23🐍

8.1K 1.1K 247
                                    

Trzy tygodnie później...

Nastał styczeń, a Jenna nadal nie potrafiła się otrząsnąć z wyjątkowego prezentu od Newta. Ta książka znaczyła dla niej więcej, niż mógł sobie wyobrażać i zdążyła przeczytać ją kilkukrotnie, nawet jeśli naprawdę posiadała już większość zawartej w niej wiedzy.

Wysłała mu podziękowania listem, magiczną sową, bo też nie wiedziała, gdzie mieszkał. Miała zamiar go jednak znaleźć, chciała się z nim zobaczyć... O ile znowu gdzieś nie wyjechał.

Na list jej nie odpisał i Jenna wątpiła, że było to spowodowane komplikacjami z dostarczeniem. Może to wszystko przez jego brata? Jeśli dowiedział się, że była z Newtem w Nowym Jorku, na pewno zrobił jej antyreklamę. Przez brak komunikacji Jenna przegapiła też premierę jego książki i kolejną szansę na spotkanie...

Mimo wszystko, dziewczyna miała zamiar dotrzymać danego słowa i szukała samicy dla samotnego niuchacza Newta. Jako że Martin się nie odzywał, musiała się tym zająć na własną rękę. I wreszcie jej się udało - choć nie do końca legalnie, zdobyła tę upragnioną samicę, upewniła się, że była zdrowa i zajęła się znalezieniem adresu Scamandera.

Okazało się to dosyć proste. Od wydania książki stał się swego rodzaju celebrytą i powstał nawet specjalny adres na wysyłanie mu listów od fanów. Jenna nie wiedziała czemu, ale przez to ostatnie poczuła lekkie ukłucie zazdrości.

Prawdziwy adres Scamandera uzyskała od swojego brata bliźniaka. Jako dziennikarz w Proroku Codziennym miał dostęp do różnych źródeł i znalazł dla niej Newta.

Jenna nie sądziła, że gdy już będzie miała adres, będzie jej tak trudno zebrać się na to, by do niego pójść. Bała się i w zasadzie sama nie wiedziała, dlaczego: nie obawiała się Martina, który był postrachem w swoim kraju, a przerażała ją koncepcja rozmowy z kimś tak łagodnym jak Newt. W jej głowie powstawały najczarniejsze, w większości niemające prawa się ziścić scenariusze, a ona sama nie wiedziała, skąd się brały.

Wreszcie Jenna postanowiła wziąć się w garść i pójść do niego. Wybrała piątkowy wieczór, licząc, że go zastanie. Zapakowała samiczkę niuchacza do kartonu z kocem i monetami, rozpuściła włosy (czemu - nie wiedziała, bo zrobiła to odruchowo przed wyjściem) i wreszcie teleportowała się pod wskazany adres.

Ulica była pusta, zapewne ze względu na panujące już ciemności i niską temperaturę. Dzielnica była elegancka, pełna białych kamienic, podobna do tej, w której mieszkali jej rodzice. Jenna rozejrzała się dokładnie, co utwierdziło ją w przekonaniu, że była tam sama. Powoli, w słabym świetle latarni, zaczęła iść chodnikiem w kierunku odpowiednich drzwi.

Wreszcie stanęła przed nimi, a serce biło jej tak, jakby chciało wyskoczyć z jej piersi. Dziewczyna jedną ręką poprawiła swój szary płaszcz, a drugą to, jak trzymała karton. Wreszcie uniosła rękę, by zapukać... A wtedy ponownie zalały ją watpliwości.

Co, jeśli będzie tam ten cholerny Tezeusz i ją wyrzuci? Na pewno zrobił jej już antyreklamę...

Co, jeśli Newt w ogóle nie chciał jej widzieć? Przecież nie odpisywał na jej listy...

A co, jeśli pomyśli sobie coś zupełnie dziwnego przez tego niuchacza?

Jenna miała ochotę uderzyć się w głowę. Skąd brała się w niej ta panika? Wciąż powtarzała sobie, że zadawała się z prawdziwą mafią i innymi typami spod ciemnej gwiazdy, a wtedy zupełnie nie była zestresowana. Jednak tam, przed drzwiami Newta, miała wrażenie, że jej żołądek wywracał się do góry nogami.

- Cholera, no co się z tobą dzieje? - zapytała sama siebie ze złością.

Odłożyła karton z niuchaczem na próg, bo ręce za bardzo się jej trzęsły. Ponownie uniosła dłoń, by zapukać... Ale nie dała rady. Wiedziała, że już całkiem jej wtedy odbije, choć zupełnie tego nie chciała.

Wyjęła z płaszcza swoją różdżkę i wyczarowała malutką karteczkę, a następnie magicznie wypisała na nich:

Żeby Twój niuchacz nie był już taki samotny.
Jenna

Jej głowa zupełnie wtedy oszalała. Powinna się podpisać Jenna, czy J, tak samo, jak on? Ta cała paranoja zaczynała ją coraz bardziej przerażać. Ostatecznie włożyła kartkę do kartonu, rzuciła zaklęcia, by mugole nie widzieli niuchacza i by ten nie uciekł, a następnie ostatecznie zapukała. Gdy to zrobiła, niczym poparzona uciekła na drugą stronę ulicy i schowała się za zaparkowanym tam mugolskim samochodem.

Minęło kilkanaście stresujących dla niej sekund i, wreszcie, drzwi się otworzyły - a stał w nich Newt.

Wyglądał tak samo, jak wtedy, gdy go zostawiła - miał lekko zmierzwione włosy, koszulę z podwiniętymi rękawami i zdawało się, że dopiero co oderwał się od pracy. Nie pasował zupełnie do tego wizerunku gwiazdora i wielkiego naukowca, jaki przypisywały mu media. Był tym samym, nieśmiałym chłopakiem, którego Jenna pamiętała jeszcze ze szkoły.

Newt nie mógł powiedzieć, że był zaskoczony pukaniem do jego drzwi. Od wydania książki znalazło się sporo osób, które chciało z nim porozmawiać czy zrobić wywiad... Choć nikt nie przychodził tak późno. Jednak to, co wtedy zobaczył, wyjątkowo go zdziwiło.

- O, cześć, mały... - powiedział, kucając, by przyjrzeć się lepiej zwierzakowi. - A ty skąd tu się wziąłeś? - zapytał, po czym zauważył karteczkę. Gdy ją przeczytał, serce zabiło mu szybciej.

Wyprostował się od razu i zaczął rozglądać - czy Jenna gdzieś tam stała? Lubiła pojawiać się znikąd, więc może czekała, aż to znajdzie i...?

Nadzieja w nim wrzała. Bardzo chciał ją zobaczyć, co ukrywał przed Tezeuszem, ale już nie przed sobą. Jenna jednak skuliła się jeszcze bardziej za samochodem, zawstydzona, choć jej nie widział i uderzyła się w czoło.

- Ja jestem jakaś psychiczna - szepnęła sama do siebie.

Newt stał na progu jeszcze dobrą chwilę i nie przestawał się rozglądać. Ostatecznie musiał się pogodzić z tym, że Jenny tam nie było, nawet jeśli nie taka była prawda. Westchnął smutno, zabrał karton do środka i powoli zamknął drzwi, co chwilę jeszcze patrząc za siebie w nadziei.

W lepszym świetle Newt był już pewien, że w kartonie znajdowała się samiczka. Zszedł do piwnicy, gdzie trzymał wszystkie zwierzęta i od razu zaniósł ją do swojego niuchacza.

- Od dziś będziesz miał koleżankę, mały - powiedział z uśmiechem, choć wciąż dalej było mu smutno. Oba niuchacze spojrzały na siebie z niepewnością, ale też zainteresowaniem. Newt przyglądał im się przez chwilę, po czym odszedł do swojego biurka, tam, gdzie trzymał list od Jenny.

Odpisał jej na niego, ale odpowiedzi też nie otrzymał i zastanawiał się, dlaczego. Teraz ten niuchacz... Dlaczego to wszystko musiało być takie skomplikowane?

To samo pytanie zadawała sobie Jenna, która deportowała się z powrotem do domu i chciała się zapaść pod ziemię, a jednocześnie nakrzyczeć na własną pewność siebie, której jej ten cholerny jedyny raz w życiu zabrakło.

Wytresuj sobie węża • Newt ScamanderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz