Rozdział 10: Elena

596 23 1
                                    

  Kilka długich dni zajęło nam uzgodnienie wszystkiego. Nigdy w życiu nie wysłałam tak dużo maili. Wszystko było gotowe.  Miałam coraz mniej czasu dla syna,  ale Fabio i Paola obiecali się nim zająć pod moją nieobecność. Ugo miał wkrótce dowiedzieć się prawdy o naszych "interesach",  co mogło kompletnie zmienić jego życie. To Tommaso miał mu wszystko wyjaśnić, ale teraz wszystko spadło na mnie. Jednak najpierw moja pierwsza transakcja,  która mogła przesądzić mój los jako bossa mafii.
 
  Towar płynął równo 3 dni. Trzeciego dnia o północy razem z Andreą i ośmioma innymi chłopakami przekroczyliśmy granicę z Meksykiem żeby odebrać ciężarówki i od razu ruszyliśmy w drogę powrotną. Ciężarówki jechały jedna za drugą,  ja na czele. Kolejność zjeżdżania z drogi krajowej do poszczególnych stanów miała być odwrotna do kolejności w jakiej jechaliśmy. Ja miałam zwieść towar do naszej siedziby w Nowym Jorku.

  W Meksyku nie zwracaliśmy niczyjej uwagi. Porozumiewaliśmy przez radio,  często śmiejąc się z innych kierowców po włosku żeby nas nie rozumieli. Mieliśmy więcej frajdy niż dzieci na placu zabaw,  co w sumie było sprzeczne z powagą sytuacji. Gdyby nas złapano,  wszyscy poszlibyśmy siedzieć,  a nasza Rodzina przestałaby istnieć.

  Około godziny 14 następnego dnia czekaliśmy na kontrolę tuż przy granicy Meksyku ze Stanami Zjednoczonymi.

  Do mojego okna podszedł wysoki strażnik,  którego oceniłam na około 30 lat. Przyjrzał się uważnie ciężarówce i pojazdom za mną po czym przysunął się bliżej.

  – Elena Luciano? - zapytał.

  Kiwnęłam głową.

  – Musimy z dwoma kolegami trochę się tu pokręcić żeby wszystko wyglądało wiarygodnie,  a potem możecie jechać.

   – Dobrze.

  Skinął mi głową i przeszedł dalej. Siedziałam w samochodzie przez kilka minut,  kiedy do ciężarówki Andrei podszedł jakiś starszy strażnik z psem. Wyciągnęłam ze schowka pistolet i zamontowałam przy nim tłumik. W tym czasie mężczyna zaczął kłócić się z moim bratem.

  Wysiadłam z samochodu i podąrzyłam w ich kierunku.

  – Co się dzieję panowie? - zapytałam opierając się o blachę.

  – Pan nalega abym drugi raz otworzył naczepę,  a ja uprzejmie próbuje mu wytłumaczyć,  że wszystko zostało już sprawdzone. - wytłumaczył mi mój brat.

  – Dlaczego tak bardzo nalega pan żeby ponownie to sprawdzić? - zwróciłam się do strażnika powoli obchodząc go dookoła aż stanęłam za nim.

  – Jeśli nie mają państwo nic do ukrycia to chyba nie stanowi to problemu,  prawda? No chyba,  że coś ukrywacie. - zmierzył Andreę groźnym wzrokiem.

  Przyłożyłam mu pistolet do głowy.

  – Jeśli zacznie pan krzyczeć strzelę.

   Brat posłał mi spojrzenie. Wiedziałam,  że nie mogę darować strażnikowi życia,  bo mógł przecież powiadomić policję. Nabrałam do płuc dużą ilość powietrza i nacisnęłam spust.  Nie rozległ się żaden dźwięk,  a mężczyzna osunął się na ziemię.

  – Pomóż mi zanieść go na pobocze.- poleciłam bratu.

  Po schowaniu ciała w wysokiej trawie wróciliśmy do pojazdów i bez żadnych przeszkód znaleźliśmy się w USA.

  Martwy już strażnik był dowodem,  że zawsze może pojawić się jakaś nieprzewidziana sytuacja,  która może zaszkodzić całej akcji. Trzeba umieć sobie z takimi "wypadkami" radzić.

Regina della mafia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz