1

54 2 0
                                    




Mam na imię Marnie Wilson i mam 16 lat,straciłam ojca w wieku  12 lat,niby żyje,ale z mojej strony jest już spisany na straty,przez to co zrobił mi i mojej mamie Evie.Mama poznała faceta,boje się i to bardzo,ale nie jego tylko,że moje kontakty z mamą ulegną zmianie.Jutro wyjeżdżamy z Los Angeles do Culver City,jestem tym przytłoczona.Muszę przyznać,że przerasta mnie już to wszystko.Jej wybranek to Erick rozmawiałam z nim i wydaje się być dobrym człowiekiem,ale najważniejsze jest dla mnie to aby moja mama nareszcie była szczęśliwa.

-Mar,jesteś już spakowana?-z myśli wyrwała mnie mama-Za siedem godzin mamy samolot,prześpij sie chociaż trochę.

-Dopakuję ostatnie rzeczy i już sie kładę-powiedziałam nie chcąc jej denerwować,chociaż wiem,że ze stresu nawet nie zmrużę oka.

Kiedy wyszła dopakowałam ostatnie rzeczy i polożyłam się,tak jak myślałam leżałam tak aż mama nie przyszła  mnie "obudzić".W drodze na lotnisko byłam zestreswana ale też podekscytowana.Kiedy zobaczyłam rosnącą w oczach kolejke do odprawy,załamałam się,ale przez natłok myśli czas zleciał szybko.                                                                                                                                                      W samolocie wiedząc,że czeka mnie 2 godzinna pozdróż zasnęłam.

-Myszko wstawaj,jesteśmy-tak właśnie zostałam zabrana z objęć Morfeusza.

Na lotnisku czekał już na nas Erick,byłam pełna obaw,że będzie niezręcznie między nami,ale myliłam się bo atmosfera była bardzo miła a cisza,która towarzyszyła nam w aucie nie była niezręczna tylko nawet przyjemna aż z zamyślenia wyrwał mnie głos mężczyzny.

-Już jesteśmy Mar.

Kiedy zobaczyłam dom oniemiałam.

-O cholera.-tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.

Erick wprowadził nas do domu a ja byłam nim zachwycona jeszcze bardziej niż wcześniej,był po prostu idealny.Po krótkim oprowadzeniu mnie po domu,chociaż myślę,że będę go poznawać jeszcze długo Mama zaprowadziła mnie do mojego pokoju,który równie mnie zachwycił.Na rogu była małych rozmiarów szara kanapa a po drugiej stronie wielkie łóżko z białymi ramami,naprzciwko niego stał telewizor,w pokoju znajdował się też regał na książki,których swoją drogą przywiozłam dużo,kocham je czytać czuję się wtedy trochę jakbym była w innym świecie w innym świecie.Kiedy weszłam głębiej do pokoju znalazłam fotele,szafę,drzwi do mojej łazienki,uroczą toaletkę i biurko,na którym leżał MacBook Pro.

-No tego to się nie spodziewałam,muszę jak najszybciej podziękować Erickowi za to wszystko.-powiedziałam sama do siebie.

Byłam tak zmęczona lotem,że rzuciłam się na łóżko i nawet nie pamiętam kiedy usnęłam.

Płaczę tak,że nie mogę się opanować słysząc kolejną awanturę i płacz mojej mamy. Poraz kolejny uderzył . Poraz kolejny złamał obietnicę,że więcej tego nie zrobi,strasznie się boję.Słyszę kroki,On tu idzie.Głos mi się łamię kiedy pytam go "Dlaczego?".

-Marnie,wstawaj,wszystko jest dobrze.-obudził mnie głos mojej mamy.-Kochanie,uspokój się.

Obudziłam się czując łzy na moich policzkach.Nowe miejsce,ale niestety te same koszmary.

-To było takie rzeczywiste.-powiedziałam płacząc w koszule nocną mojej mamy.

Kiedy się uspokoiłam,wyciągnęłam paczkę marlboro i otworzyłam okno odpalając papierosa.Kojący dym wypełnił moje płuca.Tak zdecydowanie muszę rzucić,ale nie potrafię.

Resztę nocy spędziłam myśląc,bałam się,że kiedy zamknę oczy On tutaj będzie.Zasnęłam dopiero o godzinie 7.00,moja Mama wstawała wtedy do pracy,ale wiedząc o moich problemach dała mi spać.

Wstałam o 16.00 i poszłam do łazienki żeby się umyć.Nie malowałam się tylko zrobiłam swoją pielęgnacyjną rutynę.Kiedy wróciłam włączyłam muzykę i zaczęłam wypakowywać swoje rzeczy.Skończyłam i spojrzałam na zegarek, zobaczyłam,że jest już 21 a ja nadal nic nie jadłam, więc jak najszybciej udałam się do kuchni.Całe szczęście nikogo nie było,nie czułam się tu jeszcze dobrze, pomimo zapewnień Ericka,że mogę czuć się jak u siebie.Wyjęłam z lodówki mleko a z szafki płatki i zrobiłam sobie moją ulubioną kolacje.Zjadłam ją jak najszybciej i zaczęłam przygotowywać się na jutrzejszy dzień w nowej szkole.Powinnam się stresować,ale nie obchodzi mnie zdanie innych,nikt za mnie życia nie przeżyje,więc jeśli mnie nie polubią to trudno.Ja biorę do siebie opinię tylko mojej Mamy i tylko na jej zdaniu mi zależy.

O 23.00 przebrałam się w piżamę i polożyłam do łóżka,włączając przy tym budzik na 6.00.


To moja pierwsza książka, z góry przepraszam za wszystkie błędy.

I want only youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz