- Marzena...
- Łucja, daj spokój. - Uśmiechnęła się.
- Na pewno to nie będzie dla was kłopot?
- Jasne, że nie. - Powtórzyła, spoglądając na obejmującego ją mężczyznę, który w ramach potwierdzenia skinął głową. - W takim stanie i tak długo bym nie zabawiła poza domem...
- Dalej cię trzyma?
- Mhm. - Przytaknęła. - Ale na szczęście mam profesjonalną opiekę...
- 24 hours per day. - Wtrącił tamten i złożył kilka krótkich pocałunków na wargach kobiety, masując jej delikatnie zaokrąglony brzuch.
- Nie wątpię. -Prychnęłam śmiechem i kręcąc głową, złapałam za klamkę od drzwi. - Dobra, w takim razie ja już będę się zbierać. Nie przeszkadzajcie sobie. Podrzucę wam Lilę jutro wieczorem, osiemnasta będzie w porządku?
- Pewnie. - Oznajmiła. - Bruno, kochanie, zostawisz nas na chwilę same?
- Jeśli muszę. - Odpowiedział łamaną polszczyzną. - Bye, Lucy.
- No, trzymaj się. - Cmoknęłam go w policzek i patrząc jak oddala się w kierunku pokoju Marcela, przeniosłam wzrok na Marzenę. - Coś nie tak z tą osiemnastą?
- Nie o to chodzi. - Uśmiechnęła się. - Powiedziałaś Kornelowi?
- No... jeszcze nie...
- Łucja!
- Oj no Marzena... - Westchnęłam. - Przecież wiesz jaka jest między nami sytuacja... Jadę tam z nim chyba tylko dlatego, bo wszystko jest już poopłacane. Szczerze, nie mam nawet najmniejszej ochoty.
- Daj spokój. - Wywróciła oczami.
- No, no. Ale tego, że nie powiedziałaś mi o tym pierścionku, to ci nie wybaczę!
- No bo to miała być niespodzianka! - Zaśmiała się. - Powiedz mu, przecież wiesz ile czekał na to dziecko. Na pewno się ucieszy.
- Czy ja wiem... - Spuściłam wzrok na podłogę, głęboko wzdychając.
- A ty co?
- A ja co?
- Nie cieszysz się?
- Cieszę się, tylko...
- Jestem pewna, że Kornel będzie świetnym ojcem. - Położyła ręce na moich ramionach i kontynuowała. - A ty musisz w końcu spróbować zapomnieć mu tą wpadkę. To co, kopniak na szczęście? Bawcie się dobrze. Napiszesz mi jak poszło?
- Mhm... Chodź tutaj. - Przytuliłam ją do siebie i cmoknęłam w policzek.
- A za dziewięć miesięcy podwójne baby shower?
- Wariatka.
Następny dzień miał być dniem naszego wyjazdu. Nie chciałam nigdzie wyjeżdżać, szczególnie teraz i w takiej sytuacji. No ale cóż, słowo się rzekło.
Cała podróż minęła nam w milczeniu. Kornel pytał, ja zbywająco odpowiadałam. Aż w końcu dał sobie spokój.Było kilka minut po północy.
Leżałam w hotelowym łóżku, nasłuchując cichego dźwięku wody dochodzącej z łazienki. Naciągnęłam na siebie pościel i zamknęłam oczy, choć wcale nie miałam ochoty na sen. Noc była właśnie tą porą, która skłaniała mnie do refleksji. Właśnie tą, kiedy czułam się najbardziej samotna.- I jak, podoba ci się? - Usłyszałam za sobą. - Całkiem ładna okolica, hm?
- Ponoć mają tutaj bardzo dobre jedzenie. - Dodał w obliczu mojego milczenia. - Kompleks basenów, spa. Zresztą, wypróbujemy to wszystko jutro, prawda?
CZYTASZ
Łucja Wilk - Sound Of Silence
FanfictionPo przejściu z warszawskiego wydziału kryminalnego do Interpolu, życie Łucji w końcu zaczyna się układać. Kobieta jest zdecydowaną indywidualistką, która w pełni realizuje się zawodowo i niepotrzebuje do tego celu niczego ani nikogo. Nie chce wchodz...