Kiedy otoczyli już leżącą na ziemi dziewczynę, jeden z nich wyciągnął pistolet wymierzając go prosto w jej kierunku. Ona zaś nie mogła uwierzyć, że wszystkie fakty tak doskonale się łączą.
Nie była w stanie złapać oddechu, wciąż tylko wpatrywała się w Tyler'a, Jordan'a i... Tego mężczyznę z galerii. Dwójka z nich, to byli pracownicy jej ojca. W stronę trzeciego splunęła, jednak sądziła, że tego nie zauważył.
- Co? Co wy tu robicie? - Zapytała trzęsącym się ze strachu głosem. W jej oczach mimowolnie zaczęły zbierać się łzy. To najprawdopodobniej oni zabili jej ojca, a teraz chcą to samo zrobić z nią.
- Chcemy porozmawiać. - Twarz Melanie oddawała zaskoczenie połączone ze skrajnym zmartwieniem. O czym do cholery mogą chcieć z nią rozmawiać?
Wtem do zgromadzenia podjechał spory, czarny samochód. Na sam jego widok brunetkę przeszły ciarki. To wszystko wygląda jak wyciągnięte żywcem z filmu, ale jednak dzieje się naprawdę. Gdy pojazd się zatrzymał, masywne drzwi otworzyły się, a ze środka wyszedł Harry ze związanymi rękami prowadzony przez kolejnego faceta w czarnym stroju. Kiedy tylko ich spojrzenia się skrzyżowały, czarnowłosy uśmiechnął się pełen nadziei, choć była ona raczej złudna. Evans natomiast ostatnimi siłami podniosła się i z radością wymalowaną na twarzy chciała podejść do chłopaka, jednak kiedy tylko udało jej się złapać balans, Jordan popchnął ją najmocniej jak potrafił na ziemię, przez co jej twarz spotkała się z brudnym piachem. Ból związany z uderzeniem i odebraniem jej możliwości uściskania przyjaciela w tej trudnej sytuacji sprawił, że dwie pojedyncze łzy spłynęły po jej brudnych policzkach. Po chwili usiadła, a w obawie przed kolejnym uderzeniem zasłoniła się rękoma. Dopiero teraz zauważyła, jak wiele zadrapań widnieje na jej kończynach. Widząc, że Jordan nie zamierza ponownie zadać jej bólu, spojrzała na Harry'ego. Patrzał ze smutkiem w oczach w stronę przyjaciółki, kontrolowany przez oprawce, nie zdolny do ruchu.
- Dobrze, to zaczynajmy. - Powiedział Tyler, kiedy to z nieba zaczęły spadać zimne krople deszczu. - Co wiesz o śmierci swojego ojca?
Melanie jednak nie miała zamiaru udzielać im żadnych informacji. Podejrzewa ich o przyczynę śmierci jej taty, a to, co się teraz dzieje tylko ją w tym utwierdza.
- T-To był wypadek, przecież... - Krzyknęła w ich stronę, chcąc poderwać się do w zasadzie bezsensownej i skazanej na niepowodzenie ucieczki. Zatrzymał ją odgłos odbezpieczania pistoletu. Mentalnie przygotowała się już na przeszywający ból, jednak nic takiego nie odczuła. Zdezorientowana odwróciła się, aby ujrzeć, jak Jordan przykłada zimną lufę broni do skroni Harry'ego. Natychmiast zatrzymała się i wciągnęła powietrze do płuc. Wyraz twarzy jej przyjaciela oddawał czyste przerażenie, a trzymający broń mężczyzna uśmiechał się szyderczo.
- Jeszcze raz. Co wiesz o śmierci swojego ojca! - Tyler ponowił pytanie, tym razem mocno podnosząc głos. Brunetce chciało się płakać, jednak wiedziała, że to nic jej nie da.
- C-Co mogę w-wiedzieć? T-To w-wypadek. - Odpowiedziała łkając.
- Kłamiesz. Jesteś sprytna, ale nie na tyle, aby nas oszukać. - Wyrwał się Jordan, przy czym rzucił jej pod nogi jakieś kartki. Niepewnie schyliła się po nie i jak się okazało, były to kartki z jej starych zapisek. Nie wiedziała, jakim sposobem oni weszli w ich posiadanie, ale była pewna, że były one w pewnym sensie dowodem przeciwko jej słowom. Notatki mówiły o tym, że to Conan, Tyler i Jordan zamordowali pana Evansa i że ma zamiar powiedzieć to policji. Sam nagłówek mówił "Oni są mordercami". Było to jednak dawno i Melanie nie spodziewała się, że ktoś kiedykolwiek dowie się o jej zagwozdkach.
- To co? Lepiej mów, albo kolega nie skończy dobrze. - Powiedział kolejny, po czym Harry podjął próbę wyszarpania się. Bezskuteczną.
CZYTASZ
𝐍𝐢𝐞 𝐓𝐲𝐦 𝐑𝐚𝐳𝐞𝐦 || 𝐂𝐫𝐞𝐞𝐩𝐲𝐩𝐚𝐬𝐭𝐚
FanfictionW życiu bardzo łatwo się sparzyć. Każdy z nas zapewne nie raz zraził się do świata, ale nie każdy poniósł za to tak ogromne konsekwencje, jak bohaterka tej opowieści. Melanie pod wpływem emocji, któregoś razu wplątała się w 'bagno', z którego wyjśc...