć i dalej wlewałam. Kiedy poziom mleka doszedł do odpowiedniej linki namalowanej w naczyniu podłączyłam gaz. Spojrzałam co robi mama, kroiła warzywa i owoce na kanapki. Szybko wyrzuciłam kartony i wyjęłam różne płatki i wsypałam je do dużych misek, do których wsadziłam sporej wielkości łyżki. Wzięłam je i zaniosłam na stołówkę, odstawiając w mniej więcej równych odległościach. Ponieważ stołówka nie miała drzwi, a zamiast nich była wielka dziura w ścianie, idealnie widziałam ćwiczących. Zauważyłam bruneta z rana, który bardzo entuzjastycznie gadał z jakimś łysolem robiąc ćwiczenia. Robił skłony w rozkroku, a łysol go przyciskał do ziemi. Nagle chłopak gwałtownie wstał uderzając chłopaka w twarz. Zaśmiałam się lekko z tej sytuacji, jednak szybko się opanowałam i wróciłam do kuchni, zabierając dodatki do kanapek i znowu układając je na stole. Chciałam już wracać, ale zauważyłam jak mama wychodzi z kuchni z chlebem, szklankami i sztućcami. Położyła je na stole, przez co zastało nam czekanie na koniec rozgrzewki.

- Przyniesiesz mój zegarek z pokoju?- zapytała nagle, a ja kiwnęłam głową. Wyszłam z stołówki i spokojnym krokiem udałam się do domku. Kiedy przechodziłam obok ćwiczących Kaori zapytała się czy wszystko gotowe, więc tylko kiwnęłam głową i ruszyłam dalej. Będąc już w sporej wielkości pomieszczeniu, podeszłam do łóżka kobiety i z szafki obok wzięłam jej srebrny zegarek. Korzystając z okazji, wzięłam również swój i nałożyłam go na odwrót (w sensie, że zegarek miała na wewnętrznej części nadgarstka, a zapięcie na zewnętrznej). Po założeniu go ruszyłam szybkim krokiem na stołówkę. Wszyscy już siedzieli i jedli, wiec tylko usiadłam na wolnym miejscu obok siostry i zaczęłam robić sobie kanapkę.

Nie byłam bardzo głodna, jak zawsze rano, wiec zjadłam tylko dwie kanapki i pełna rozejrzałam się po stołówce. Wszyscy jedli i gawędzili w miłej atmosferze. Nagle zauważyłam jak brunet z rana siedzi i śmieje się. Oparłam brodę na nadgarstku i dalej patrzyłam w jego stronę. Nagle nasze oczy się spotkały, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiechem. Szybko odwróciłam głowę, a na policzkach poczułam lekkie ciepło.

- Noya-san, co się tak uśmiechasz?- usłyszałam i aby zająć myśli wyciągnęłam z kieszeni telefon.

- Hmmm...? Ah, to nic takiego - powiedział, a ja spojrzałam na niego kątem oka. Moje niebieskie tęczówki znów spotkały jego brązowe.

♤♡◇♧

Witam.
Ogółem pomyślałam, że jakby wbiło troszczę wiecęj osób, zrobiłabym malutki maratonik, co wy na to?

Tak więc mam nadzieję, że podobał się dzisiejszy rozdział.
Miłego dnia ♡

❞𝐝𝐳𝐢𝐞𝐥𝐢 𝐧𝐚𝐬 𝐜𝐨𝐬 𝐰𝐢𝐞𝐜𝐞𝐣 𝐧𝐢𝐳 𝐤𝐢𝐥𝐨𝐦𝐞𝐭𝐫𝐲❞ nishinoya yūOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz