Pov. Bucky
O kurwa.. to on.
Przecież to.. 367! Mój jedyny przyjaciel z Hydry oraz dzieciak, który jako jedyny w swoim projekcie przeżył wstrzyknięcie tej kolorowej, wręcz śmiercionośne mutującej substancji i próbował dalej żyć w tej pierdolonej bazie. Chłopak, dzięki któremu moje serce nie zostało na zawsze skute lodem, który jako jedyny przy pierwszym spotkaniu wystawił do mnie pomocną dłoń.. mimo, że tam każdy z każdym powinien rywalizować. W moim oku mimowolnie zakręciła się mała łezka, a palec, który jeszcze przed sekundą dotykał spalonej skóry, zadrżał.
Nie mogę wychodzić z roli. Spokojnie zabrałem dłoń z jego karku i cofnąłem się. Jednak moje myśli były niczym wzburzony ocean pytań. Jak mu się żyło, co robił, czy mocno cierpiał, czy ktoś mu pomagał.. dlaczego wtedy wyprali mu mózg? Czym aż tak ich zdenerwował, że podczas tej walki mimo naszej więzi..niemalże mnie zabił?
I cholera jasna, jak udało mu się uciec? Przecież to wręcz niemożliwe! Ja..
Kurwa, Bucky, ogarnij się. Teraz nie miałem czasu na rozmyślanie nad przeszłością i zadawanie sobie pytań, na które i tak nie zdołam odpowiedzieć, bo dzieciak.. mój dzieciak w ogóle przestał kontaktować z rzeczywistością. Widziałem jedynie, jak jego oczy powoli zachodzą mgła, a piękny, czekoladowy odcień, którym to każdego wieczora mnie obdarzał, tym samym uniemożliwiając stanie się bezdusznym mordercą.. niemalże z każdą uciekającą sekundą staje się coraz bardziej szary.
-Tego tutaj nie ma.. -wyszeptał na głos.
Spojrzałem na niego niepewnie, a jego ciało momentalnie się spięło, zupełnie jakby.. o nie.. nie, nie, nie, nie, nie!
-Czego? Co widzisz? Co się dzieje? CHOLERA, MÓW DO MNIE! -krzyczałem z rozpaczą w głosie.
Trzymałem go za ramiona i gwałtownie nim trzęsłem, tylko po to, aby wyrwać go z czegoś na wzór wspomnienia. Sam po ucieczce nieraz to przeżywałem, więc domyślałem się, że widzi teraz pomieszczenie, w którym najbardziej cierpiał oraz ludzi, którzy go z dziką satysfakcją krzywdzili.. ale on nie może się w tym zatracić. Nie mogę mu na to pozwolić, bo jego psychika jeszcze bardziej ucierpi. Cholera, Steve zawsze jakoś mnie z tego wyciągał.. tylko.. ja pierdole, jak to robił?! Agr! On przecież za chwilę może stracić całkowity kontakt z rzeczywistością!
-Mnie tam już nie ma.. -odezwał się ponownie, a jego spojrzenie niespokojnie krążyło po całym pomieszczeniu.
Było coraz gorzej. Gorączkowo myślałem, co mogę zrobić..przytulić, pogłaskać po głowie? Nie wiem, ale kojarzy mi się, że Steve tak robił. Głaskał mnie i mówił, krzyczał do mnie, aby przebić się przez wspomnienia. Wiedząc, co powinienem robić, szybko machnąłem w stronę zaniepokojonego Starka, aby włączył trochę słabsze i co najważniejsze normalne światło, po czym zacząłem działać.
-Gdzie? 367, odpowiedz mi?! -zdzierałem sobie gardło, ale nawet jego wyczulony słuch zdaje się nie reagował na to.
Złapałem go w ramiona i czule przytuliłem, zupełnie jak wtedy, gdy po całym dniu udawania bezlitosnego zabójcy opadał na podłogę w swoim pseudo pokoju i zaczynał płakać. Delikatnie głaskałem go po plecach, przejeżdżając co rusz po jakiejś grubej bliźnie. W tym momencie czułem do siebie odrazę. Pozwoliłem skrzywdzić dziecko.. nie.. nawet nie wiem jak mogłem go uratować. On pomagał mi samą swoją obecnością, a ja co? Nawet teraz nie wiem, jak mu pomóc. W końcu po chwili położyłem sobie jego głowę na wysokości serca i mając nadzieję, że to da mu jakieś pozytywne uczucia, czekałem.
-Was tu nie ma..
Szept chłopaka był przepełniony bólem oraz strachem, który łamał moje serce na wskroś. Tyle razy widziałem go poranionego, zakrwawionego.. ale chyba najbardziej przerażał mnie jego stan psychiczny. Oni go tam niszczyli i mimo moich starań, nie udało mi się go uratować. Zarówno poprzez te małe gęsty w bazie, jak i po upozorowaniu śmierci. Próbowałem.. ale jak widać nie wystarczająco dobrze, skoro jego choroba jeszcze bardziej się nasiliła. To nie jest normalne, aby z płatnego zabójcy nagle przejść w zupełnie bezbronnego chłopaka. Boże, tyle faktów nagle uderza we mnie.. ja.. nawet nie wiem, co o tym wszystkim myśleć, jak do tego podejść, co robić. Za dużo na raz. Za dużo!
CZYTASZ
Nie znasz mnie
Fanfic"Usiadłem na wygodnym, wręcz luksusowym łóżku po raz pierwszy i powoli, jakby jeszcze nie dowierzając w to, co się wokół mnie dzieje, przejechałem dłonią po niewiarygodnie miękkim materiale, który okalał najpewniej cieplutką kołdrę. Pod nią to jakiś...