Dzień 24

328 30 12
                                    

Wtorek.

Szybko wstałam równo z budzikiem. Ubrałam jakiś wygodny strój i zeszłam na dół. Mimo, że była dopiero czwarta, mama stała w kuchni i zrobiła mi śniadanie. Szybko zjadłam i wróciłam do szykowania się. Gotowa zakładałam buty, kiedy skończyłam spojrzałam na kobietę.

- Kocham cię, mamo. Jesteś najlepsza, dziękuję, że pozwalasz mi tak jechać- powiedziałam i przytuliłam kobietę.

- Też cię kocham. Napisz jak dojedziesz i uważaj na siebie- powiedziała i pocałowała mnie w czoło. Miałam już wychodzisz gdy usłyszałam. - Pamiętaj. Nie pozwól mu odejść.

Uśmiechnęłam się na słowa kobiety. Zamknęłam drzwi, poprawiłam plecak i ruszyłam na autobus. Czeka mnie długa droga. Wsiadłam do busa i założyłam słuchawki włączając ulubioną piosenkę bruneta. Czekaj na mnie, Miyagi.

****

Podróż busem była nadzwyczaj przyjemna i wygodna. Była równo dziesiąta. Wysiadłam z busa i napisałam do mamy. Zdeterminowana rozejrzałam się po miejscu, w którym byłam. Dużo osób było zabiegane. Śpieszyli się w najróżniejsze miejsca. Ruszyłam przed siebie, zastanawiając się gdzie mam iść. Decyzja o przyjechaniu do Miyagi była spontaniczna. Cudem było, że mama się zgodziła. Trafiłam do jakiegoś parku, gdzie od razu usłyszałam płacz dziecka. Podążyłam w tamtą stronę, za obszernym drzewem był chłopczyk. Wyglądał, jakby był z podstawówki. Kucnęłam przy nim i dotknęłam jego drżącej dłoni. Przeraził się i spojrzał na mnie z strachem w oczach. Uśmiechnęłam się delikatnie.

- Nie bój się. Co się stało? Czemu płaczesz?- zapytałam cicho, gładząc kciukiem gładka skórę dłoni chłopca.

- Zgubiłem się. Nii-chan jest nieodpowiedzialny i spuścił mnie z oczu. Chciałem się ukryć i go zezłościć, ale zaczął gonić mnie pies, uciekałem i się przewróciłem teraz boli mnie kolano- powiedział chłopak, a ja spojrzałam na zdarta skórę. Lekko leciała mu krew. Zdjęłam plecak i poszukałam w nim apteczki. Wyjęłam ją i znowu spojrzałam na chłopca.

- Słuchaj mnie. Nie możesz płakać. Chłopcy nie płaczą ze zdartej skóry, dobrze?- zapytałam, a on pokiwał głową. Uśmiechnęłam się lekko i założyłam rękawiczki. Wyjęłam z plecaka wodę i odkręciłam korek, polałam ranę chłopca. Skrzywił się lekko.- Druga sprawa. Nie możesz tak robić starszym. Twój brat zapewne się o ciebie martwi i szuka.

- Nii-chan, zapewne teraz panikuję, a jego przyjaciel mnie szuka i próbuje go uspokoić- powiedział chłopczyk i zaśmiał się. Przykleiłam plaster na oczyszczaną ranę chłopaka.

- Gotowe. Po zadrapaniu nie będzie śladu.

- Ale boli nadal- powiedział chłopak i wstał. Zdjęłam rękawiczki i  kleknęłam, byłam mniej więcej jego wzrostu.

- Bólu, bólu idź sobie- wyszeptałam i pocałowałam czoło szatyna. Na jego twarzy pojawił się rumieniec, a ja uśmiechnęłam się.- Lepiej?- kiwnął głową. Wstałam, schowałam apteczkę i złapałam jego dłoń.- Chodź, poszukamy twojego brata.

Ruszyłam z chłopcem w jakąś stronę rozmawiając cały czas. Informował mnie czy kojarzy jakąś rzecz. Dowiedziałam się wielu rzeczy o nim samym. Dowiedziałam się nawet, że podoba mu się taka dziewczyna z klasy i pytał o jakieś rady. Udzieliłam je z miłą chęcią. Nagle usłyszeliśmy głośną rozmowę.

- Jak mogłeś go zgubić, idioto- powiedział czarnowłosy i walną szatyna w głowę.

- To oni- odezwał się chłopak i pociągnął mnie w ich stronę. Zatrzymał się przed chłopakami, którzy spojrzeli na niego zdziwieni. - Ne-san, dziękuję za pomoc.

- Kobayashi?- zapytał szatyn, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.

- Oikawa-san, Iwaizumi-san. Konichiwa.

- Ohayo. Dziękuję, że go znalazłaś- powiedział i podrapał się po karku.

- Nie ma za co- mężczyźni chcieli już odchodzić. - Etto... wiecie gdzie odbędzie się mecz Karasuno z Shiratorizawą?- zapytałam, odwrócili się do mnie.

- Akurat na niego idziemy. Dołączysz się?- zapytał Oikawa. Spojrzałam na pozostałą dwójkę. Iwaizumi patrzył bez wyrazu, a chłopak miał iskierki w oczach.

- Jasne. Czemu nie- uśmiechałam się i dołączyłam do rozmowy. Szliśmy powoli żywo o czymś rozmawiając.

- Zmieniłaś się- odezwał się Iwaizumi. Spojrzałam na niego zdziwiona.- Wtedy w kawiarni prawie wcale się nie odzywałaś. Dopiero jak przyszła tamta czwórka.

- Ah... mogło tak być- zaśmiałam się nerwowo.- Z reguły jestem nieśmiałą osobą. Jednak często staję się zbyt śmiała. Ciężko to wytłumaczyć.

- Też tak mam!- krzyknął podekscytowany Oikawa, przez co dostał w głowę.

- Nie kłam. Ty jesteś zawsze za bardzo pewny siebie- powiedział czarnowłosy.- Jesteśmy.

Spojrzałam na ogromną salę. Była dopiero dwunasta. Pożegnałam się z trójką osób, które postanowiły pójść jeszcze do kawiarni. Weszłam do budynku i podeszłam do klasy. Kupiłam bilet i weszłam na trybuny Karasuno, czekając na mecz.

****

Wygrali. Karasuno wygrało. Nishinoya był niesamowity. Hinata był niesamowity. Wszyscy byli niesamowici! Podekscytowana wstałam razem z tłumem. Wygrana drużyna płakała, tłum płakał i krzyczał ze szczęścia.

- Yū, Sho-chan, Tobio, Ryu! Gratulację!- krzyknęłam najgłośniej jak umiałam, a mój głos przebił się przez cały tłum. Wszyscy spojrzeli na mnie.

- Sayu-chan! Przyszłaś!- krzyknął rudowłosy. Uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam na bruneta. Odwrócił wzrok, zagryzł wargę i szybkim krokiem wyszedł z sali. Smutna patrzyłam na niego.

- Idź do niego- usłyszałam ciepły głos z dołu. Spojrzałam tam, srebrnowłosy chłopak z filmiku. Uśmiechałam się i szybko zeszłam z trybun. Biegłam na dół, ze schodów przeskakując połowę schodków. Wybiegłam i rozejrzałam się. Zobaczyłam pomarańczowa koszulkę znikającą za zakrętem. Pobiegłam tam. Widząc chłopaka w moich oczach pojawiły się łzy. Przyspieszyłam i przytuliłam plecy libero.

- Stój- szepnęłam i mocniej przytuliłam chłopaka.- Nie chcę się z tobą kłócić. Potrzebuję się.

- Sayuri- szepnął chłopak i odwrócił się do mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy.- Przepraszam.

Chłopak zaczął się zbliżać. Uśmiechnęłam się lekko. Przytulił mnie. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

- Nie masz za co. To było głupie nie porozumienie- szepnęłam i odsunęłam się od chłopaka. - Byłeś niesamowity! Odebrałeś jego piłki, bardzo szybko się do nich przyzwyczaiłeś. Dzięki tobie drużyna mogła grać dalej!

- Wszyscy się spisali- powiedział, a ja uśmiechnęłam się. Nagle uświadomiłam sobie jedną rzecz.

- Oh...

- Co jest?

- Nie ma gdzie spać...- zaśmiałam się nerwowo drapiąc się po karku.

I właśnie w ten sposób, drama się skończyła :))

❞𝐝𝐳𝐢𝐞𝐥𝐢 𝐧𝐚𝐬 𝐜𝐨𝐬 𝐰𝐢𝐞𝐜𝐞𝐣 𝐧𝐢𝐳 𝐤𝐢𝐥𝐨𝐦𝐞𝐭𝐫𝐲❞ nishinoya yūOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz