|12| nieznajomy (i) dym

709 31 39
                                    

- CO ZROBIŁAŚ?!

Skrzywiłam się, słysząc wrzask Louise w prawym uchu. Postawiłam dwa kubki z kakao na stoliku.

- Zakończyłam to.

- Jak mogłaś zakończyć coś co nawet się nie zaczęło?

Rzuciłam jej zdawkowe spojrzenie po czym usiadłam na kanapie.

- Mówiłam ci, że my..

Prychnęła.

- Całowaliście się, Wielkie Nieba. Idź z tym od razu do spowiedzi - poczułam ucisk w sercu, słysząc dokładnie te same słowa, które wypowiedział kilka dni temu Shaker. - Po prostu nadal nie rozumiem co ty masz we łbie, że go rzuciłaś.

- Nie pasowaliśmy do siebie.

- To jest odpowiedź, której udziela się smarkatemu porzuconemu chłopakowi w gimnazjum. A jako, że jesteśmy obie dorosłe i emocjonalnie stabilnie, chyba możesz mi zdradzić właściwy powód?

Podciągnęłam kolana pod brodę, wbijając wzrok w biblioteczkę za głową przyjaciółki.

- Przerosło mnie to.

- Co znowu?

Ignorancja w jej głosie podziałała na mnie niczym niewidzialna przekładnia w moim mózgu. Emocje osiągnęły apogeum, wybuchając wewnątrz mnie niczym wulkan.

- Wszystko - warknęłam, powstrzymując łzy. - Straciłam kontrolę, rozumiesz? Obiecałam sobie, że nigdy się już tak nie zaangażuję. Po tym felernym związku - zadrżałam. - Wolę rozkochać niż być zakochaną. Zostawiać niż być zostawianą. Myślałam, że mogę się przełamać, ale dopiero po tym głupim pocałunku zdałam sobie sprawę, że nie mogę. I prawdopodobnie nie będę mogła. I akurat ty powinnaś to zrozumieć, po tych wszystkich miesiącach w ciągu których ci się wypłakiwałam tkwiąc w w toksycznej relacji z tą gnidą.

Kopnęłam w stolik. Kubek przewrócił się, wylewając napój na dywan. Odwróciłam się w stronę okna i oparłam czoło na chłodnej szybie. Po chwili poczułam otaczające mnie ramiona.

- Przepraszam - szepnęła Louise. Porzuciła za sobą cyniczny i ociekający sarkazmem ton, zastępując go łagodnym pełnym skruchy głosem. - Nie wiedziałam, że jeszcze.. Myślałam, że masz to za sobą. Przepraszam.

Odetchnęłam głęboko.

- Po prostu nie traktuj mnie jak idiotki.

- Nie uważam cię za nią - odparła uspokajająco.

- Sama nie wiem co zrobiłam - powiedziałam cicho. - Ale muszę przez to przejść sama.

- Rozumiem - powiedziała.

Resztę wieczoru spędziłyśmy w ciszy.

Tak samo jak kolejne miesiące.

Od Shakera nie dostałam żadnej oznaki życia. Zapewne posłuchał mojej delikatnej sugestii, że ten związek jest spisany na straty i dał mi spokój. Tego właśnie chciałam.. prawda?

Więc dlaczego nie potrafiłam przestać o tym myśleć?

Z Louise również nie miałam prawie kontaktu. Propozycje spotkania zbywałam błahymi wymówkami, a na wszelkie pytania odpowiadałam zdawkowo. W końcu dziewczyna wyczuła, że nie mam ochoty na jakiekolwiek rozmowy i z czasem w ogóle przestała próbować.

Cały drugi semestr spędziłam zupełnie skupiona na nauce do sesji i pracy. Brałam kolejne nadgodziny i robiłam co mogłam, żeby nie dostać przydziału na stadionie. Dolores tylko rzucała w moją stronę oceniające spojrzenie, ale wymieniała się ze mną, gdy ją o to prosiłam. Moje dni oprócz mopów i płynów do podłóg, wypełniały tysiące ankiet psychologicznych i książki Freuda. Wyjątkowo skupiałam się na każdym zadaniu, które mi powierzono, pracując niemal jak maszyna. Profesorowie chwalili poprawę moich ocen i wielozadaniowość. A ja robiłam wszystko byle tylko nie myśleć jak bardzo schrzaniłam moje życie prywatne.

płacząca wierzba || supa strikasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz