/14/

6.3K 385 454
                                    

/Bakugo/
Musiałeś właśnie w taki dzień, co posrańcu?! - Biegłem do domu, płacząc. Chciałem krzyczeć tak bardzo...
Czy naprawdę w tych sprawach jestem, aż tak zły? Jak ten mieszaniec się edukuje ze swoim ojcem to się nie dziwie, że obciąga w taki sposób. Jednak Deku to wciąż mały „prawiczek", bynajmniej ja mu tam jeszcze nic nie... Dość. Kłamał. Kłamał mi prosto w oczy. Chciał go ochronić. Co z tymi jego mocami, co?! W każdej chwili mógł się wydostać! Nie chciał!

Kiedy dobiegłem do domu, oczy miałem przekrwione, twarz czerwoną od przetarć
I serce w potrzasku. Zdjąłem buty i pobiegłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i próbowałem zebrać myśli, ale za każdym razem zbierał mi się widok tej dwójki, a co najgorsze, tego, że krzak czerpał z tego przyjemność...

-I co wchodzisz do domu jak do obory?! Przywitaj się chociaż, gówniarzu. - zaczęła się uzewnętrzniać moja kochana staruszka.

-Wyjdź! Wyjdź! Wypieprzaj mi stąd... Proszę... - Głos złamał mi się w połowie wypowiedzi, a łzy bez mojej zgody, same zaczęły lecieć z mych oczu. Chowając twarz w dłoniach, usiadłem i oparłem się o ścianę. Słyszałem jak chciała się dopierdolić o jedno słowo, ale odpuściła.

-Chodzi o Midoriye? Wiesz, że możesz mi powiedzieć mimo wszystk-.- przerwałem jej.

-Wyjdź.- odpowiedziałem na jej próbę, a ona podeszła bliżej, objęła mnie. -Wyjdź... Nie chce...- próbowałem się wyrwać, ale bez rezultatów. W pewnym momencie rozpłakałem się jak dziecko. Płakałem, krzyczałem i mamrotałem pod nosem w ramionach swojej własnej matki. To było żałosne...

/Deku/
Nie zmrużyłem oka poprzedniej nocy. Ciagle wracałem myślami do tego co się wydarzyło. Co więcej, moją głowę nie zawracały koszmary które się wydarzyły, ale te które mogą się wydarzyć.

Przez całą noc również próbowałem dodzwonić jak i dopisać się do Kacchana. Dostałem jedynie wiadomość „Nie pisz do mnie więcej", po czym zostałem zablokowany. Rozpłakałem się wtedy tak, że nie mogłem się uspokoić, a wszelkie odgłosy dusiłem w poduszce. Nawet nie mam pomysłu jak mogę się wytłumaczyć z tego co zaszło, i tego jak odkrył, że go okłamałem...

Poszedłem do szkoły bardzo wcześnie, próbując przewietrzyć myśli i podnieść się mentalnie, nie mogłem już wytrzymać w czterech ścianach moich własnych koszmarów. Chciałem wyjść i poczuć się lepiej. Pomóż mi, Boże...

W szkole, zmieniłem buty i poszedłem bezpośrednio do klasy. Ku mojemu zdziwieniu była tam jedna z osób której nie chciałem dzisiaj widzieć sam na sam. Kacchan. Katsuki Bakugo.

Siedział na swoim miejscu wpatrując się w tym momencie w szybę jakby za nią była najciekawsza panorama z której nie chce się odrywać wzroku. Podszedłem, kładąc rękę na jego ramieniu.

-Nie dotykaj mnie!- wstał, odrzucając moją rękę -Chcesz mi powiedzieć znowu, że miałeś problem przez tabletki na erekcje? Nie rozśmieszaj mnie- Nie rozśmieszyłbym go teraz niczym. Nikt by go teraz nie rozśmieszył. Czułem się fatalnie. W brzuchu ściskało mnie nieprawdopodobnie.

-Chce ci powiedzieć prawdę... Nie jestem sprawcą tego co się stało! Nie chciałem tego! - próbowałem się uspokoić, ale końcówkę zdania wykrzyczałem płacząc. Wybiegłem z klasy, chowając twarz w dłoniach. W tym momencie wpadłem na Kirishimę. Przeprosiłem i pobiegłem dalej do toalety. W pewnym momencie usłyszałem głośny krzyk gniewu, który zaczął się przybliżać. Nie ma wątpliwości. To Kacchan.

Zatrzymałem się, czekając na niego, ale on nie biegł do mnie. Biegł do Kirishimy.
W pewnym sensie zrobiło mi się przykro jeszcze bardziej. W brzuchu zaczęło mnie ściskać mocniej, ale dobiegłem do toalety. Niestety nie mogłem powstrzymać łez.

/Kirishima/
Kiedy wbiegł we mnie płaczący Midoriya, byłem dość mocno zdezorientowany, ale wchodząc do klasy zauważyłem również płaczącego Bakugo. On zauważywszy mnie, próbował mnie znokautować z głośnym rykiem, ale powstrzymałem go. Od pewnego czasu spędza dużo czasu z Midoriyą, a plotki które rozchodzą się po szkole wydają się nabierać sensu.

-Czyżby ktoś mi skrzywdził kumpla? Cóż to za groźny przestępca?- spytałem gładko i zaciągnąłem go do ławki, a sam usiadłem naprzeciwko. Zmusiłem go do rozmowy, niedowierzając własnym uszom. Że niby ten Todoroki, który nie emanuje emocjami? Zrobiłby coś takiego? Ok. Mój kumpel. Bakugo. Płakał. Midoriya. Też płakał. To nie może być byle jakie zmyślone kłamstwo.

-Nie zostawię cię na pożarcie, mój bracie- puściłem mu oczko i uśmiechnąłem się, próbując go rozweselić. Muszę zapytać Midoriye o to, choć wątpię, że będzie chciał cokolwiek powiedzieć. Położyłem Bakugo rękę na jego szpiczastych włosach i przeczesałem niechlujnie, ale on tylko zjechał mnie wzrokiem, i już wiedziałem, że mam ją zabrać.

Zaczęli się schodzić inni, a ja jako kumpel całej klasy się witałem. Wraz z dzwonkiem do klasy wszedł Izuku, który już był w miarę ogarnięty. Nie przyszedł jednak Todoroki. Nie dziwie się, nie zabierałbym niczego jak i nikogo Bakugo. Nie chodzi nawet o to, że jestem jego przyjacielem i nie mógłbym. Chodzi bardziej o to, że będziesz martwy jak spróbujesz zrobić cokolwiek z kimś lub czymś dla niego ważnym. Potwierdzone info, no skoro nie przyszedł to znaczy, że Face ID go już nie poznaje, nie?

/Midoriya/
Minęła pierwsza lekcja, a ja cieszyłem się przez dosłownie całą poprzednią, że nie ma Todorokiego. Może jest w szpitalu? Prawdopodobnie.

Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę śniadaniową, poszedłem zjeść na zewnątrz. Jakoś brakowało mi tlenu przez ten cały czas. Jedząc i rozmyślając, dostałem sms-a, więc szybko spojrzałem od kog-. Kacchan! To sms od Kacchana.
Jeszcze nawet nie obejrzałem zawartości tej wiadomości, ale już byłem szczęśliwy, że w ogóle zrobił jakiś gest. Ja nie umiałem.
„-Po lekcjach za szkołą. Tam gdzie zawsze. Nie próbuj się wymigiwać."
Daje mi szanse, abym to wytłumaczył!

Wyrzuciłem resztki jedzenia, których nie dojadłem i od razu pobiegłem do naszej sali lekcyjnej. Zahamowałem kilka metrów od drzwi, aby nie było, że przybiegłem i spojrzałem prosto na niego. Wyczekiwał mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Ja stałem w drzwiach rumieniąc się jak debil, a on siedział z obojętnym wyrazem twarzy, a po chwili skierował swój wzrok z powrotem na szybę.

Zadzwonił dzwonek. To była już nasza ostatnia lekcja, a ja czekałem na następny dzwonek jak nikt inny. Czułem jak mój brzuch znowu się skręca. Boli.

Kiedy czułem jakbym miał umrzeć, w moich uszach zabrzmiał dzwonek, a wszyscy razem z Kacchanem zaczęli się pakować. Zrobiłem to samo i zaczekałem na Bakugo.

Szliśmy na miejsce w kompletnej ciszy. Ani ja, ani on nie mówiliśmy nic. Słychać było tylko ptaki, które zrobiły sobie gniazdo na jednym z drzew niepracującego już klubu. Doszliśmy na miejsce,

Kacchan przywarł mnie do ściany i pocałował agresywnie. Nie wiedziałem jak zareagować. Zacząłem niezdarnie oddawać pocałunek. Kiedy się ode mnie odkleił, spojrzał mi w oczy, nadal miał nieco wysunięty język pokazując mi strużkę naszej śliny. -Kacchan ja... To nie była mo-.- przerwał mi znowu wbijając się w moje usta. Teraz robił to namiętnie, tak jak ja lubię, ale kiedy zacząłem oddawać ten pocałunek, przestał.

-Nie możemy się dalej spotykać.- mówił, patrząc mi w oczy, sam powstrzymując łzy. Przytuliłem się do niego, nie chcąc puścić.

-To był nasz ostatni.- powiedział już ze łzami na polikach.

Myślałeś kiedyś o mnie w ten sposób?||BakuDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz