Dzień 13

373 35 8
                                    

Dwunasty dzień obozu.
Piątek.

Wstałam z wielkim bólem głowy. Poszłam do łazienki i przepłukałam twarz z nadzieją, że mi przejdzie, jednak patrząc w lustro nadzieja upadła. Podkrążone oczy, czerwony nos i rumieńce. Dotknęłam czoła i moje obawy się sprawdziły. Letnie przeziębienie. Ubrałam się i szybko wyszłam na dwór na stołówkę. Usiadłam obok siostry i oparłam głowę o jej ramię.

- Cześć- powiedziała nie patrząc na mnie.

- H-hej- powiedziałam z lekką poranną chrypką.- Kaori mamy problem.

- O co chodzi?- zapytała i spojrzała na mnie. Jej mina zrzędła i przyłożyła dłoń do mojego czoła.- Pojawiła się. Dziwna jednodniowa choroba wakacyjna Sayuri- powiedziała zwracając uwagę mamy.

- Znowu to masz? Skarbie, czy będą choć jedne wakacje, bez tej jednodniowej przygody?- zapytała, a ja spojrzałam na nią zrezygnowana.

- Naprawdę nie chcę jej- odparłam i zatrzęsłam się z zimna.  Jest ponad 30 stopni, a mi zimno. Nienawidzę tego okresu wakacji.

- Idź do domku- powiedziała Kaori co zrobiłam. Jak tylko weszłam za drewniane drzwi rzuciłam się na łóżko i poszłam spać. Tak  wygodnie, cieplutko.

****

Moje oczy były zamknięte mimo, że się obudziłam. Poczułam coś ciężkiego na sobie i uświadomiłam sobie, że to kołdra. Następnie coś zimnego, mokrego i przyjemnego na czole. Dotknęłam tego miejsca palcami. Okład? Ale kto mi go nałożył. Przekręciłam się w bok, a okład spadł na materac. Nieprzytomna spojrzałam przed siebie na bruneta siedzącego na podłodze i czytającego pierwszy tom Schowany w mgle.

- C-ciekawa?- wychrypiałam, a on spojrzał na mnie przerażony. Podszedł do mnie i dotknął mojego czoła miał tak przyjemnie chłodna dłoń. Z czoła zjechał na policzek, a ja wtuliłam twarz w jego rękę.

- Ciekawsza niż opis- zaśmiałam się lekko i przymknęłam oczy. - Zawsze chorujesz w lato?

- Od dziecka, tylko jeden dzień chorowałam w lato. Dziwne, co nie?- zapytałam i zaśmiałam się. Najdziwniejsze było to, że taką chorobę przebywałam gorzej niż w zimie.

- Może troszeczkę- powiedział i podstawił mi talerz z kanapkami pod nos. Usiadłam z jego pomocą i zaczęłam jeść. - Zrobię ci herbatę- powiedział i nastawił czajnik elektroniczny. Śmiesznie, jako dom organizatorek mamy tu kubki, herbatę i czajnik. Nigdy się nad tym bardzo nie zastanawiałam. Jadłam już drugą kanapkę i byłam w połowie, gdy chłopak położył kubek na stoliku obok łóżka. Dał mi do ręki tabletki które połknęłam bez wody.

- Woow! Próbowałem tak kiedyś, ale prawie się udusiłem- zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego przerażona. Po chwili jednak dołączyłam się do jego śmiechu. Dojadłam kanapki i chłopak dał mi trzeci tom książki. Zaczęłam czytać, a on dołączył do mnie czytając pierwszy. Pomińmy fakt, że się nie zapytał, jednak pierwszy raz takie lekkomyślne zachowanie mi nie przeszkodziło.

- Tylko jej nie zniszcz. Mam fioła na punkcie książek- zaśmiałam się i wróciłam do czytania. Po pięciu przekręconych i przeczytanych stronach, przyszła pora na zmienienie pozycji. Obróciłam się na plecy i wróciłam do lektury. Okazało się, że Anastazję uratował jakiś nieznajomy. Teraz główna bohaterka i ona walczą. Tylko że Anastazja ma broń. Nie, nie.

- Cholera jasna zabij ją w końcu!- krzyknęłam do głównej bohaterki i poczułam przerażony wzrok chłopaka. Zaśmiałam się nerwowo i zamknęłam książkę.- Emocje. No ale poważnie, ta Anastazja mnie wkurza.

- Ja tam ją lubię- powiedział chłopak patrząc na otwartą stronę pierwszego tomu.

- Też ją tutaj lubiłam. Potem to uczucie zmieniło się się w nienawiść. Czystą nienawiść.

- Nie lubię tego Johna. Wkurza mnie jego pewność siebie- powiedział chłopak, a ja się zaśmiałam.

- Też mnie denerwował.

- Czemu forma przeszła? Zmieni się?- zapytał, a ja w myślach przeklinałam samą siebie.

- Był by to za duży spojler więc nie powiem- odparłam i odwróciłam głowę. Chłopak naburmuszył się i usiadł mi na biodrach przyciskając do łóżka.- Noya, zejdź-zaśmiałam się kiedy chłopak zaczął mnie łaskotać.

- Nie dopóki nie powiesz dlaczego.

- Nie powiem- nie mogłam opanować śmiechu. Łaskotki to najgorsza tortura jaka mogłaby być. Nagle w moim umyśle zawitał niemalże złowieszczy plan. Zaczęłam kaszleć jak opętana, a chłopak natychmiast ze mnie zszedł i przerażony pomógł mi usiąść.

- W-wody- wychrypiałam między kaszlnięciami. Brunet pobiegł i nalał mi wody do szklanki. Dał mi ją. Wzięłam szklankę, kaszlnęłam i niechcący wylałam całą zawartość na bruneta. Śmiałam się jak opętana widząc mokrego chłopaka.

- Sayuri?

- K-karma- powiedziałam między śmiechem.

- Aha- odparł chłopak i zdjął bluzkę, powodując że na mojej twarzy pojawił się rumieniec.

- Z-załóż coś.

- Nie- powiedział i zbliżył swoją twarz do mojej.

- D-dlacze-go?

- K-A-R-M-A - przeliterował z śmiechem. Odsunęłam jego twarz i cała czerwona schowałam się pod kołdrą.

- B-baka!

❞𝐝𝐳𝐢𝐞𝐥𝐢 𝐧𝐚𝐬 𝐜𝐨𝐬 𝐰𝐢𝐞𝐜𝐞𝐣 𝐧𝐢𝐳 𝐤𝐢𝐥𝐨𝐦𝐞𝐭𝐫𝐲❞ nishinoya yūOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz