Dzień 26

317 28 9
                                    

Czwartek.

Powoli otworzyłam oczy. Było bardzo wygodnie i gdybym mogła zostałabym w łóżku, jednak kiedy tyko zauważyłam w jakiej sytuacji się znajduję, na mojej twarzy pojawił się ogromny rumieniec. Leżałam wtulona w bok Nishinoyi, a głowę miałam na jego klatce piersiowej. Zarumieniłam się, a moje serce przyśpieszyło. Nagle obok głowy bruneta zaczął dzwonić budzik. Chłopak poruszył się niebezpiecznie, po czym mruknął obejmując mnie ramieniem.

- Etto... Yū- szturchałam lekko chłopaka. Musisz iść dzisiaj do szkoły, jednak nie chcę aby się spóźnił. Mimo że zostawałabym tak na dłużej. Brunet mruknął coś niewyraźnie, zaśmiałam się cicho.- Yū, wstawaj.

- Pięć minut- szepnął mi do ucha, przez co przeszedł mnie dreszcz. Zalałam się rumieńcem i schowałam głowę w klatkę piersiową chłopaka.

- B-baka- powiedziałam. Chłopak poruszył się i wstał, nie jestem pewna jak to zrobił, jednak dalej byłam wtulona w jego klatkę piersiową. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego brązowe tęczówki.

- Nie musiałaś się odsuwać, było mi wygodnie- powiedział i zaśmiał się. Rzuciłam w niego poduszką i pobiegłam do swojego pokoju. Cała czerwona na twarzy osunęłam się po drewnie w dół. Słyszałam jak chłopak krząta się na korytarzu szykując się do szkoły. Spojrzałam na swoje ręce i na bluzę wystającą z plecaka. Uśmiechnęłam się lekko i schowałam twarz w kolanach, które podciągnęłam do klatki piersiowej, z głupim uśmieszkiem. Moje serce szybko biło roznosząc po całym ciele przyjemne uczucie ciepła. Zaśmiałam się lekko i wstałam. Wyjęłam z plecaka czarne getry i otwierając drzwi wbiegłam do pokoju bruneta. Przękreciłam klucz w zamku i odwróciłam się. Pomieszczenie było puste, więc szybko podeszłam do komody. Otworzyłam pierwszą szufladę, jednak szybko ją zamknęłam widząc bieliznę bruneta. W drugiej były spodnie, w trzeciej bluzki i podkoszulki, a w czwartej bluzy. Czyli coś co szukam, wzięłam jedną z nich i szybko podeszłam do drzwi. Przekręciłam klucz i otworzyłam je, za nimi stał chłopak.  Definitywnie był zdziwiony moją obecnością w jego pokoju.

- Sayuri, co ty...?

- Zostawiłam telefon- powiedziałam bardzo głośnio i pobiegłam do pustego pokoju, w którym aktualnie spałam. Spojrzałam na bluzę chłopaka z moich dłoniach, misja wykonana. Przebrałam się, uczesałam włosy w kucyka wysoko i czekałam.

- Wychodzę..- usłyszałam przytłumiony krzyk chłopaka, wyszłam z pokoju, kierując się do łazienki. Umyłam zęby i gotowa zeszłam na dół.

- Dzień dobry- przywitałam się z kobietą, która siadała właśnie do śniadania. Obok niej była dodatkowa porcja dla mnie. 

- Witaj kochanie, witaj- powiedziała ciepło i pokazała aby usiadła, zrobiłam to i spojrzałam na kobietę. Uważnie mi się przyglądała, po czym uśmiechnęła się ciepło.- Do twarzy ci w jego bluzie.

- D-dziękuję- oblałam się rumieńcem. Jadłyśmy w ciszy, jednak była ona przyjemna i spokojna.

- Będę dzisiaj robiła ciasto, pomożesz mi- powiedziała kobieta zabierając puste już talerze. Uśmiechnęłam się trzymając różowy kubek w obu dłoniach, przyłożyłam go do ust upijając łyka.

- Z miłą chęcią.

****

Ubrałam czarny fatuch, który dała mi mama Yu. Kobieta również założyła jeden, pomarańczowego koluru. Oba miały numer cztery wyszyty na środku. Zaśmiałam się, przypominając sobie mecz z Shiratorizawą, dokładnie to strój bruneta. Kobieta musiała to zobaczysz.

- Mówi, że to jego szczęśliwa liczba- powiedziała i zaczęła wyjmować wszystkie produkty.

- Dlatego wyszyła ją Pani na fartuchach?- zapytałam wygładzając czarny materiał i podwijając rękawy bluzy.

- Po pierwsze mów mi mamo, jesteś wspaniałą dziewczyną i mam nadzieję, że pewnego dnia staniesz się również moją córką- zarumieniłam się mocno rozumiejąc sens słów kobiety. Zaśmiała się lekko widząc mój stan i kontynuowała. - Po drugie, miałam nadzieję, że dzięki temu nie spali kuchni- zaśmiałyśmy się obie. Kobieta powiedziała mi jakie ciasto robimy, podając mi foremkę. Nasmarowałam ją masłem i wyłożyłam papierem do pieczenia.

- Powiedz, co chcesz robić w przyszłości?- zapytała kobieta rozpuszczając masło w rondelku i powoli dodając do niego gorzkiej czekolady, cały czas mieszała.

- Chce zostać lekarzem, tak jak mój tata- powiedziałam nastawiając piekarnik. Wyjęłam miskę od miksera i wbiłam do niej trzy jajka dodając 250g cukru.

- Na pewno chcesz to robić? Zawód lekarski to bardzo poważna praca,- powiedziała kobieta dalej mieszając masę w rondelku. W tym czasie ja zaczęłam miksować jajka i cukier w jednolitą masę.

- Jak byłam mała, grałam w siatkówkę, jednak słysząc przygody taty, chciałam być jak on. Od tamtej pory ostro wzięłam się za naukę. Siedziałam tylko nad książkami, to Yu mnie od nich oderwał i pozwolił pogodzić życie nastolatki z marzeniem- powiedziałam z uśmiechem, a kobieta dodała do miksera swoja masę.

- Mój syn ma dobry wpływ na ciebie, to chcesz powiedzieć?- zapytała i zaczęła trzeć na tartce kolejną tabliczkę gorzkiej czekolady. Pokiwałam głową, patrząc na wirującą brązową masę w misce.- Jednak ty również masz na niego dobry wpływ. Nigdy nie widziałam , aby Yu czytał książkę z własnej woli. A jednak po obozie od razu do niej siadł- kobieta zaśmiała się. Wlałam gładką masę do foremki i z wierzchu posypałyśmy ją czekoladą. Wsadziliśmy do piekarnika, kobieta zrobiła nam herbaty i siadając przy stole rozmawiałyśmy. Co chwila śmiałam się z sytuacji z dzieciństwa chłopaka.

- Co tak ładnie pachnie?- zapytał chłopak wchodząc do kuchni. Widząc mnie i jego mamę śmiejących się, sam uśmiechnął się delikatnie. Jednak kiedy zobaczył mój strój na jego twarzy pojawił się rumieniec. Dalej mam na sobie jego bluzę.

- B-brownie- powiedziałam z rumieńcem.

Taki spokojny dzionek.

❞𝐝𝐳𝐢𝐞𝐥𝐢 𝐧𝐚𝐬 𝐜𝐨𝐬 𝐰𝐢𝐞𝐜𝐞𝐣 𝐧𝐢𝐳 𝐤𝐢𝐥𝐨𝐦𝐞𝐭𝐫𝐲❞ nishinoya yūOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz