Święta minęły spokojnie. Pomijając fakt, że cała moja rodzina patrzyła to na mnie to na Shakera podejrzliwie, rzucając jednoznaczne uśmieszki. Ignorowałam to, skupiając się na zawartości mojego talerza, a poza posiłkami wymykałam się z domu, byle tylko nie skonfrontować się z którymś z członków mojej rodziny, a co gorsza z Shakerem.
Pomimo tego wigilijnego incydentu, jakoś nie mogłam mu teraz spojrzeć w oczy. Nie wiem co mi wtedy strzeliło do głowy - może kilka kieliszków wina za dużo, a może ta nieszczęsna jemioła. Wiedziałam tylko, że budziło to we mnie niezrozumiałe poczucie wstydu i nie chcę o tym rozmawiać.
W drugi dzień świąt pożegnałam się miło z całą moją rodziną i wpakowałam razem z Shakerem do auta. Było to niewątpliwie niekomfortowe rozwiązanie dla nas dwojga, ale niestety byliśmy jedynymi osobami jadącymi w stronę naszego miasta, a na moją rodzinną wieś nie dojeżdżały żadne autobusy.
- Masz wszystko? - zapytałam wkładając kluczyk do stacyjki.
- Tak - mruknął zapinając pasy.
Zacisnęłam palce na kierownicy i wyjechałam z podjazdu.
Podróż się dłużyła. Nie rozmawialiśmy ze sobą, ale raz po raz zerkaliśmy po sobie na ułamek sekundy, jakby z obawą, że druga osoba to zauważy.
- Wszystko w porządku? - Odezwał się w końcu.
Zerknęłam w lusterko, starając cię uniknąć rozmowy.
- Ta.
- Dobrze było zobaczyć rodzinę po tylu miesiącach?
- Ta.
Cisza. Shaker zabębnił palcami w drzwi po czym spróbował po raz ostatni:
- Masz jakieś plany na Sylwestra?
- Ta.
Chłopak westchnął głośno, zakrywając twarz dłońmi.
- Powiesz mi w końcu co się dzieje? Od dwóch dni się do mnie nie odzywasz, nie mam pojęcia o co ci chodzi. Czy.. - zawahał się. - Wtedy zrobiłem coś czego nie chciałaś? Bo jeśli tak..
- Nie - przerwałam mu, mimowolnie dotykając śladów przy obojczykach. - Po prostu..
Poczułam jak zabiera moją dłoń ze skrzyni biegów i splata palce. Pierwszy raz spojrzałam na niego dłużej niż sekundę. Brwi miał zmarszczone, jego ciemne świetliste oczy przeszywały na wskroś. Chciał pomóc. Chciał wiedzieć co się dzieje. A już na pewno nie chciał sprawić mi krzywdy.
- Zdałam sobie sprawę, że to beznadziejny pomysł.
- Nie rozumiem.
- Shaker.. - zaczęłam, zmieniając pas. - Prawie się nie znamy. Spotkaliśmy się zaledwie parę razy. Źle się czuję z tym co się wydarzyło.
Skrzywił się.
- Czujesz się źle, bo pocałowałaś chłopaka po czterech miesiącach znajomości? Rzeczywiście, idź od razu do spowiedzi.
Zachmurzyłam się.
- O co tak naprawdę chodzi Willow?
- Nie widzisz tego? Za wiele nas różni. Boję się twojego świata i.. wiem, że sobie w nim nie poradzę. To dla mnie po prostu za dużo.
- Przesadzasz - zaprotestował. - My..
- Doprawdy? Jestem sprzątaczką, Shaker. Zarabiam grosze i ledwo stać mnie na czynsz. Jestem ze wsi. A ty.. ile zgarniasz za jeden sezon? Albo nie, nie odpowiadaj, bo jeszcze mój komornik umrze ze śmiechu. Gdzie nie pójdziesz wszyscy cię znają, proszą o autografy. Jesteś ode mnie młodszy i z miasta. Pierwszy raz w życiu widziałeś kurnik.
- Ej, nieprawda.
- Shaker, uciekałeś przed kogutem.
- Bo mnie gonił! Słuchaj, jakie to ma znaczenie? Dogadywaliśmy się świetnie i jakoś nigdy to nie było problemem. Co się zmieniło?
Milczałam. Po kilku kilometrach zdołałam wykrztusić.
- Bo wcześniej relacja z tobą nie wydała mi się tak realna.
Chłopak ścisnął moją dłoń.
- I co w tym złego? - zapytał cicho.
Wyplątałam rękę.
- Skoro tego nie rozumiesz to chyba najlepszy przykład tego, że ten rok różnicy dużo zmienia.
Coś pękło. Chłopak odsunął się, a jego oczach odczułam ślad urazy, która po chwili przemieniła się w gniew.
- Nazywasz mnie niedojrzałym? - spytał. - Śmieszne. Bo z naszej dwójki to nie ja uciekam przed pierwszym lepszym problemem. Nie ja boję się zobowiązań. Ale jasne, to wina tego, że spędziłem na tym świecie kilka miesięcy mniej niż ty - rozpiął pasy. - Zatrzymaj się.
Zjechałam na pobocze, nie zdejmując wzroku z jezdni.
Shaker wysiadł.
- Znajdź sobie kogoś, kto spełni twoje oczekiwania - powiedział. - Chociaż może być ciężko, kiedy odrzucasz ludzi, którzy chcą tylko twojego dobra.
Nic nie odpowiedziałam. Nawet nie spojrzałam w jego stronę
Trzasnął drzwiami i odszedł.
Wjechałam z powrotem na pas. Droga do domu, chociaż trwała tylko kilkanaście minut, była jeszcze gorsza niż cała poprzednia część trasy.
W końcu zaparkowałam pod moim blokiem. Rzuciłam wzrokiem na tylne siedzenie i dostrzegłam czerwono-żółtą, sportową torbę. Rzeczy Shakera, których zapomniał zabrać. Ze środka wystawał rękaw bluzy - takiej samej, jaką dał mi kilka miesięcy temu.
Oparłam głowę o fotel kierowcy i przestałam hamować lecące łzy.
***
no siema;DDD

CZYTASZ
płacząca wierzba || supa strikas
Fiksi PenggemarNie opis, a raczej wstęp (bo opis byłby dokładnie taki sam jak w kazdym innym romansie lolz): pisze ten zjebany opis 5 raz, bo za kazdym razem sie usuwa, a musze cos napisać zebym mogla opublikowac ta pereleczke w skrocie: ksiazka ta nie bedzie sie...