Dzień 6

470 43 18
                                    

Piąty dzień obozu.
Piątek.

Po wczorajszej akcji z Hinatą, nie mogłam zasnąć. Około trzeciej nad ranem, poddałam się z bezczynnym leżeniem i patrzeniem w sufit, więc ubrałam za dużą bluzę i wyszłam. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi wciągnęłam w nozdrza wilgotne powietrze, a zimny wiaterek otulił moje nagie nogi. Mogłam zmienić krótkie spodenki. Nie przejmując się tym skierowałam się do upragnionego molo. Spacer tam był dość przyjemny, było strasznie cicho. Nie było słychać zwierząt, niczego prócz lekkiego świstu wiatru i szelestu liści.

Kiedy stałam przed molo zdziwiłam się. Patrzyła na mnie para brązowych tęczówek.

- Nishinoya? Co tu robisz?- zapytałam siadając obok niego po turecku. Znowu się tu spotykamy.

- Shoyou strasznie wierci się przez sen i jęczy, przez tą ranę- powiedział spokojnie, a ja już chciałam wstawać, jednak złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał.- Kageyama się nim opiekuję nie martw się.

- Hmmm... rozumiem, Kageyama się nim opiekuję- powtórzyłam dziwnym tonem, po czym zaśmiałam się. Nie sądziłam, że moja fascynacja do yaoi znajdzie coś dla siebie w tym miejscu.

- A ty? Co tu robisz?- zapytał. Spojrzałam w jego brązowe oczy, w których odbijało się światło księżyca. Piękne... nie, chwila co?!

- Etto... nie mogłam zasnąć.

- Czyli dlatego masz wory pod oczami?- powiedział i położył swoją dłoń na moim policzku i kciukiem przejechał po kości pod oczami (pojęcia nie mam jak to się nazywa xD). Patrzyłam na niego z rumieńcem, natomiast on patrzył na swoją rękę. Był jakby w transie.

- A-ano... Noshinoya?- nic.- Nishinoya?- zero reakcji? - Y-yū?- powiedziałam i jeszcze bardziej czerwona odwróciłam wzrok. Chłopak zatrzymał ruchy ręką i spojrzał na mnie zdziwiony. Popatrzył w moje oczy, po czym na swoją rękę i cały czerwony odskoczył odemnie. Siedzieliśmy i patrzyliśmy na wschodzące słońce. Między nami była niezręczna cisza. Można powiedzieć, że te pierwsze promyki światła, zmieniały ją w przyjemną i miłą. Przechyliłam się do przodu i poczułam ciepło otulające moje nogi.  Wyprostowałam je i pozwoliłam wchłonąć promyki słońca. Poczułam spojrzenie Nishinoyi, więc ja też na niego spojrzałam. Kiedy nasze oczy się zetknęły, szybko odwrócił głowę. Nagle wyjął telefon i spojrzał na godzinę.

- Musimy już iść- powiedział, a ja wstałam wraz z chłopakiem. Udaliśmy się do swoich domków bez żadnego słowa. Weszłam i przebrałam piżamę w której byłam. Jak zwykle założyłam czarne getry i luźny, biały sweter. Umyłam twarz, zęby i uczesałam włosy w kucyk wysoko. Wyszłam z domku, Kaori i mama robiły zapewne śniadanie, więc spokojnym krokiem kierowałam się w stronę stołówki. Nagle poczułam jak ktoś wskakuję mi na plecy. O mało ci się nie wywaliłam.

- Ohayo!- krzyknął rudowłosy, a ja złapałam się za klatkę piersiowej.

- Hinata, nie strasz tak ludzi- chłopak zeskoczył i stanął obok mnie, a ja się wyprostowałam.

- Przepraszam, przepraszam- powiedział śmiejąc się lekko.- Ale nazywaj mnie po imieniu, Sa~yu~ri- zarumieniłam się i spojrzałam w bok.

- Dlaczego?

- Uratowałaś mnie, więc jesteś moją przyjaciółką. A przyjaciele mówią do siebie po imieniu. Tak więc nazywaj mnie Shoyou.- powiedział z wielkim entuzjazmem.

- P-przyjaciółmi?

- Hai- uśmiechnął się uroczo, a mi wpadł do głowy pomysł.

- Tak więc- zawiesiłam się i gorączkowo nad tym myślałam.- S-sho-chan, jak twoja rana?- chłopak spojrzał na mnie zdziwiony po czym szeroko się uśmiechnął.

- Wszystko w porządku. Nie boli, tylko będziesz mi musiała poprawić bandaż.

- Wiesz, że nie będziesz dzisiaj ćwiczył.

- Heee?!

- To niebezpieczne, dopiero wczoraj sobie to zrobiłeś. Nie pozwolę ci ćwiczyć- powiedziałam i ponieważ byliśmy już na stołówce chciałam odejść do rodziny, kiedy chłopak złapał mnie za rękę i pociągną w stronę czwórki. Posadził mnie obok Nishinoyi, a sam usiadł z drugiej strony.

- Tak więc Sayu-chan- zarumieniłam się na zdrobnienie mojego imienia,- to jest Kayeyama, Tanaka i Nishinoya. Moi przyjaciele z klubu.

- C-cześć. Kobayashi S-sayuri- spojrzałam na wszystkich po kolei, jednak kiedy mój wzrok i Nishinoyi się spotkały przypomniałam sobie sytuację z rana i zarumieniona odwróciłam wzrok. Chłopak zrobił to samo, więc zapewne pomyślał o tym samym. W spokoju zaczęłam jeść słuchając rozmów chłopaków. Pojawiły się nowe nazwiska, których totalnie nie kojarzyłam. Suga-san, Daichi-san, Tsukishima, Yamaguchi, Bokuto-san, Oikawa-san, Kuroo-san. Dwa przed ostatnie nazwiska znałam, jednak nie byłam pewna gdzie je usłyszałam.

- A ty Sayuri w do jakiego gimnazjum chodziłaś?- zapytał mnie rudzielec, a ja dopiłam swoją herbatkę.

- Koshā.

- Znam ją- powiedział czarnowłosy.

- S-serio?

- Mieli dobrą drużynę siatkarską kiedy chodziłem do swojego liceum, pamiętam jak w drugiej klasie doszliśmy do mistrzostw gimnazjalnych. S-siedziałem na ławce- nagle jego mina zrobiła się strasznie ponura i przerażająca, przez co przeszedł mnie lekki dreszcz,- były tam dwie, naprawdę dobre zawodniczki. Był do ich ostatni rok, i najprawdopodobniej były bliźniaczkami.

- N-naprawdę?- czekaj... czy on mówi o mnie i Ryoko?- Jakie miały numery?

- Nie pamiętam dobrze, ale chyba Jeden i Dwa- powiedział, a moje oczy się rozszerzyły.

- Och? Ich gra nie mogła być taka niesamowita- zaśmiałam się nerwowo i spojrzałam na chłopaka.

- Mówię poważnie. Dziewczyna z numerem dwa była libero, przyjmowała praktycznie wszystkie piłki po bloku, jej przyjęcia była niemalże perfekcyjne. Jedynka bardzo dobrze wspierała drużynę, jej serw z wyskoku był bardzo silny, nie wspominając o atakach. Obie były nie  do pokonania. Idealna asysta i perfekcyjna defensywa. Nie ważne jak mocny był serw, jak bardzo zepsuta wystawa. Zawsze jakoś wychodziły cało- powiedział i jakby się podekscytował. Musi kochać siatkówkę.

- Właśnie?! Sayuri nie mówiłaś, że grałaś w siatkówkę- powiedział rudowłosy, a ja kiwnęłam głową.- Czyli chodziłaś do klubu w swoim gimnazjum! A to oznacza, że grałaś z tamtymi dziewczynami.

- C-co?! A, no tak.

- Grała?- usłyszałam znajomy głos. Szybko odwróciłam się w stronę znajomej mi blondynki.- Za mało powiedziane! Ona była...- szybko zatkałam jej usta.

- Byłam przyjaciółką jednej z nich- zaśmiałam się nerwowo i zabrałam rękę z ust zdezorientowanej dziewczyny.- Musimy już iść. Dziękuję, że mogłam z wami zjeść- uśmiechnęłam się i pociągnęłam siostrę w stronę domku.

♣♠♥♦

Tak jak obiecałam, tak jest! Miłego dnia!!

❞𝐝𝐳𝐢𝐞𝐥𝐢 𝐧𝐚𝐬 𝐜𝐨𝐬 𝐰𝐢𝐞𝐜𝐞𝐣 𝐧𝐢𝐳 𝐤𝐢𝐥𝐨𝐦𝐞𝐭𝐫𝐲❞ nishinoya yūOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz