Królowo

165 15 20
                                    

Ostatnie tygodnie pokazały mi wiele możliwości, dzięki którym mogłabym ułożyć sobie w miarę normalne życie. Nauczyłam się nie tylko wydawać rozkazy, ale przede wszystkim tego, że do niektórych należy podejść okrężną oraz delikatniejszą drogą, po prostu prosząc. W końcu dotarło do mnie, że jestem ważna i wcale nie muszę nikomu tego udowadniać. Moje poplątane myśli stały się łatwiejsze do rozszyfrowania, bo zwyczajnie nauczyłam się żyć w zgodzie z samą sobą. Miesiąc ten był niesamowitym doświadczeniem, które na pewno zapamiętam do końca świata. A to wszystko za sprawą jednej osoby. Dylan każdego dnia pokazywał mi, że można patrzeć na codzienność zupełnie inaczej niż robiłam to do tej pory. Blake kiedyś powiedział mi, że patrzę na świat przez bardzo głęboką czerń i to mnie niszczy. Miał całkowitą rację. Niestety mówił mi to w okresie, gdy nie słuchałam totalnie nikogo, wliczając w to samą siebie.
Zobaczyłam, że z każdej sytuacji, nawet tej najcięższej jest wyjście. Przecież w każdej chwili mogę zawrócić i zacząć od nowa. Co prawda przyszedł też czas wielkich wątpliwości oraz niewypowiedzianych pytań, które pozostały bez odpowiedzi. Uporałam się i z tym. Dzięki temu moje życie nabrało nowego znaczenia i miało tak być już każdego dnia.
Pakuję swoje rzeczy, co chwila rozglądając się po domku, by sprawdzić czy na pewno zabrałam wszystko. Dylan czeka na mnie już od pół godziny, a ja do prawdy nie mam pojęcia kiedy on się spakował. Zawsze przychodziło mi to z trudnością, ale tym razem zaskoczyłam samą siebie.

Dzień powrotu do Jessford to dzień, w którym poznam swoją najbliższą przyszłość. A raczej nie ja, tylko ci najbardziej zainteresowani. Blake wiele razy próbował się do mnie dobić, ale nie dawałam mu szans na rozmowę. Przecież mieliśmy odpoczywać od siebie. Tym samym mieliśmy korzystać z życia. On z różnymi panienkami, a ja z Dylanem u boku.

– Jesteś gotowa? – pyta Kane, gdy pojawiam się w małym saloniku, a tuż obok mnie stoi walizka.

– W teorii czy w praktyce? – biorę głęboki wdech.

– Najlepiej w obu przypadkach. – śmieje się chłopak, zabierając mój bagaż. – Nie martw się. Cokolwiek zdecydowałaś, kibicuję tobie i zawsze będziesz mogła na mnie liczyć.

– Zapamiętam. – mówię zdecydowanie. – Mam tylko nadzieję, że przez ten wyjazd nie nabawiłeś się pcheł.

Zostaję pociągnięta za rękę, przez co wpadam prosto w jego ramiona. Czuję się w nich bezpiecznie i to jest bardzo miłe uczucie. Ostatni raz przed ogłoszeniem decyzji, zostaję obdarowana wieloma pocałunkami.

– Nie potrafisz odpuścić sobie tych wszystkich żarcików... – mruczy przy moim uchu. – Mam nadzieję, że nigdy się nie zmienisz, Królowo.

Droga do Jessford mija nam tak szybko jakbyśmy podróżowali odrzutowcem, a nie samochodem. Czuję ucisk na żołądku, ponieważ zaczynam bać się odbioru tego co sobie ustaliłam. Mogę zostać źle zrozumiana lub w ogóle niezrozumiana, a to by było najgorsze.

Kiedy mijamy obskurnie zakurzony napis JESSFORD, mam ochotę uciec gdzie pieprz rośnie, ale to nie jest rozwiązanie. Oni zasługują na wyjaśnienia. Dochodzę do wniosku, że niestety tęskniłam za tą dziurą, choć nie chciałabym się do tego przyznać. Tu się urodziłam, tu poznałam najbardziej szaloną miłość mojego życia, prawdziwych przyjaciół, swoje lęki i tu zapewne umrę. Już teraz mogę powiedzieć, że Jessford choć jest miastem rozczarowań i niespełnionych marzeń, uzależnia. Nie tylko od alkoholu i narkotyków, ale przede wszystkim od siebie.
To tutaj powiem głośno i wyraźnie, że najlepszą ze wszystkich możliwych decyzji będzie...

Do moich nozdrzy dociera intensywny i nieprzyjemny zapach środka do dezynfekcji. Cuchnie szpitalem. Powoli rozchylam ciężkie powieki, mrugając wiele razy, gdy mocne światło jarzeniówek podrażnia moje oczy. Czuję straszliwą suchość w ustach, a dezorientacja pochłania cały mój umysł, z każdą kolejną chwilą coraz bardziej i bardziej. Ostrożnie unoszę głowę, rozglądając się dookoła. Zauważam, że moje włosy są znów brązowe, ale kiedy niby je przefarbowałam...

– Bellatrix... – słyszę zbyt dobrze znany mi głos, przez co zamieram. – Obudziłaś się.

Mam ochotę rozpłakać się, gdy Daniel łapie moją dłoń i całuje lekko. To nie może być prawda... Przecież on nie żyje. Chyba... Zaczynam szybciej oddychać, odtrącając rękę chłopaka. Jestem przerażona.

– To niemożliwe. – szepczę. – Co ja tu robię?

– Dowiedziałaś się o tacie... – informuje mnie Dan, mając zmartwioną minę. Czyli przynajmniej to jest prawdą. – Byłaś pijana i nie chciałaś nikogo słuchać, przez co rozbiłaś auto. Lekarze ledwo zdołali cię uratować. Bellatrix, przez ostatnie cztery miesiące leżałaś w śpiączce i nie dawano ci szans na wybudzenie.

Przełykam głośno ślinę, a po policzkach zaczynają spływać mi gorące łzy. Łzy, które od zawsze były dla mnie oznaką słabości. Wszystko co do tej pory przeżyłam, a przynajmniej tak mi się wydawało, było jedynie długim i cholernie pokręconym snem. Wcale nie jestem zabójczo zakochana w Blake’u Evansie, nie jestem wysoko postawioną dilerką, ani nie miałam romansu z niesamowicie pociągającym chłopakiem. Na samą myśl o tym ostatnim, czuję ucisk w sercu, no ktoś kto prawdopodobnie był tylko wytworem mojej rozszalałej wyobraźni, stał się impulsem do posiadania kolejnego szklanego marzenia, jakim mogłoby być pozornie normalne życie.

W ciągu kolejnych dwóch, a może nawet trzech dni, wywracam swoje życie do góry nogami. Oznajmiam Danielowi, że muszę ułożyć sobie wszystko w głowie, więc lepiej będzie jeśli rozstaniemy się. Nie jestem zaskoczona, gdy chłopak przyjmuje to z niesamowitym spokojem, jakby coś przede mną ukrywał. Bez słowa odsuwam się od Charlotte, choć przychodzą chwile, gdy chcę ją prosić, aby uważała na siebie. A na dodatek udaję się do salonu fryzjerskiego, gdzie postanawiam zafarbować włosy na niebiesko.

Kiedy przekraczam próg szkoły, ludzie witają mnie jakbym wcześniej była ich ulubioną znajomą. A przecież kiedyś większość z nich nienawidziła mnie i to ze wzajemnością. Padają pytania o moje samopoczucie oraz życzenia szybkiego powrotu do pełnego zdrowia. To wszystko jest takie dziwne...

Zamieram w momencie, gdy w oddali dostrzegam wysokiego blondyna oraz jego trzech najlepszych kumpli. Znów nieprzyjemny ucisk towarzyszy mi, gdy na dłużej zawieszam wzrok na Michaelu. On nawet nie wie, że stał się dla mnie tak ważny, że byłabym wstanie poświęcić za niego życie. Z resztą jak za każdego z nich...

– Williams! – Dean podbiega do mnie, a następnie ciągnie w kierunku swoich kolegów. Przez moment zastanawiam się czy to nie jakieś omamy. – Ty żyjesz, świrusko!

Staję jak wryta, kompletnie nie wiedząc co mnie czeka. Przecież my nigdy nie kolegowaliśmy się. Nigdy poza tym cholernym snem.

– Chyba tak. – mamroczę, próbując odnaleźć moje pokłady pewności siebie.

– Poważnie nas wystraszyłaś. – stwierdza Mike, obejmując mnie ramieniem. – Wypadek samochodowy to stanowczo nie jest najlepsze zakończenie imprezy. A tak w ogóle to zajebiste włosy.

– Melody była tak często w szpitalu, że w końcu zakazali jej tam przychodzić. – opowiada Aiden, a ja dopiero teraz zauważam, że obok niego stoi drobna blondynka. Czyli ona istnieje! Bez zastanowienia chwytam dziewczynę za rękę i przyciągam do siebie, by zamknąć w szczelnym uścisku. Wszyscy patrzą na mnie ze zdziwieniem, ale nie przejmuję się tym. Przynajmniej Melody jest prawdziwa.

– Ja chyba nie pamiętam wszystkiego co się wtedy stało. – mówię po chwili. – W sumie nic nie pamiętam.

– O, Stara... – Dean łapie się za głowę. – Ty lepiej zapytaj się o to, co się nie stało. Wpadłaś w szał, lizałaś się z Evansem i nikt nie mógł cię uspokoić.

– Co robiłam?! – wytrzeszczam oczy, powoli przenosząc wzrok na Blake’a. On jedynie wzrusza ramionami, ale po chwili postanawia jednak coś dodać od siebie.

– Najpierw dowiedziałaś się o ojcu i zaczęłaś pić na umór. – to do mnie całkiem podobne, więc wierzę mu na słowo. – A potem zobaczyłaś jak Daniel całuje się ze Stevenson i wtedy coś cię opętało, Williams. Ale nasz pocałunek był spoko, choć na kilometr czuć było od ciebie szkocką.

Dociera do mnie dlaczego Daniel tak łatwo odpuścił, a Charlie nawet nie pytała co się ze mną dzieje. Czyli niektóre fakty z mojego snu są prawdziwe.

– Robimy dziś domówkę. – odzywa się Mel. – Musisz na niej być i zabawić się, ale nie przyjeżdżaj samochodem.

– Przecież go rozbiłam i w dodatku zabrano mi prawko. – zauważam szybko. – I może zróbcie imprezę u mnie... muszę jakoś zaludnić ten dom.

Siedzę na ulubionej ławce za domem, którego jak widać wcale nie spaliłam, rozkoszując się już drugim papierosem. Z domu słychać głośną muzykę oraz rozmowy, przekrzykujących się ludzi. Próbuję zrozumieć wszystko co wydarzyło się w moim życiu i oddzielić to od tego co jedynie wymyślił mój mózg. To okropnie bolesne uczucie... Słyszę kroki, a gdy odwracam się w ich kierunku, widzę Evansa. Czuję się naprawdę dziwnie, gdy widok tego chłopaka nie wzbudza we mnie żadnych emocji. Zero łomoczącego serca i pocących się dłoni. Zero narastającego gniewu, który chciałabym przenieść z nim do sypialni. Może jedynie smutek, spowodowany tym, że on nie wie nic o naszej wspólnej, wymyślonej historii...

– Kim jesteś i co zrobiłaś z Bellatrix Williams, która zwykle działała mi na nerwy? – pyta, siadając obok mnie. – Ten wypadek trochę cię uciszył.

– Gdybyś miał w głowie to wszystko co ja, też byś nie wiedział co powiedzieć. – odpowiadam i podsuwam mu paczkę fajek.

– Myślę, że noc jest wystarczająco długa. – posyła mi jeden ze swoich zabójczo pięknych uśmiechów, od których wiele dziewczyn mdleje. Ale nie ja. – Wygadaj się, Williams. Będzie ci lżej.

Przez moment zastanawiam się czy to na pewno dobry pomysł, ale przecież ja jestem największą fanką tych pomysłów, które są stanowczo kiepskie. Biorę głęboki wdech i zaczynam od początku. Nie szczędzę sobie szczegółów, które mogą być ważne w tej chwili. Mówię mu o tym jak notorycznie zabierałam mu pistolet, o tym jak Aiden na moich oczach zabił Daniela, a nawet o tym, że ja zabiłam kolesia, ponieważ chciał skrzywdzić Melody. Ma wielkie oczy, gdy wspominam o tym jak ustawiłam jego ojca do pionu oraz wypędziłam Cartera z Jessford, tym samym pakując się w niezłe bagno. Opowiadam o miesiącu przerwy i tym, że obudziłam się w momencie, gdy miałam podjąć trudną decyzję. Śmieję się, gdy przypominam sobie o tym jak Mike zafarbował moje włosy na niebiesko, dlatego postanowiłam wrócić do takiego koloru. Zaznaczam stanowczo, że to wszystko co czułam do niego, zostawiłam w śnie i teraz po prostu czuję się niezręcznie.
Chłopak wciąga głośno powietrze, przeczesując blond włosy.

– Woww... – szepcze. – Przejęłaś mój interes? Boże, Williams... teraz muszę na ciebie uważać. To wszystko brzmi jakbym był straszliwym chujem.

– A nie jesteś? – parskam, za co obrywam palcem między żebra.

– Leżąc w śpiączce przeżyłaś więcej niż ja tutaj. – zauważa, śmiejąc się. – Wiesz... gdybym tylko miał inne podejście do życia... myślę, że stworzylibyśmy o niebo lepszy związek niż w twoim śnie.

– Uh... jak dobrze, że kochałam cię tylko tam. – stwierdzam szybko.

– Nie jestem jednak odpowiedni do takich atrakcji i dobrze o tym wiesz. – mówi, a następnie robi coś czego nie spodziewałam się. Przytula tak jakbyśmy byli przyjaciółmi od dzieciństwa. – Ale hej, Williams... znam kogoś, kogo i ty powinnaś poznać.

Wracamy do domu, gdzie przez moment rozmawiam z Michaelem oraz Melody. Wygląda na to, że dogadujemy się tak samo dobrze jak w mojej głowie. To niesie niesamowitą ulgę dla mnie, ponieważ nie wiem jakbym zareagowała, gdyby Mike mnie nie lubił, a Mel nie istniała.

– Williams! – wyłapuję swoje nazwisko pośród muzyki, więc odwracam się. Blake podchodzi do mnie uśmiechając się szeroko. – To mój kumpel...

Chłopak mówi coś dalej, ale nie dociera to już do mnie. Zastygam, a serce zaczyna łomotać mi z taką siłą, że chyba zaraz zemdleję. Całe ciało drętwieje, a czas jakby na moment się zatrzymał. I nagle znów wszystko rusza, a moja przestrzeń osobista zostaje zakłócona w perfidny sposób.

– Miło mi cię poznać, Królowo.

###
Ok. Wiem, że mówiłam coś o 10 rozdziałach, ale usiadłam, pomyślałam i zrozumiałam, że to już ten czas. Nie potrafiłam jednoznacznie zdecydować z kim powinna być Trixie i wtedy do głowy wpadł mi pomysł, który właśnie przeczytaliście. Jestem bardzo ciekawa waszych opinii. Muszę przyznać, że o matko! Jestem z siebie dumna. Może trochę wykiwałam każdego, ale to jest takie zakończenie jakiego bym chciała. Wiecie, że bardzo nie lubię kończyć swoich historii i myślę, że gdyby to nie nastąpiło dziś, gdy byłam na to gotowa, to by była dłuuuga przerwa i znów wyjaśnienia. Jak myślicie, jaką decyzję wtedy podjęła Trix? Myślę, że zakończenie podpowiada co chciała zrobić, ale nie mówi czy tak będzie. Piosenka w mediach była na końcu pierwotnej wersji, czyli "kill me". Musiałam ją dodać też tutaj. Dziękuję wszystkim za obecność, gwiazdki i naprawdę potrzebne komentarze. Jesteście cudowni <3

Szklane MarzeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz