Anioł w przebraniu.

485 37 10
                                    

Wróciłam właśnie do domu z apteki. Kupiłam w końcu ten głupi test. Z jednej strony chciałabym go zrobić i mieć już to za sobą, wiedzieć czy jestem w tej ciąży czy nie. Ale z drugiej strony cholernie się tego boję, boje się tego że wynik wyjdzie pozytywny a przez to moje życie zmieni się nie do poznania.
Nie wiem czy jestem gotowa na aż tak duża zmianę jaką jest dziecko.

Zawsze uważałam że dziecko powinno być zaplanowane, a przede wszystkim chciane a nie tak od czapy. A skoro już będzie i się zdarzyło to niech już tak zostanie, trudno. I tak już nic z tym nie zrobię.
To nie tak powinno wyglądać.
W końcu dziecko samo nie pcha się na świat.

– Raz się żyje. - powiedziałam pod nosem i udałam się do łazienki, gdzie zrobiłam w końcu ten nieszczęsny test. Położyłam go na parapecie i odczekałam pięć minut.
Gdy czas pięciu minut już minął a nastał czas sprawdzenia wyniku. Moje nogi momentalnie zrobiły się jak z waty a mi od razu zachciało się płakać. Co jeśli są tam te jebane dwie kreski?. Co ja wtedy zrobię?!.
No nic, stanie tu i użalanie się nic mi nie da. W końcu teraz i tak już jest wszystko jasne. Nie ma odwrotu.

Wzięłam głęboki wdech a następnie wzięłam ten cholerny test do ręki. Chyba nie muszę mówić że ręce trzęsły mi się jak galareta. Zamknęłam oczy aby tylko nie widzieć wyniku. Tak bardzo się bałam.
No ale przecież nie będę tak stać w nieskończoność.
Trudno, co ma być to będzie. - pomyślałam i otworzyłam oczy patrząc na test.

Momentalnie zalałam się łzami. Nie mogłam w to uwierzyć, nie mogłam uwierzyć że akurat mnie to spotkało.
Tak, na teście były dwie kreski, co oznaczało że wynik jest pozytywny a to z kolei oznaczało że to co mówiła Marta się sprawdziło. Byłam w ciąży, w dodatku z Tymkiem.
Mój świat jak i życie momentalnie się zawaliło.
Usiadłam na podłodze i oparłam się plecami jak i głową o ścianę, zastanawiając się co teraz. Co ja teraz zrobię?. Jak sobie poradzę?. I czy jestem na to wszystko gotowa. Na to co mnie czeka. A czeka mnie bardzo dużo. Dużo zmian, dużo wszystkiego.

Siedziałam w łazience dobrą godzinę, jak nie dwie. Siedziałam i płakałam. Po chwili przestawałam bo doszło do mnie że może nie będzie aż tak źle, że może jednak dam radę i sobie poradzę. Jednak te myśli zaraz znikały i pojawiał się strach i przerażenie i na nowo zaczynałam płakać. I tak w kółko przez dobrą godzinę.

No ale, ile można. Wyszłam w końcu z tej łazienki i usiadłam na kanapie w salonie. Włączyłam telewizor i przeskakiwałam z kanału na kanał szukając czegoś ciekawego co chociaż na chwilę odgoniłoby te myśli.

W końcu znalazłam coś co mnie zaciekawiło. Były to wiadomości, w których była mowa o dzisiejszym napadzie na stację benzynową.

Podgłośniłam i zaczęłam słuchać.

Policja poszukuje dwóch mężczyzn, którzy napadli dzisiaj w godzinach popołudniowych  na jedną ze stacji benzynowych na ulicy Paderewskiego.

Jeden z napastników miał broń, z której strzelił do mężczyzny który był klientem stacji. Mężczyzna został przewieziony do szpitala, jest w stanie ciężkim.
Mężczyźni po wszystkim uciekli z miejsca zdarzenia.
Wszystkich świadków tego zajścia prosimy o bezwłoczne zgłoszenie się na policje w celu złożenia zeznań.

Słysząc to momentalnie przed oczami pojawił mi się obraz z dziś. Jak tamten facet strzelił do tego mężczyzny.
No i jeszcze on, te jego oczy. Poznałam go. Oczywiście że go poznałam.
Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego on tam był i brał udział w tym wszystkim. Myślałam że to już koniec, że to wszystko minęło i będzie już normalnie. Jak widać myliłam się.
Byłam naprawdę naiwna skoro myślałam że to już koniec, że z tym skończył. Akurat. Właśnie widzę.
Tak jak wcześniej było mi go żal. Tak teraz, z całego serca go nienawidziłam. Oby dostał to na co zasłużył. W końcu karma wraca.

Amore // Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz