Kolejny dzień w nowej szkole wyglądał podobnie do poprzedniego. Na każdej przerwie towarzyszyła mi Natalie, opowiadając o przeróżnych plotkach, miejscach wartych odwiedzenia, po prostu buzia się jej nie zamykała. Po lekcjach wychodzę ze szkoły i od razu żałuję, że nie sprawdziłam rano prognozy pogody.
Pada deszcz.
-Kurde. - mówię do siebie. Do domu mam jakieś trzydzieści minut drogi.
-Kurde. - ponownie burczę pod nosem i ruszam szybkim tempem.Jestem już nie daleko domu, gdy nagle czarny samochód typu SUV podjeżdża zbyt blisko kałuży i oczywiście wszystko trafia bezpośrednio na mnie.
-Kurwa! - krzyczę na głos, zdenerwowana do granic możliwości. Samochód zwalnia i widzę, że ktoś się wychyla.
-Co się stało słońce? - patrzę na szatański uśmieszek Jacoba.
-Zabije Cię dupku. - biegnę za autem i rzucam w niego torbą. Samochód odjeżdża przed siebie. Zabieram szybko torbę z ulicy i biegnę do domu.Jak ich dorwę, to im zetrę te głupie uśmieszki z twarzy. - nakręcam się jeszcze bardziej, bucząc sama do siebie.
Docieram do posesji i widzę Jacoba stojącego nie daleko czarnego SUV-a. Idę stanowczym, zdeterminowanym krokiem, chłopak jeszcze mnie nie zauważa, gdyż jest obrócony do mnie plecami. - To dobrze. - Kątem oka, zauważam wąż ogrodowy, leżący na trawie. Rzucam torbę na ziemię i podbiegam do niego, po czym krzyczę.
-Hej Dupku! - Jacob obraca się do mnie uśmiechnięty, lecz gdy dociera do niego co mam w rękach, uśmiech schodzi mu z twarzy i zrywa się gwałtownie w stronę samochodu, chcąc się za niego schować, lecz jestem na to przygotowana i przekręcam końcówkę spryskiwacza, która uwalnia z siebie strumień zimnej wody.
Śmieję się głośno, gdy woda dociera do niego, mocząc go całego.
Moje szczęście jednak nie trwa długo. Zostaje przez kogoś obalona i to dosłownie.
Krzyczę z bólu, gdy pada na mnie ogromny ciężar.
-Normalny jesteś? - syczę do Taylora. Chłopak, przewraca mnie na plecy i siada na mnie okrakiem.
-To nie są zapasy, głąbie. - wrzeszczę. Próbuję go zepchnąć rękoma, lecz z marnym skutkiem. Taylor chwyta mnie za nadgarstki, pochyla się i przytrzymuje mi je nad głową.
-Im bardziej się wiercisz, tym bardziej mi się to podoba. - chłopak nachyla się jeszcze bardziej.
-Zejdź ze mnie. - syczę.
-Ależ mi ta pozycja w pełni odpowiada. - nachyla się tak blisko, że czuję jego ciepły miętowy oddech na moich ustach. Nieruchomieje.
- Tobie chyba również.-szarpię desperacko rękoma, aby je uwolnić, ale mam zbyt mało siły. Chłopak patrzy mi w oczy z uśmiechem na twarzy, przesuwa się wzdłuż mojej żuchwy, lekko dotykając moją skórę wargami. Sztywnieje pod jego dotykiem. A w moim podbrzuszu odczuwam małą erupcję wulkanu, nie mam nad tym żadnej kontroli. Uczucie gorąca rozlewa się w moim środku, dreszcze przeszywają różne partie mojego ciała.
Zaczyna mi coś szeptać do ucha, łaskocząc mnie swoim oddechem. Nie bardzo wiem co, ponieważ nie jestem w stanie skupić się na znaczeniu słów.
-Taylor puść ją. - nagły dźwięk głosu Jacoba wyrywa mnie z transu.
-Przecież ja jej nie trzymam. - chłopak uśmiecha się do mnie i wstaje, a ja uświadamiam sobie, że mówił prawdę. Byłam tak zaabsorbowana jego głosem i dotykiem, że nawet nie zwróciłam uwagi, że puścił moje ręce.Obydwoje idą w stronę domu, nie obracając się w ogóle w moją stronę.
Leżę na trawie, łapię się za głowę i nie wierzę, że dałam się mu omotać.Bawił się mną, jak chciał, a ja jak głupia mu na to pozwoliłam.
-Niech to szlag!Kilka dni później, mam okazję się odwdzięczyć. Jest impreza, na którą zaprosił mnie jeden z chłopaków ze szkoły. Wybieram się na nią razem z Natalie.
Schodzę na dół po schodach i widzę Taylora rozmawiającego przez telefon w holu. Tupię szpilkami o posadzkę i zwracam tym samym jego uwagę.
-Dobrze. Taki jest plan. Złap rybko haczyk. - mówię w myślach.
CZYTASZ
Gra Pozorów
RomanceDziewczyna po stracie matki, przeprowadza się do ojca, który ma drugą rodzinę, piękną i poukładaną. Idealną żonę i idealnych synów. Planuję tam zostać tylko tyle, ile musi, nie planuje tam zapuścic korzeni... Twierdzi, że nie pasuje do idealnie wykr...