W przeszłości byłem dość wesołym dzieckiem, jednak z masą problemów. Przywołując myślami dany rok jestem w stanie wyodrębnić taki przewodni problem – coś co akurat najbardziej dołowało mnie w danym roku. W okresie gimnazjum był to zdecydowanie brak wiary w siebie i akceptacji zarówno wyglądu, jak i zachowania. Nie byłem w stanie zauważyć ani jednej swojej zalety. Brzydki głos, za duże usta, niemalże wszystko. Przede wszystkim nie akceptowałem mojej wagi. Myśląc o tym wydaje mi się to dość zabawne, bo nigdy nie miałem nawet najdrobniejszej nadwagi. Zawsze warzyłem w normie. No ale w mojej głowie zawsze byłem spasioną świnką. Nie ćwicząc starałem się po prostu nie jeść nic. Nie rozmawiałem o tym z nikim, bo kto by zrozumiał osobę o normalnej, zdrowej sylwetce, która ciągle twierdzi, że jest spasiona – myślałem, że nikt.O tyle miałem w życiu łatwo, że problemy te naturalnie pojawiając mi się w życiu – po jakimś czasie ot tak znikały. Tak było i z akceptacją wagi – po prostu przestałem o tym myśleć po kilku miesiącach i paradoksalnie znalazłem inny problem. Jednak jest to wciąż ta łatwiejsza strona akceptacji. Pokonanie drugiej zajęło mi lata – to wewnętrzna blokada braku pewności siebie i poczuciu własnej wartości. W przeszłości bardzo często myślałem, że gdy ktoś ze mną gada to już na pewno tylko dlatego, że coś chce. Nie lubiłem siebie, tego jak wyglądam, tego że nie potrafię zagadać do nieznajomych, tego, że mam marzenia, ale nigdy ich nie osiągnę. W moim przypadku działo się tak na przestrzeni lat, jednak po odkryciu zabawy w zmianę wizerunków było mi łatwiej udawać i eksponować tą cząstkę mnie – chamską i niedopuszczającą innych bliżej, by nie dać się znowu zranić. Teraz jestem w miejscu, gdzie wręcz lubię eksponować mój zdrowy stosunek do samego siebie i patrząc w lustra lubię to co widzę. Polubiłem siebie, ale droga ta była kręta i wyboista. W gimnazjum oliwy do ognia dodawał mi hejt i przeróżne opinie. Wiele osób bardzo 'troszczyło się bym nie czuł się zbyt komfortowo i pewnie' i atakowały pociskami rzuconymi w moją stronę. Oczywiście – udawałem, że ich nie słyszę, udawałem że mnie to wcale nie dotyka i spływa po mnie celowany w moją stronę jad. Wiadomo, że tak nie było. Jako młody gimnazjalista wracałem do domu i płakałem, wspominałem te hejty, nie umiałem o tym zapomnieć. Złośliwi czepiali się mojego wyglądu, zachowania, nieśmiałości – w końcu dla chcącego nic trudnego. Nie poddałem się, Potem przestałem się tym przejmować w naturalny sposób. Teraz nikt mnie już nie atakuje, bo w środowisku licealnym zmienił się przede wszystkim poziom ludzi. Teraz ta inność często jest zaletą, a nie wadą. Prawda jest taka, że pusty hejt jest domeną ludzi mało inteligentnych, a hejt internetowy – ludzi, którzy bardzo się nudzą, często zazdroszczą innym talentów i pewności siebie i wylewają swoje frustracje w internetową chmurę. Najlepiej odciąć się od tego i robić swoje, jest tylko jedno życie i to od samego siebie zależy jak się je wykorzysta. Chyba najlepiej nie być frajerem i przeżyć je jak najlepiej!
YOU ARE READING
Pamiętnik Artysty
Short StoryWitaj w moim życiu. Może znasz mnie i wydaje ci się, że wiesz o mnie wszystko. Może mnie nie znasz, a chcesz poznać mój świat. W życiu nie otwieram się zbytnio, dlatego te siedem rozdziałów przybliżą Ci więcej, niż kiedykolwiek mógłbym Ci powiedzie...