Dzień 21

362 30 145
                                    

Sobota.

Jak zawsze w sobotę wstałam o dziewiątej. Wyszykowałam się i zaczęłam sprzątać pokój. Kurzę, szafki, pościel, podłoga. Wszystko zajęło mi godzinę jednak dumna mogłam wziąć się za sprzątanie łazienki. Zawsze się tak dzielimy. Wszystkie trzy własne pokoje, ja łazienkę, Kaori salon, Ryoko kuchnię, a mama sypialnię i biuro. 

Weszłam do średniej wielkości pomieszczenia. Wyjęłam wszystkie potrzebne środki, zamknęłam drzwi na klucz i włączyłam muzykę. Podwinęłam rękawy, a na ręce założyłam rękawiczki. Pierwsze co umyłam był to kibel. Umyłam cały płynem i potem mokrą ścierką starłam pianę. Do środka wlałam specjalne chemikalia i zamknęłam klapę. Poszłam umyć zlew i lustro. Przy okazji umyłam kubki na szczotki znajdujące się na ceramice. Wannę umyłam tak samo jak zlew. Została już tylko kabina. Kiedy skończyłam myć całą łazienkę, wróciłam do pokoju. Zdjełam ciuchy do sprzątania i założyłam bluzę Noyi, krótkie spodenki i długie skarpetki. Rozpuściłam włosy i zeszłam na dół. Wchodząc do kuchni poczułam zapach śniadania. Usiadłam przy stole czekając, aż posiłek zostanie skończony.

- Sayuri, ty zapewne już wszystko posprzątałaś- marudziła Ryoko, jak co tydzień. Zaśmiałam się i pokiwałam głową.

- Jak zawsze, wyrobiona przed pierwszym posiłkiem- powiedziała ciepło mama i położyła przede mną talerz z jajecznicą. Poczekałam jeszcze, aż każdy dostanie i wzięłam się za wspólny posiłek z resztą. Jak zawsze spędziłyśmy go w miłej i przyjaznej atmosferze, a rozmowy wcale się nie kończyły. Ryoko gadała z pełną buzią. Śmiała się i zachowywała jak zawsze, jednak słyszałam jak płakała w nocy. Jestem beznadziejną siostrą skoro nie potrafię jej pomóc, prawda?

Nagle poczułam jak coś uderza o moje krzesło. Zdezorientowana przechyliłam się to tyłu i prawie runęłabym na podłogę, gdyby czarnowłosa nastolatka nie złapała mojej ręki. Krzesło upadło z głuchym hukiem.

- Sorka, sorka- zaśmiała się dziewczyna, trzymając moją rękę.- Nie sądziłam, że aż tak bardzo jesteś zamyślona.

- Skarbie, to było niebezpieczne. Na szczęście masz dobry refleks- odezwała się mama i podeszła do mnie sprawdzając mój stan zdrowia. Dokładnie oglądała moje ciało, doszukując się choć najmniejszego zadrapania.

- Mamo, nic mi nie jest. Spokojnie- powiedziałam i odsunęłam od siebie kobietę. Posprzątałam po swoim śniadaniu i pobiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi, podłączyłam telefon do głośnika i włączyłam muzykę, którą polecił mi brunet. Nie była w moich stylu. Jak dotychczas słuchałam spokojniej i uspokajającej, ta była energiczna i pobudzająca. Pozwalając muzyce lecieć siadłam do książek. Odrabiałam każde przedmioty po kolei. Kiedy byłam pewna, że wszystko mam gotowe, wzięłam się za pisanie notatek. Zaczęłam od historii. Przedmiot ten od zawsze był wredny i toksyczny. Nauka na niego była niewiarygodną katorgą, a własnoręcznie pisane notatki lekko upraszczały ten proces. Po skończeniu historii wzięłam się za robienie notatek z biologi. Jako przyszły lekarz musiałam mieć ten przedmiot w małym paluszku.

- Dziewczyny! Pomożecie mi w ogródku?!- krzyknęła mama z dołu idealnie kiedy siadłam na łóżku, aby pouczyć się wybuchu bomby atomowej w Hiroshimie.

- Nie mogę! Ćwiczę!- krzyknęła Ryoko i zgłośniła muzykę.

- Ja też nie mogę! Piszę esey!!- krzyknęła Kaori. Chciałam już odkrzyknąć, że się uczę, jednak kiedy pomyślałam, że będzie musiała zagrabiać liście sama, obcinać gałęzie sama, nie mogłam nic krzyknąć. Zrezygnowana odłożyłam notatki i wyszłam z pokoju. Kobieta stała pod drzwiami dalej czekając na moją odpowiedź.

- Mogę ci pomóc- powiedziałam, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.

- Dziękuję, skarbie- poszłam za nią do ogródka. Shima wybiegła za nami, machając ogonkiem wesoło i poszczekując. Czarnowłosa kobieta dała mi grabie i też sobie wzięła. Pokazała mi obszar, który należy do mnie. Przeszłam tam i zaczęłam pracować.

- Jak tam w szkole?- zagadała mama, a ja spojrzałam na nią. Nigdy nie pytała o takie rzeczy.

- Dobrze, mam same piątki i czwórki.

- Nie chodzi mi o oceny. Jak tam towarzystwo?- spojrzała na mnie, a ja przez ułamek sekundy zastygłam.

- Nie najgorzej...- skłamałam. To był mój błąd. Mama zawsze wie kiedy kłamie.

- Ah... aż tak źle?- zapytała, a ja kiwnęłam głową.- Nie przejmuj się.

- Nie robię tego. Mam przyjaciela z obozu i nie pozwolę mu tak po prostu zakończyć tej znajomości- zaśmiałam się chicho i wróciłam do grabienia.

- A co z Ryoko? Słyszałam jak płakała w nocy, nie chciała mnie wpuścić do pokoju, jednak martwię się o nią- powiedziała i przyłożyła zmartwiona rękę do swojego policzka. Westchnęłam widząc stan kobiety, odłożyłam grabie i podeszłam do niej. Złapałam jej dłonie i spojrzałam w jej niebieskie oczy.

- Lepiej żeby sama ci o tym powiedziała. Jak skończymy to wejdź do jej pokoju i porozmawiaj z nią, tak jak ja tutaj z tobą- kobieta kiwnęła głową z uśmiechem.

- Dobrze- powiedziała i obie wróciłyśmy do pracy. Kiedy skończyłyśmy grabić i rodzicielka pozwoliła mi iść, zatrzymałam się przed drzwiami.

- Chciałaś naszej pomocy, aby porozmawiać jak matka z dziećmi, prawda?- zapytałam z ręką na klamce, patrząc na kobietę. Słysząc to spojrzała na mnie zdziwiona, jednak zaraz potem uśmiechnęła się ciepło.

- Nic się przed tobą nie ukryję- powiedziała. Uśmiechnęłam się i weszłam do domu. Wchodząc do pokoju usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Czyli mama zrobiła sobie przerwę.

- Ryoko, mogę wejść- usłyszałam głos kobiety, zaraz po zapukaniu w drzwi mojej bliźniaczki.

- Wchodź- uśmiechnęłam się słysząc jej odpowiedź. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Wzięłam go do ręki i widząc kto dzwoni odebrałam z jeszcze większym wytrzeszczem na twarzy.

- Halo? Yū?- zapytałam siadając na łóżku.

~ Jak długo miałaś zamiar to jeszcze okrywać? Dlaczego mi nie powiedziałaś? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi!~ jego głos był zimny i nadzwyczaj poważny. Co się stało?

- Yū... o czym ty mówisz?- zapytałam przerażona.

~ Pytanie powinno brzmieć, o czym ty mi nie mówisz?! Mogłaś powiedzieć, że masz chłopaka. Przez ciebie czuję się jak największy idiota. Wszystko przez ciebie!~ krzyknął, a po moim policzku zaczęły lecieć łzy. Nie do chodziły do mnie słowa chłopaka. Wszystko przeze mnie...? A-ale co?

- Yū... nie..

~ Nie nazywaj mnie tak! Naprawdę sądziłem, że mnie lubisz~ ostanie zdanie powiedział ciszej. Przerażona podniosłam głos.

- Nie... naprawdę cię...- rozłączył się. Spojrzałam na ekran telefonu, na którym było zdjęcie kontaktowe chłopaka. Nie długo potem wygasło, a na czarnym tle pojawiły się krople wody. Płaczę...? Dotknęłam policzków czując coś mokrego. Naprawdę płaczę... no tak, przecież straciłam ważną osobę w moim życiu.

Skuliłam się w sobie i położyłam się na łóżku chowając twarz w poduszkę. T-to nie może być prawda...


I tym smutnym, chyba, akcentem kończymy ten rozdział.

❞𝐝𝐳𝐢𝐞𝐥𝐢 𝐧𝐚𝐬 𝐜𝐨𝐬 𝐰𝐢𝐞𝐜𝐞𝐣 𝐧𝐢𝐳 𝐤𝐢𝐥𝐨𝐦𝐞𝐭𝐫𝐲❞ nishinoya yūOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz