Czułam, jakby moja krew zaczęła się gotować. Moje serce biło jak oszalałe. W oczach pojawiły się piekące łzy, które mogłabym porównać do kwasu. Popatrzyłam się na księdza Kowalskiego. Jego głos brzmiał tak, jakby mówił do mnie pod wodą. Mój stan wywołało jedno. Modlitewnik i zapleciony w dłoniach egzorcysty różaniec.
Za jego plecami uchyliły się drzwi, przez które weszła moja mama. Była bardzo zmęczona i lekko zaniedbana. Towarzyszące mi emocje lekko opadły. Jednak nadal nie rozumiałam tego, co do mnie mówią. Wtedy mama podniosła swoją koszulkę. Na jej brzuchu znalazł się krwawy ślad. Jak po uderzeniu grzmotu i usłyszałam od matki jedno zdanie:
-Pamiętasz? To ty mi to zrobiłaś...
W jednej chwili przypomniałam sobie o wszystkim. O tym, jak chciałam zabić swoją mamę.
Przed oczami pokazało mi się kilka momentów. Były to momenty, jak znaleźli mnie ratownicy przed rozbitym samochodem, kiedy byłam przesłuchiwana przez policjantów, kiedy rozmawiał ze mną psycholog i kiedy zobaczyłam matkę, która popatrzyła się na mnie tym wzrokiem, który oznaczał jedno - to ja byłam wszystkiemu winna.
Cała sprawa wypadku została zamknięta w standardowych procedurach. Tylko ja ocalałam z wypadku i obyło się bez świadków. Pomoc psychologiczna została tylko "odhaczona" w papierach. Po wszystkim moja matka została z tym wszystkim sama.
Dopiero pomocna dłoń została wyciągnięta przez tego, któremu los przypisał moje życie.
Kiedy skupiłam się na ranie mojej matki, przypomniałam sobie ten moment w którym chwyciłam za nóż i zadałam jej ranę.
Siedziałam przy przyciemnionym świetle w kuchni nad swoim pamiętnikiem. Wtedy weszła moja matka. Powiedziała, że miała okazję przesortować mój pamiętnik. Zaczęłam ją oskarżać o złamanie prywatności, ale na tym się nie skończyło. To był ten wieczór, podczas którego obie pękłyśmy. Wylały się skrywane od wielu lat żale i frustracje, które spotęgowały śmierć najbliższych. Zarzuciłam matce, że wolała skupić się na karierze, niż na rodzinie. Nigdy razem nie porozmawiałyśmy, a nawet nie byłyśmy razem na zakupach lub w kawiarni. Za to ona oskarżyła mnie o śmierć mojego ojca i brata. Tyle wystarczyło. Chciała się dowiedzieć, co tak naprawdę się tam wydarzyło, że wyszłam bez szwanku.
Teraz wiem, że z tego wypadku uratowały mnie demony, które we mnie jeszcze tkwią.
Doszło do awantury, podczas której matka chciała zabrać mi pamiętnik. Zaczęłyśmy się o niego szarpać. Wtedy znienacka chwyciłam nóż, który leżał na blacie stołu. Machnęłam nim i zraniłam ją w brzuch. Zaśmiałam się przy tym demonicznym głosem. Moja radość była tak wielka, że z rozbawienia zamknęłam oczy. W taki sposób nie mogła zauważyć, kiedy moja matka zadała mi cios z patelni w nos. Po moim upadku na ziemię, nie czekała zbyt długo. Przygniotła mnie i wyciągnęła z szuflady sznur, którym zaczęła mnie krępować. Przeklinałam ją na wszystkie możliwe sposoby i używałam wszystkich możliwych wyzwisk, jakie znałam.
W trakcie mojego obezwładnienia "wzięły udział rzeczy", które zauważyłam u opętanych dzieci. Zraniłam swoją matkę takim samym nożem, a ona zakneblowała mnie takim samym sznurem jak w domu Marcina. Używałam wyzwisk takich jak Oliwia. Na moment odzyskałam świadomość wonienia i poczułam zapach swojego odoru jak w pokoju u Lidki.
Rzeczywistość przeplatała się z koszmarem...
Z pomocą przybył ksiądz Kowalski. Nie był sam. Razem z wikarym pokropili mnie wodą święconą, która podziałała na mnie jak kwas. Miał swojego pomocnika egzorcysty, za którego ja sama się uważałam. Młodego bruneta w okularach. Był to ten mężczyzna, który podrzucił mi w koszmarze romantyczny list. Teraz zaczęłam podejrzewać, komu odgryzłam ucho.
Złapali mnie najmocniej jak tylko mogli i zaczęli ciągnąć na górę po schodach do mojego pokoju. Krzyczałam do nich: "Chcecie się dobrać do mojej c**y? Wystarczy poprosić!".
CZYTASZ
Pamiętnik egzorcysty
Horror"Walka z szatanem, tak charakterystyczna dla Archanioła Michała, jest ciągle aktualna, gdyż szatan ciągle żyje i działa wśród ludzi". - Św. Jan Paweł II. Nastoletnia Julia, która obwinia siebie o serie opętań w swojej miejscowości, postanawia od...