Gdy wreszcie dojechali, było już na tyle późno, że Bakugo, choć niechętnie, zgodził się, by poszukiwania Megumi przełożyli na następny dzień. Poszukali więc w okolicy jakiegoś hotelu, a chwilę później byli już w recepcji, gdzie przywitała ich miła pani, dla której Bakugo nie był miły, bo zapytała się go, po co mu dwuosobowy pokój. Zaraz potem, nieco zdenerwowana przez groźby mężczyzny, zaprowadziła go do windy (która prawie zatrzasnęła się na nodze Eijiro) i pokazała pokój, który, owszem, był przeznaczony dla dwóch osób, ale miał tylko jedno, wielkie, małżeńskie łoże. Kobieta zwiała, zanim Katsuki zorientował się w sytuacji, więc ten, nie mając na kogo innego nawrzeszczeć, wydzierał się na biednego, całkiem przecież niewinnego, Kirishimę.
— Cholerny trup! To wszystko twoja wina! — krzyczał, nie przejmując się nadal otwartymi drzwiami.
— Dlaczego po prostu nie powiesz jej, żeby dała ci pokój, który ma dwa łóżka...? — zapytał niepewnie Eijiro, ale nie doczekał się odpowiedzi, bo naburmuszony blondyn postanowił taktownie go zignorować.
Przez resztę wieczora nie odezwali się do siebie ani słowem, ale gdy przyszło co do czego, wreszcie musieli spojrzeć w oczy pytaniu, które nasuwało im się od samego początku:
— Któryś z nas śpi na podłodze czy...? — rzucił Kirishima mimochodem, gdy Bakugo wrócił z łazienki, już przebrany w piżamę.
— Oczywiście, że ty — warknął mężczyzna, wchodząc pod kołdrę i zakrywając się nią po same uszy. — To twoja wina, ile raz mam ci to powtarzać? Zgaś światło.
Eijiro z powątpiewaniem spojrzał na czerwoną wykładzinę, która nie wyglądała ani na specjalnie czystą, ani, tym bardziej, wygodną.
— Hm. Nie mógłbyś się po prostu przesunąć? — zapytał, ale Katsuki tylko zgromił go wściekłym spojrzeniem. — Nie? No weź, proszę, nie zajmuję dużo miejsca — jęknął, pochylając głowę i układając ręce w proszącym geście, przy czym mimowolnie zacisnął oczy.
— Zgaś światło i daj mi spokój — mruknął Bakugo, ale, ku uradowaniu Kirishimy, trochę się przesunął. Co prawda tylko o jakiś marny milimetr, ale jednak.
Eijiro więc posłusznie zgasił światło i ostrożnie ułożył się obok Katsukiego, uważając, by go nie dotknąć. Mężczyzna zdawał się zupełnie go ignorować, nawet na niego nie spojrzał. Po kilku minutach oboje spali.
°•°•°•°•°•°•°
Zanim promienie słońca zmusiły go do otworzenia oczu, Bakugo leżał, na wpół śpiąc. Od kiedy tylko się obudził, czuł na swojej klatce piersiowej coś ciepłego. Coś ciepłego i dziwnie ciężkiego, ale ten ciężar wcale mu nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. To było przyjemne. Nie chciał, żeby minęło, ale po prostu musiał otworzyć oczy i zobaczyć, co to.
Przez moment patrzył na przyczynę tego przyjemnego ciepła i uśmiechał się głupkowato, ale po chwili mina mu zrzedła.
Jasna cholera.
Kirishima na nim spał. Jeszcze jakoś by zniósł, gdyby tylko leżał obok niego, ale on po prostu leżał na nim, zupełnie tak, jakby go przytulał.
Bakugo nie znosił przytulania.
— Wstawaj, idioto — mruknął cicho, lekko się rumieniąc, do czego oczywiście za nic w świecie by się nie przyznał.
Eijiro jednak nadal spał kamiennym snem i nic nie wskazywało na to, że w najbliższym czasie miałoby się to zmienić. Na dodatek, co już zupełnie wytrąciło Katsukiego z równowagi, uśmiechał się przez sen. Cudownie się uśmiechał. Przecudownie.
Obrzydliwie.
— Wstawaj! — Tym razem, ignorując fakt, że jego policzki autentycznie płoną rumieńcem, Bakugo bezceremonialnie zrzucił Kirishimę z siebie i z niemałą satysfakcją patrzył, jak ten z ociąganiem podnosi się z wykładziny, na którą uprzedniego wieczoru nie chciał nawet patrzeć.
— Dlaczego? — jęknął Eijiro żałośnie, nawet nie podnosząc głowy z ziemi.
— Zbieramy się, to oczywiste — burknął Bakugo, starając się brzmieć jak zwykle, choć miał dziwne wrażenie, że jego głos jest jakby... łagodniejszy? No cóż, chyba pozostawało mu się tylko modlić, by Kirishima tego nie zauważył. — Słuchasz mnie? — dodał, gdy mężczyzna mu nie odpowiedział.
Podszedł do niego i ostrożnie odwrócił go twarzą do siebie.
— Nie wierzę — mruknął, po czym z kamienną twarzą dał mu z liścia. — Nie zasypiaj, gdy do ciebie mówię, idioto! — krzyknął, pochylając się nad już nieco bardziej przytomnym Eijiro, który w tym samym momencie postanowił wreszcie dźwignąć się z ziemi... i, cholera, ich twarze znalazły się bardzo blisko siebie. Znowu.
Ich spojrzenia spotkały się ze sobą, oddechy połączyły, myśli pogrążyły w kompletnym chaosie. Aż nagle Katsuki pomyślał, że w sumie dawno się z nikim nie całował.
Pierwszy zareagował Kirishima, delikatnie popychając osłupiałego Bakugo, by móc wstać.
— Um... to ja ten. Łazienka — rzucił i chwilę później zniknął za drzwiami, zostawiając Katsukiego sam na sam z rozszalałymi myślami.
Co się właśnie stało? O czym on właśnie myślał? I dlaczego, do cholery, jego serce biło tak szybko, jakby miało mu zaraz wyskoczyć z piersi?
Musiał się pozbyć Kirishimy najszybciej, jak to możliwe.
°•°•°•°•°•°•°
Zanim opuścili hotel, Bakugo zdążył po kolei zadzwonić do Nanako, przyjaciół Megumi, znowu Nanako, Ashido, samej Megumi (oczywiście nie odebrała), po czym po raz kolejny do Nanako, zanim wreszcie dowiedział się, gdzie zatrzymała się Megumi. Od rana on i Eijiro nie odezwali się do siebie ani słowem i, chcąc nie chcąc, Katsuki trochę się martwił, czy aby nie zrobił czegoś nie tak.
Gdy wreszcie dotarli do hotelu, w którym rzekomo była siostra Kirishimy, od razu skierowali się do recepcji, która, co Bakugo mógł stwierdzić z czystym sumieniem, była bardzo ładnym pomieszczeniem. Białe ściany, białe stoliki i skórzane kanapy, biała lada, za którą stała kobieta o śnieżnobiałych włosach i równie białej, idealnie wyprasowanej koszuli.
Jak w szpitalu, przemknęło Katsukiemu przez myśl, gdy podszedł do recepcjonistki.
— Dzień dobry, życzy pan sobie pokój? — zapytała kobieta ładnym, spokojnym głosem.
— Miała tu rezerwację Megumi Kirishima? — zapytał Bakugo w typowy dla siebie sposób, poprawiając czarne okulary przeciwsłoneczne.
— Przykro mi, ale nie mogę podawać takich informacji — odpowiedziała recepcjonistka, ledwo zauważalnie podnosząc kąciki ust w profesjonalnym uśmiechu.
Katsuki zacisnął wargi w wąską linię i powolnym ruchem zsunął okulary, a w oczach kobiety pojawił się błysk zrozumienia, gdy zobaczyła Znak.
— Pani Kirishima ma rezerwację do końca tygodnia. Powinnam poprosić ją, żeby zapłaciła już teraz czy...? — zapytała, zachowując kamienną twarz.
— Nie umrze, jeśli o to pani chodzi — przerwał jej Bakugo, po czym zaraz się poprawił: — Znaczy, nie wiem. Może umrze. — Zignorował spojrzenie Eijiro i kontynuował: — Mam do niej... sprawę. Wie pani, gdzie może teraz być?
— Wyszła pół godziny temu, najprawdopodobniej teraz jest na mieście — powiedziała kobieta, a Katsuki skinął głową i wyszedł z pomieszczenia.
CZYTASZ
Undertaker's word ||Kiribaku
Fanfiction,,- Jeżeli zakochałem się w duchu, to to już jest nekrofilia czy jeszcze nie? - Lecz się, stary." °•°•°•°•°•°•° -Undertaker!au -boyxboy -background tododeku -zawiera przekleństwa