again brak pomysłu na tytuł-
— Dość tego! Dłużej z tobą nie wytrzymam! Zrywam z tobą!
— Świetnie! Spierdalaj! — krzyknął ostro w odpowiedzi i warknął na plecy oddalającej się kobiety. Fuknął zaraz wściekle, odwracając w drugą stronę. Jego płaszcz załopotał, zsuwając z jego ramion, ale poprawił go, nim osunął się na ziemię. Włożył dłonie do kieszeni i żwawym krokiem ruszył ulicami Yokohamy. Nie liczyło się dla niego, gdzie jest ani gdzie dojdzie, drogę do domu znajdzie. Musiał się po prostu na czymś wyładować.
— Albo na kimś — przeszło mu przez myśl.
Chuuya Nakahara nienawidził być w związku. A raczej – nienawidził ich kończyć. Bo z jakiegoś powodu po dwóch tygodniach każda kobieta zrywała z nim, mimo że nie zmieniał swojego zachowania! Był taki sam, jak na początku, był sobą, niczego nie udawał, więc o co, do cholery, chodziło?
Baby są zbyt skomplikowane, pomyślał, wzdychając głośno i kopiąc leżący na chodniku kamień. Skrzywił się, gdy ten uciekł na ulicę, bezpieczny od kolejnego ciosu. Burknął w jego stronę, poprawiając swój kapelusz.
— Kuźwa, chyba mi już odbija — mruknął do siebie, zdając sobie sprawę, że wkurza się na maleńki kamyk, który i tak nie pomoże mu się uspokoić. — Cały ten dzień jest zjebany.
Właśnie w tej chwili zdał sobie sprawę, że ulicy, którą idzie, nie oświetla już słońce. Wzruszył jednak ramionami, myśląc, że pewnie tylko schowało się za chmurami i zaraz wróci, ale to właśnie wtedy poczuł pierwsze krople spadające mu na twarz.
— Tak, kurwa, jak coś jest zjebane, czemu nie zjebać tego jeszcze bardziej — wywarczał na pogodę, mocniej naciągając kapelusz na głowę, by uchronić się przed deszczem. Patrząc na ilość brzydkich słów, jakich użył, był naprawdę wkurzony i złym pomysłem byłoby wchodzenie do jakiejś restauracji. Czuł, że prędzej wybiłby cały lokal niż coś zamówił.
— Może się nie rozleje — mruknął bez nadziei, zatrzymując i zawracając. Przeszedł prędko przez pustą ulicę mimo braku pasów, by choć na kilka sekund schować pod daszkami sklepów. Niewiele mu to dało, ale też nie chciał wracać dokładnie tą samą drogą. Wiedział, że jego była partnerka tam poszła. A czuł, że gdyby ją dostrzegł, przywaliłby jej z całej swojej siły, aby się na kimś wyżyć.
— Jakie gówno — burknął pod nosem. Nienawidził siebie samego za to, że nie potrafił przestać o niej myśleć. Wydawało mu się, że wreszcie znalazł kobietę, z którą zostanie na dłużej, ale ta okazała się taka sama – nietolerancyjna dla jego wybuchów, nie lubiąca wdawać w dłuższe kłótnie, nie potrafiąca zmieszać go z błotem. Ugh! Czasem naprawdę cholernie tęsknił za Dazaiem. Ten przynajmniej nigdy o nic na serio się nie obrażał, po kłótniach i bójkach wracali do swoich zwykłych relacji, jak gdyby nic się nie stało, potrafił wyczuć moment, w którym powinien wesprzeć Chuuyę...
Bo Dazai Osamu znał swojego byłego partnera jak nikt inny i zawsze był gotów mu pomóc, nawet jeśli z zewnątrz ich relacja wyglądała na czystą nienawiść. Ale to były tylko pozory. Bo Chuuya naprawdę lubił tego samobójczego maniaka i był gotów powierzyć mu swoje życie w każdej chwili tak, jak zrobił to nieraz w przeszłości. Mógł powiedzieć Dazaiowi wszystko. A kiedy go zabrakło, Chuuya został sam ze swoimi problemami.
Także tymi sercowymi.
Pochylił głowę, by deszcz nie padał mu na twarz i jedynie co jakiś czas zerkał, aby nie wpaść na innych ludzi. Większość szła z parasolami, co irytowało Nakaharę – sam swojego nie miał i musiał moknąć.
CZYTASZ
o n e s h o t s || Bungou Stray Dogs || ZAKOŃCZONE
Fanfic"Jedna noc - jedno zadanie wiele tygodni pracy - jeden plan spontan? pewnie, o ile to Ty jesteś ze mną" ~ Dazai Osamu. ________ głównie soukoku i shinsoukoku