Rozdział I

155 1 0
                                    

Nie wiem jak to się, stało, ale właśnie w tym momencie stoję naprzeciwko mojej nowej uczelni. Odkąd pamiętam, moim marzeniem, było spakować się i wyjechać na studia, pozostawiając wszystko, co sprawiało mi ból, przykrość, co przywoływało złe wspomnienia, gdzieś za plecami i zacząć własne życie, bez wścibskich oczu.

Do Atlanty przyjechałam razem z moimi bratnimi duszami bądź jak to ktoś nas kiedyś nazwał kompanami do kieliszka. Kelly to moja przyjaciółka, z którą przeżyłam więcej niż, można spamiętać. Od najmłodszych lat wszystko robiłyśmy razem, od standardowych zabaw z dzieciństwa, po małe zabawy z marihuaną i alkoholem. Żadna z nas nie była uzależniona od jakichkolwiek używek, co nie zmieniało faktu, że obie lubiłyśmy zaszaleć i dobrze się bawić. Gdybym miała opisać Kelly z wyglądu, powiedziałabym, że to typowa włoska piękność. Blada cera do zbyt ciemnych włosów, duże oczy, które były na tyle szalone, że zmieniały kolor w zależności od światła, bądź też nastroju, jej długie chude nogi, które były zrobione jak od linijki. Jedyną wadą jak Kelly wiedziała w swoim wyglądzie to brak krągłości. Marzyła o odstającej pupie i biuście w rozmiarze co najmniej C, a nie tak jak teraz A. Moim zdaniem to był jej atut, delikatne rysy twarzy wspaniale współgrały z resztą ciała.

Moim drugim kompanem był Marc, typowy amerykański chłopak, z blond grzywką, który właśnie został wyciągnięty z kampanii pasty do wybielania zębów. Gdybym nie przyjaźniła się z nim, możliwe, że byłby na moim celowniku, jednak znałam go całe swoje życie i wiedziałam, że ten słodko-seksowny chłopak to tylko iluzja, męczącego i nerwowego chłopaka. Nikt nie doprowadza mnie do takiego stanu jak Marc, ten człowiek potrafi swoim jednym spojrzeniem zepsuć całą atmosfer. Jednak pomimo wad kocham go jak brata, którym prawdę, rzecz mówiąc, mógł być. Często dla śmiechu nazywaliśmy się siostrą i bratem i tak już od przedszkola.

Jeśli miałabym opisać siebie, pewnie zaczynając od cech wyglądu, powiedziałbym, że jestem totalnym przeciwieństwie Kelly, moja ciemna karnacja, duże brązowe oczy i czarne kręcone włosy były zasługą moich latynoskich genów. Jestem niska, jednak nigdy nie popadałam w skrajności, bo jednak od czego są szpilki. Moje krągłości były zawsze na miejscu, pupa, która idealnie pasowała do moich piersi. Miał pieprzyk na policzku niczym Natalie Portman i wręcz ubóstwiałam go. Co do cech charakteru tu już robiły się schody. Byłam upartą i wredną zołzą, czasami bez żadnego powodu potrafiłam być nieuprzejma i niemiła dla kompletnie obcej mi osoby, jednak potrafiła też wsparciem, które moim zdaniem było bardzo cenne. Zawsze dotrzymywałam tajemnic i zgadzałam się na wszelakie zakłady. Wiele z tych zakładów przegrałam się, co równało się z przegraną jakieś ilości pieniędzy, z przejściem w samem bieliźnie przez główną ulicę mojego miasta na południu Louisiany, ale zawsze świetnie się przy tym bawiłam. Uwielbiałam imprezować i przesadzać z alkoholem, co rzadko kończyło się dobrze.

Kiedy miałam trzynaście lat w wypadku samochodowym, zginęła moja matka i mój przybrany brat Ian, w tym czasie byłam wrakiem człowieka. To właśnie wtedy zaczęły się wszystkie problemy, z prawem z alkoholem z ojcem. Gdyby nie rodzice Marca pewnie skończyłabym w więzieniu albo – co gorsza – pod jakimś mostem nieżywa z powodu przedawniania alkoholu. Mój brat znaczy przybrany brat, chodź nigdy nie, stanowiło dla nas żadnej różnicy, bo i tak kochaliśmy się, był ode mnie starszy o około 4 lata i troszczył się o mnie jak o najważniejszy skarb. Moja matka, która tak naprawdę była najbardziej znienawidzoną osobą, jaką znałam, nie była moją prawdziwą rodzicielką, tylko jej mąż a mój ojciec był moim prawdziwym darczyńcą genów.

Kiedy Ian miał cztery lata a w małżeństwie mojego ojca, panował kryzys, dowartościowywał się on dziwkami, które posuwał, będąc w delegacjach. Jedna z jego kochanek zabrała mu jego wizytówkę i specjalnie zaszła w ciąże. Po moim urodzeniu pojechała do niego i oczekiwała pieniędzy, mój ojciec jednak zastraszył ją i wziął mnie pod swoje utrzymanie. Do tej pory zastanawiał się, czy gdy zapłacił jej i pozwoził jej odejść ze mną w ramionach, byłoby mi lepiej. Odkąd pamiętam moja macocha, wyżywała się na mnie, mówiąc, że jestem tylko problemem, bo czym innym może być dziecko dziwki?

Mój ojciec też traktowała mnie jak margines rodzinny, jedynie Ian, tak naprawdę najbardziej obcy członek tej rodziny w pełni zaakceptował mnie i pokochał jak prawdziwą siostrę. Po jego śmierci odliczałam tylko czas do pełnoletności i do czasu teraźniejszego, gdzie właśnie stoję przed drzwiami mojego uniwersytetu i zaczynam nowy rozdział w moim życiu, bez oglądania się za siebie.

TemptationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz