Kim Junsu nigdy nie sądził, że zostanie złoczyńcą.
Życie detektywa zniszczyło go. Miał dość ciągłego napięcia i życia w stresie. Blisko był ze śledczymi, szczególnie często kręcił się przy naukowcach i ich wynalazkach. Gdy w pracy wydarzył się wypadek, nie mógł nie skorzystać.
Za kradzież wysoko zaawansowanej technologii już należała mu się kara. A żeby tego było mało, nie zamierzał nic nikomu zwracać.
Oczywiście nikt nie rodzi się złoczyńcą ani nie staje się nim z dnia na dzień. Junsu miał swoje powody, których inni nie musieli znać. Wystarczyło aby on poczuł się lepiej będąc dalej od sprawiedliwości niż kiedykolwiek.
Potęgę budował powoli, ale konsekwentnie. W jego głowie układał się plan. Aby świętować swoje zwycięstwo, zaczął tam, gdzie wszystko mogło się ze sobą zetknąć; na dachu najwyższego budynku w Seulu.
Płomienie odbijały się w jego oczach, a on nie rozglądał się dookoła. Palił odznakę, mundur, dokumenty; wszystko co przypominało mu o dawnym życiu. Został zupełnie nową osobą.
— Hyung — rozległo się nagle. Junsu ani drgnął. — Hyung, co robisz? Wyglądasz strasznie. Nie potrzebujesz pomocy?
Kiedy młodszy chłopak podszedł bliżej, Junsu w końcu się do niego odwrócił. Nie powinien był wpuszczać do swojego życia nastoletniego dilera, syna miejskiej mafii, ale nie mógł nic poradzić na to, że młody Lee Taeyong stał się jego podopiecznym. Teraz widział w nim nadzieję.
— Wszystko w porządku. Po prostu... Nie jestem już tym Kim Junsu, którego poznałeś. Stałem się kimś innym.
Taeyong wpatrywał się w niego z niezrozumieniem. W końcu Junsu objął go jednym ramieniem, drugą dłonią wskazując na rozpościerające się przed nimi miasto. Pozwolił sobie zatopić się w tej chwale i w końcu poczuć się jak ktoś ponad nim, a nie zaledwie marna jego część.
Junsu zawsze pragnął życia idealnego, bez samobójstw, zbrodni i bólu. Praca w policji nauczyła go, że to niemożliwe, a każdy medal ma dwie strony. Przestępcze życie nie było przecież krzywdzące dla każdego.
— Powiedz mi, czego byś chciał? Możemy mieć miasto dla siebie. Zdobyć stolicę. Będziemy w końcu kimś, Taeyong. Chcesz tego?
Wstrzymał się z odpowiedzią. Podążył za wzrokiem mentora, starając się dostrzec to samo, co on.
Wizja potęgi uderzyła ich. Tak narodził się Xia.
CZYTASZ
【 Mad City 】ⁿᶜᵗ doyoung × jaehyun × taeyong
FanfictionSzkoły samurajów, choć zawsze trzymane w sekrecie, nie mogły zaprzeczyć swoim radykalnym metodom. Klany od lat były nastawione przeciwko sobie. Kiedy pojawia się konflikt między tradycją a nowoczesnością, nie chodzi tylko o różnice w stawianiu krokó...