3. Zaczynają się kłótnie

97 5 0
                                    

*Sal*

Szedłem z Rose szkolnym korytarzem, rozmawiając z nią w najlepsze o zadaniu z matmy. 

- Och Sal, jesteś taki inteligentny. Zawsze podobali mi się faceci z olejem w głowie. 

- Naprawdę? 

- Naprawdę. Jeszcze uwieelbiam twój uśmiech. 

- A ja kocham w tobie twoje oczy. Jesteś naprawdę śliczna, do tego cudownie mi się z tobą rozmawia. 

- Ja również uwielbiam z tobą rozmawiać, Sal. Jeszcze z żadnym chłopakiem nie miałam tylu wspólnych tematów, ile z tobą. 

- W takim razie, czy nie chciałabyś wyskoczyć ze mną na lody? Znam doskonałą lodziarnię. Spędzilibyśmy razem miło czas i poznalibyśmy się lepiej. Co ty na to? 

- Z tobą poszłabym wszędzie. 

- W takim razie jesteśmy umówieni. - stwierdziłem uradowany, na co Rose pocałowała mnie w policzek, co wywołało moje zakłopotanie. Widząc to, blondynka uroczo zachichotała. 

- To do zobaczenia, Sal! 

- Ta, do... do... 

Obudziłem się z uśmiechem na ustach, rozpamiętując swój cudowny sen. Rose jest taka niesamowita. Aż szkoda, że to wszystko jedynie mi się śniło. Może rzeczywiście powinienem ją gdzieś zaprosić? W sumie nawet pomysł z lodziarnią nie byłby aż taki zły. Z tymi myślami wstałem z łóżka i odprawiłem poranną rutynę, po czym zszedłem do kuchni na śniadanie, gdzie siedzieli już wszyscy poza Maxem. 

- Witajcie moi kochani rodzice, bracia oraz wy, drogie siostry! - zawołałem rozradowany, zajmując swoje miejsce obok Jaka. 

- Ooo, widzę, że humorek dzisiaj dopisuje. Niech zgadnę, nowy gadżet? - zagadała do mnie Tess. 

- Nie, ale... - nie dokończyłem, ponieważ do kuchni zawitał Max, wchodząc mi w słowo. Byłem już przyzwyczajony do tego typu sytuacji, więc nie przejąłem się tym zbytnio. 

- Moi kochani, nie będzie mnie w domu dziś po południu, gdyż zamierzam zaprosić na kebaba pewną niezwykłą dziewczynę, także nie czekajcie na mnie z obiadem. - oznajmił brunet, smarując sobie naleśnika dżemem truskawkowym. 

- No nieźle, z kim to się umówiłeś? - spytała Nika. 

- Z jakąś ślepą panną, która zadowoliłaby się pierwszym z brzegu? - zażartował Jake. 

- No bardzo śmieszne, wiesz? - powiedział z sarkazmem, po czym kontynuował. - Nie, zamierzam zaprosić Rose. - gdy tylko to usłyszałem, zakrztusiłem się pitym kakaem. Nie no, to są chyba jakieś żarty. 

- Ty chcesz umówić się z Rose? - spytałem, mrużąc oczy. 

- Tak, jest to jakiś problem? 

- Nie, tylko... Ja też zamierzałem zaprosić Rose, tyle że na lody. 

- Ty i Rose? Przecież ty nie masz u niej najmniejszych szans. - Max od tak wyśmiał moje plany. 

- A żebyś wiedział, że mam. Ona woli chłopaków z intelektem, a nie takich szkolnych obiboków, jak ty. - dogryzłem bratu, zawiązując ręce na piersi. 

- Taa, bo na pewno nie będzie nudziła się z kolesiem, który bez końca nawija o matmie. 

- Tak się składa, że... - już chciałem odgryźć się bratu, kiedy do dyskusji przyłączył się Jake: 

Hunter Street : Ciernista RóżaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz